— Zajmij się Charlie, wrócę jak najszybciej się da. — obiecała, nie chcąc zostawiać teraz siostry samej. Ona może nie przeżywała śmierci ojca tak bardzo, ale nie każdy miał jej psychikę i niestety - dokładnie o tym wiedziała.
— Spokojnie, nie spiesz się. Porozmawiajcie. Ostatnio ciągle tylko się kłócicie, a nie na tym miało to polegać..
— Dziękuję. — przytuliła ją.
Zdziwienie Eres było za każdym razem takie same, gdy to robiła. Valentina od zawsze nienawidziła dotyku. W jej zmianach zaszło naprawdę dużo. I nawet nie chodziło o same "dziękuję i przepraszam", które dawniej z jej ust wychodziło.. raczej nie wychodziło. Tego było naprawdę dużo..
W tym też to, że widok pijanej Rosalie krajał jej cząstkę serca. Siedząc ledwo przytomna na murku, wcale nie wyglądała jakby chciała rozmawiać. A w końcu po to tu przyszła, z tego co było wiadome Valentine. Ale nigdy niewiadomo jaka jest prawda, czyż nie?
— Hej, jesteś w stanie ustać? — kluczowe pytanie, choć wątpiła w pozytywną odpowiedź.
— Kim jesteś? — wybełkotała, próbując unieść głowę. Jak można się domyślić, niezbyt to wyszło.
— Okej.. — rozumiejąc, że dziewczyna sama nie dojdzie do ich miejsca, wzięła ją delikatnie na ręce.
Bała się, że przez nie zapytany dotyk zacznie krzyczeć, ale tak się nie stało. Lepiej - można było rzec, że w pewnym stopniu wtuliła się w ciało Hunter. O ile w ogóle wiedziała, że to była ona, co i tak nie miało wielkiego znaczenia, bo jutro miała prawdopodobnie o tym zapomnieć. Była nazbyt pijana, żeby kontaktować!
— Chyba powinnyśmy porozmawiać jutro, wiesz Rosalie..? — odpowiedziała jej chwilowa cisza.
— Nie, muszę ci coś powiedzieć. — uchyliła przymknięte do tej pory oczy. Vale więcej nie protestowała. Zbyt dużo razy robiła to będąc przy niej, koniec końców musiała dać dojść jej do słowa. — Pamiętasz.. nie nie pamiętasz, ale ja pamiętam. Mówiłaś, że chcesz zabić ojca. Nie wiem, czy to dalej aktualne, ale mówiłaś to będąc pijaną.. — przypomniała jej, co mimowolnie spięło mięśnie starszej.
— Już nieaktualne. — Rosalie uniosła zdziwiona głowę.
— Wycofujesz się?
Pokręciła głową.
— Już wykonałam swoje.
Mówiąc to, nie spodziewała się, że w odpowiedzi Rosalie nachyli się, by ją pocałować. Była pijana i nie do końca świadoma swoich czynów, ale najwidoczniej teraz o to nie dbała.
I Hunter doskonale o tym wiedziała.
— Jesteś pijana. — powiedziała, starając się zachować spokój. Jej serce biło mocniej, a myśli krążyły wokół nich. — Nie chcesz tego.
— Zamknij się. — szepnęła w jej usta z uśmiechem, po czym z powrotem do nich przywarła.
Pocałunek był niechlujny, jak to w zwyczaju te po pijaku miały. Obie zatraciły się w nim, choć Vale ciągle miała do tego niepewności. Mimo, że podczas tego gestu jej serce przyspieszało, a w brzuchu motyle rozkładały skrzydła, to nie wiedziała co myśleć.
Równie dobrze mogła udać, że nigdy nie zaistniał.
Była wręcz pewna, że Rosalie nie będzie o tym pamiętać.
I po chwili wiedziała, że obie miały przechlapane, nawet nie świadcząc po tym pocałunku, bo gdy tylko się od niego oderwały, Rosalie oparła się o ścianę i.. zasnęła.
CZYTASZ
Blackout: Pokolenie Wampirów
RomanceOd dziecka nie zaznała spokoju ze strony ojca. Jedyna osoba sprawiająca, że się uśmiechała, została jej odebrana. Więzienie w pokoju, zakaz spotkań z własną siostrą i matką. Wróg, dolegający oliwy do ognia. Rosalie i Valentina nigdy się nie spotkał...