Rozdział 2

24 5 0
                                        

-Drogie Panie, nie przeszkadzam?

Wybacz Kaśka, ale czy mógłbym porwać narzeczoną? - jego głos był bez emocji.

-Oczywiście my i tak za chwilkę będziemy się zbierać. Nikodem cieszę się, że wróciłeś wreszcie cały i zdrowy.

-Dzięki..- Uśmiechał się ale ten uśmiech nie dosięgał oczu.

-Mogę się do Ciebie dosiąść? - w dalszym ciągu ta sama beznamiętność.

-Jasne, Skarbie już znudziłeś się kolegami?

-Można tak powiedzieć, posłuchaj przejdźmy się chwilę.

Chwilę później szliśmy tyłami ogrodu do małej ławeczki pod samym ogrodzeniem, gdzie słyszeliśmy gwar rozmów jak i muzykę, zrobiło się jednak intymniej.

Chciałam usiąść, gdy nagle Nikodem chwycił mnie za ramię i mocno pociągnął w górę. Staliśmy teraz bardzo blisko siebie, stykając się, musiałam zadrzeć głowę żeby spojrzeć mu w twarz.

-Robisz to specjalnie? Przemówił bardzo cichym głosem.

-Czy co robię specjalnie?- Byłam mocno zdezorientowana, ponieważ czułam, że jego dłoń coraz mocniej zaciska się na moim ramieniu.

-Pośmiewisko ze mnie. Myślisz, że nie widzę jak na Ciebie patrzą? Po co te uśmiechy?

-Chyba zwariowałeś! Zapomniałeś się, że nie jesteś w koszarach tylko rozmawiasz z własną narzeczoną. Ubrałam się w tę sukienkę dla Ciebie, żeby podobać się Tobie! Reszta mnie nie obchodzi, dlaczego miałabym być nieprzyjemna dla naszych znajomych?

Na tym polegają spotkania towarzyskie Nikodem.

Zawisła między nami chwila cisza, która zaczęła ciążyć zarówno mnie jak i chyba jemu.

Jego oczy stały się nagle bardzo duże, jakby pierwszy raz mnie widział. Po kolejnej chwili przymrużył je, westchnął i powiedział.

-Dobrze, jasne, rozumie. Teraz jestem na miejscu więc wszystko wróci do normy. Tylko proszę nie testuj mnie.

Wydaje mi się, że musimy wrócić jak najszybciej do domu, żebym mógł się Tobą nacieszyć, wyspać się, i wszystko wróci do normy.

-Posłuchaj, jeżeli coś jest nie tak, to chcę żebyś mi o tym mówił. Tylko niekoniecznie w tak obcesowy sposób. Poza tym ciągle trzymasz mnie za ramię ,które bardzo mnie boli.

Ręka odskoczyła ode mnie jak oparzona. Popatrzył na czerwony ślad, który zostawiła jego dłoń. Spojrzenie zmętniało.

-Wybacz, poniosło mnie. To się więcej nie powtórzy.

-Chcesz już wracać do domu? Wiesz, Twoi przyjaciele bardzo dużo się napracowali żeby zgotować Ci taką imprezę powitalną. Na pewno chętnie jeszcze z Toba pobędą.

-W takim razie zostaniemy jeszcze godzinę. Nie schodź mi z oczu chcę Cię cały czas widzieć.

Szczerze, nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić z tym fantem. Cała ta rozmowa była co najmniej dziwna.

Odpowiedziałam więc tylko zwykłe. - No dobrze.

Następną godzinę wałęsałam się po ogrodzie. Imprezowy nastrój przeminął bezpowrotnie. Byłam zła na niego. Dlaczego chce zniszczyć tak ważny dzień? Dzień, który powinien być nowym początkiem.

Nikodem rozmawiał z przyjaciółmi, było jednak widać, że średnio jest zainteresowany tym co mają mu do powiedzenia.

-To jak zbieramy się? - Znowu zakradł się za moje plecy.

Jezu, czy on kiedykolwiek przestanie to robić?

-Musisz przestać mnie tak straszyć.

-Co? - tym razem ewidentnie był rozbawiony. istne pandemonium emocjonalne.

-Przestań mnie straszyć i się zakradać.- Patrzył na mnie, jakby nie wiedział o czym mówię.

-Dobrze, w takim razie ponawiam pytanie. Czy szanowna Pani zechciałaby się wybrać ze mną do domu? -Gdzieś tam było widać, że uśmiech zaczął przekradać się przez tą smutną fasadę tego wieczoru na jego twarzy.

-Owszem, prowadź. - zrobiłam gest ręką przed siebie.

Gdy dochodziliśmy do auta przybiegł za nami zdyszany Maciek.

-Co wy zbieracie się już? - ewidentny wyrzut.

-Dziękujemy Maćku za organizację, ale Nikodem jest już zmęczony i postanowiliśmy się zbierać. -Uśmiechnęłam się ciepło do niego żeby nie czuł się obrażony, że już wychodzimy.

-To na cholerę zbieraliśmy tylu ludzi, którzy chcieli Cię przywitać. Co Gołąbeczka trzyma Cię w złotej klatce?- Kpiący uśmiech pojawił się na twarzy Maćka.

Uwierzcie, że w życiu nie spodziewałabym się tego co nastąpiło chwilę później. Nikodem w dwóch krokach przemierzył odległość do swojego przyjaciela. Chwycił go za koszulkę i przyparł do ściany garażu.

-Po pierwsze nie mów o mojej narzeczonej Gołąbeczka, po drugie podziękowała Ci za gościnę, a po trzecie nie wkurwiaj mnie Stary.

Spokój, który malował się na twarzy Nikodema był zwodniczy. Było widać, że tak błaha sytuacja wytrąciła go z równowagi. Oczywiście cała ta sytuacja spowodowała zbiegowisko. Nikt nie wiedział za bardzo jak się zachować. Podeszłam do nich w końcu.

-Skarbie, nie mam żalu, Maciek na pewno nie chciał mnie obrażać. Proszę puść go, przecież to Twój przyjaciel.

Maciek nie odezwał się ani razu, tylko patrzał mu prosto w oczy. Niemy wyrzut, który kierował w jego stronę był bardzo wymowny. Nie szarpał się ani nie bronił. Nikodem puścił go, obrócił się na pięcie, objął jedną ręką moje ramiona i ruszyliśmy do auta.

Blizny NikodemaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz