Strefa nr 7

1.9K 133 16
                                    

ROZDZIAŁ 20

_______________________

– O. Mój. Boże.

Zamykam laptop przekonana, że mój umysł uległ przegrzaniu z powodu ilości przyswojonych informacji. Jest sobota. Chwilę przed szóstą po południu. Pocieram zmęczone oczy, marząc o drzemce, ale tylko porządkuję notatki i leniwym krokiem zmierzam pod prysznic.

W końcu czeka mnie kolejna randka z Nieświętym Xandrem Blackiem.

Z moim małym demonem o miękkich, zdecydowanych ustach, któremu nie trzeba tłumaczyć, gdzie jest łechtaczka.

Zaraz, chwila, żadnym moim.

Dzisiaj wypiłam więcej kaw niż w przeciągu ostatniego tygodnia, to z pewnością powód tego mojego krótkiego zaćmienia umysłu. Odkąd dowiedziałam się, że czeka mnie spotkanie z Xandrem, staram się myśleć o nim jak o kolejnym zadaniu, pracy, za którą otrzymam nader godziwe wynagrodzenie.

Zwyczajny obowiązek. Może nieco przyjemniejszy od serwowania mlecznych shaków małym antychrystom w restauracji, ale wciąż obowiązek.

Oczywiście wolałabym zacząć oglądać Twin Peaks po raz setny, ale zamiast tego staję przed szafą, zastanawiając się, co ja, do cholery, mam na siebie włożyć. Nie wiem, jak wygląda strefa numer 7, więc istnieje cień szansy, że się zbłaźnię. Ostatecznie jednak stwierdzam, że lepiej wystroić się za bardzo niż niedostatecznie. Zakładam więc jedyną czerwoną sukienkę, jaką posiadam. Cienkie ramiączka może nie są idealne na jesienną pluchę, ale kolor z pewnością ożywi tę szarą porę roku. Mam nadzieję, że nie zrobią mi psikusa i nie wymyślą randki, która wymagałaby ruchu: jakiegoś squasha, paintballa czy innych pierdół. Kompromitacja na oczach Xandra Blacka to ostatnie, na co mam ochotę.

Pięć minut przed czasem staję przed budynkiem, z którym zdążyłam się już zadomowić. Czuję się pięknie, a moje odbicie w szybie tylko to potwierdza. W środku nie ma nikogo oprócz jednego faceta z ochrony, który mierzy mnie wzrokiem. Dobrze, że nie widzi mojej czerwonej sukienki ukrytej pod płaszczem, bo dopiero by się zdziwił. Obcasy moich szpilek wystukują miarowy rytm na posadzce, gdy zmierzam w stronę windy, a potem z wydechem wciskam przycisk z numerem 22.

Mam wrażenie, że z każdym piętrem serce bije mi coraz szybciej i szybciej, bo na raz myślę o wszystkich powodach, dla których powinnam się denerwować. Po pierwsze, spotkam Xandra dzień po tym, jak zostawiłam go śpiącego w mieszkaniu. Po drugie, istnieje możliwość, że wystawi mnie do wiatru, co z pewnością nie wpłynie dobrze na moje ego, no i po trzecie: nie mam zielonego pojęcia, co mnie tam czeka.

To oczekiwanie mnie zabija. Czy ta winda robi mi na złość i porusza się coraz wolniej?

W końcu jednak staje.

Drzwi się otwierają bezpośrednio na przestronny hol, niemal identyczny jak piętro niżej. Nikogo tu nie ma. Rozglądam się wokół w poszukiwaniu wskazówek, aż w końcu przy jednym z korytarzy dostrzegam strzałkę, a pod spodem napis STREFA NR 7. Uśmiecham się i idę w tamtym kierunku. Zostały mi jakieś dwie minuty. Kolejną strzałkę widzę na samym końcu korytarza. Po lewej stronie znajdują się drzwi bez klamki.

Obok zamontowano czytnik, więc podejrzewam, że to właśnie po to udostępnili mi kod QR. Skanuję go, a drzwi uchylają się z cichym kliknięciem.

Moja ekscytacja i przerażenie sięgają zenitu. Zaraz za drzwiami znajduje się oświetlony delikatnym światłem przedsionek, oddzielony zasłonami, jak w pozostałych strefach, od reszty pomieszczenia. Zauważam stojak na ubrania, więc odwieszam płaszcz. Zostawiam też torebkę, po czym odchylam poły zasłon, niezupełnie gotowa na to, co mnie czeka.

Twoje ciało wybrałoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz