5

22 4 2
                                    

[Noeul]:

Na dźwięk dzwonka wyszliśmy z klasy. -Idziesz ze mną odnieść książki?- Pyta Peat a ja potakuje i ruszam za nim w stronę szatni. -A właśnie wracając do tego. Co zamierzasz z tym zrobić?- Pyta a ja patrzę na niego przez dłuższą chwilę w ciszy.

-Nic. A co miałbym? Nie znasz tego typu osobowości? Ma chęć tylko mnie po wkurzać i podrażnić się. Być może po prostu zabawić lub wykorzystać nie wiem co takiemu przyjdzie do głowy. Zresztą nie mam czasu na takie rzeczy. Mam misje i nie mogę nikomu ufać. Poza tobą. Jako strażnik wiesz co jest grane.. -Dodałem.

-Powiem Ci, że jestem tu już tak długo ale wciąż żadnego nie zauważyłem w pobliżu. Bardzo dobrze się maskują w śród ludzi głównie przez to, że ludzie to sami w sobie potwory..- Skrzywił się. Weszliśmy do szatni podchodząc do szafki. Oparłem się o resztę. -Ja w ogóle nic nie wyczuwam. A to bardzo źle... -Dodaję.

W pewnym momencie o szafki opera się zaraz obok mojej głowy dłonią Boss. -Hej mały. Jaki to cudowny przypadek, że znów na siebie trafiamy.- Mruknął uśmiechając się.

-Przypadek? A to nie było tak, że siedzieliście na tamtej ławce czekając na nas?- Pytam i palcem wskazuje na ławeczkę pod ścianą. -Kurde dobry jest.- Dodał Fort. -Dobra masz nas.- Odpowiada.

-Po co czekałeś aż się zjawię? Znów chcesz oberwać?- Pytam a on odsuwa się lekko i rękami zakrywa krocze. -Nie, akurat nie tym razem. Przyszedłem Cię ostrzec.- Mówi i prostuje się.

-Przed czym?- Pytam i kieruję wzrok na niego. -Leon odpierdala. Jest wściekły na ciebie jak diabli. Chcę Cię zajebać tak byś błagał o litość i coś tam. Przed tym chce byś go przeprosił.- Mówi chłopak. -Aż tak jest zły, że złamałem mu rękę? Cóż nie boję się go raczej.- Odpowiadam.

-Zlecił mi to zadanie. -Dodaję chłopak a ja patrzę na niego. -I co chcesz mnie teraz pobić? Mam się zacząć bać teraz czy za chwilę?- Pytam zakładając dłonie na klatce. -Ah gdzie tam. Po prostu chciałem Ci powiedzieć byś wiedział, że może się coś odwalać dookoła ciebie.- Mówi a ja kieruję na niego wzrok.

-A czy ty przypadkiem nie jesteś po jego stronie i przyjacielem przypadkiem? Dlaczego mi o tym powiedziałeś? Czemu ostrzegasz?- Marszczę lekko brwi. -Jakim przyjacielem? Nie nie nie. To zbyt skomplikowane. Mniejsza po prostu lubię cię więc ostrzegam. Nic więcej.- Mówi. -Hm.. Okej.. Dzięki.- Dodałem. 

-Luz. Macie jakieś plany?- Patrzy na mnie. -A co?- Pytam. -Moglibyśmy wyskoczyć w czwórkę gdzieś. Na przykład do kawiarni, albo do kina?- Starszy proponuję. -Brzmi jak kiepskie próby by przekonać nas na podwójną randkę.- Mówię i opuszczam ręce wzdłuż ciała. -A jeśli to zaproszenie, poszlibyście?- Pyta a ja się zastanawiam chwile. -Nie. Jesteście dziwni. A ty w dodatku masz problem utrzymać łapy przy sobie.- Odpowiadam na co Fort wypalił śmiechem ale stłumił go udawanym kaszlnięciem i zasłonięciem dłonią ust.

-Dobra to nie randka, zwykłe spotkanie zapoznawcze?- Pyta a ja kręcę głową wzdychając. -Jestem zajęty.- Odparłem. -Mogę Ci pomóc.- Odpowiada wręcz od razu. -Kolega chyba nie rozumie słowa "NIE". Jak raz pójdziemy odczepicie się?- Pytam podnosząc lekko brew. -W porządku.- Mówi. -Okej, to chodźmy.- Poprawiłem torbę. Peat zamknął swoją szafkę podśmiechując pod nosem. 

Cała nasza czwórka wyszła ze szkoły. Poszliśmy wpierw na kawę a potem do tego ich kina. Mimo, że z początku starali się nieudolnie do nas podejść później okazali się w porządku. I nawet miło było spędzić ten czas w ich towarzystwie. Po filmie zdecydowaliśmy się iść nad rzekę za miasto. Kiedy dotarliśmy na miejsce nie było żywej duszy. Po drodze kupiliśmy coś do napicia się i do przekąszenia. Rozsiedliśmy się na trawie. 

-Nadal nie mogę sobie racjonalnie wytłumaczyć dlaczego skoro macie Leona za frajera to się z nim gdzieś tam trzymacie.. To nie ma sensu.- Mówi. -Cóż śmiesznie jest momentami trochę zabawy nikomu nie zaszkodziło. Jeśli chodzi o niego to może i jest głupi ale krzywdę naprawdę potrafi zrobić.. Ale nie martw się, ochronię Cię.- Dodaję uśmiechając się. 

Nie będę mu psuł marzeń z tym, że nie musi tego robić. -W porządku, jeśli aż tak Ci na tym zależy.- Wzruszam ramionami. Wypiliśmy po piwie przy następnych dwóch zaczęło się coraz bardziej robić wesoło. Kiedy ruszyliśmy 5 już zaczęliśmy zabawy na brzegu wody gdzie było jej zaledwie do kolan. 

W imię miłości.  - BossNoeul.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz