Wesołego dnia dziecka wszystkim i szczęśliwego miesiąca dumy! <3
.........................................................................................................................
Henrich nie do końca wiedział, czego miał się spodziewać, gdy szedł na wojnę. Jedyne co wiedział po zapoznaniu się z historiami poprzednich starć to pewność, że zobaczy wiele brutalnych obrazów i będzie zmuszony zabijać innych. Akurat tego dnia, gdy wyjeżdżał było zimno, lał deszcz. Tydzień wcześniej żegnał się z Evą. Mimo ich trudnej sytuacji dziewczyna uroniła łzę. Poprosiła go cicho, żeby łatwo życia nie stracił. Uśmiechnął się wtedy smutno do niej i odpowiedział, że to nie od niego zależy, lecz z miłą chęcią pozostałby żywy. Ostatni raz spojrzeli na siebie, ucałował jej dłoń i odszedł.
Młodzieniec szczerze szanował swoją narzeczoną. Podziwia jej upór i odwagę. Przecież już na ich pierwszym spotkaniu przedstawiła głośno swoje myśli! Zazwyczaj z tego co widział młode kobiety, żony były cicho. Mówiły tylko wtedy, kiedy były o to proszone. W innych okolicznościach mąż wypowiadał się w jej imieniu. Jednak blondynka tak nie postępowała. Wyrażała mu jasno swoje zdanie. Była zdecydowanie odważna oraz chyba trochę mu ufa? Wierzy, że nie powie o niej złego słowa jej rodzicom. W zasadzie zależy mu na jej szczęściu. Jeśli nie jest w stanie go osiągnąć z nim niech ma je z kimś innym! Nie zamierza zatrzymywać Evy. Poprosił ją jedynie o dyskrecję - nikt nie może się o tym dowiedzieć. W takiej sytuacji oboje mieliby poważne kłopoty.
- W sumie chyba nie trafię na lepszego narzeczonego to wróć do mnie... - poprosiła ze smutnym śmiechem dziewczyna.
- Postaram się. W końcu też jestem młody, mam jeszcze wiele do przeżycia. - odparł całując jej dłoń. - A Ty, Evo, postaraj się żyć przez ten czas jak najlepiej.
- Obiecuję. - szepnęła spuszczając głowę. Zadrżały dziewczynie ramiona, lecz nie rozpłakała się. Zacisnęła dłonie w piersi i brała głębokie oddechy.
- A kiedy wrócisz... mamy wziąć ślub. - jęknęła kładąc rękę na swojej głowie, lekko ściskając upięte w kok włosy.
- Wiem. - mruknął. Oboje tego nie chcieli. Mieli dopiero 16 i 14 lat, przecież są praktycznie dziećmi! Najprawdopodobniej niedługo po ślubie pojawią się pytania o dzieci, co wtedy odpowiedzą? Że nie są gotowi? Nikogo to nie będzie obchodzić. Jak oni sobie z tym poradzą?
Henrich idąc na wojnę miał w głowie wiele zmartwień. Jak będzie wyglądało jego życie po powrocie? Czy w ogóle przeżyje? A jeśli tak to czy nie dozna poważnych kontuzji? Niech cholera weźmie jego ojca! Sam na wojnę się nie wybiera, ale swojego syna już na nią pcha. Pcha go praktycznie w ramiona Śmierci! Wszystko rozpoczęło się zaledwie mniej niż pół roku temu, a już zdążył się nasłuchać o wielu tragicznych śmierciach... On nie chce tak skończyć. Jako dziecko chciał za wszelką cenę zadowolić rodzica, ale teraz? Nienawidzi go. Nienawidzi go szczerze, z całego serca! Jak śmie robić mu coś tak potwornego?! Ma nadzieję, że przyszłości jego ojciec zdechnie sam, bez bogactw i tytułów. Ma świadomość potworności swoich słów, ale nie obchodzi go to.
Czy jego ojca obchodziło jaką krzywdę mu wyrządza porzucając go w dworku z zupełnie obcymi ludźmi. Nie miał absolutnej pewności, że nie będzie się mu tam działa krzywda. Oddał go jakby nic dla niego nie znaczył. I najprawdopodobniej tak jest. Bo czym jest dla niego? Pewnie niczym. Potem, przez kolejne lata, wymagał od niego jak najlepszych osiągnięć w nauce. Tak, zapewniał mu elitarne gimnazjum oraz prywatnych nauczycieli, którzy uczyli go dodatkowych rzeczy w domu, jednak po co mu to? Jako dziecko nie potrzebował brutalnych uderzeń linijką w dłonie za każdy, nawet najmniejszy błąd. Potrzebował miłości rodzica. Już jako noworodek stracił matkę. Niestety nie przeżyła porodu - zmarła z powodu silnego krwotoku. Nie udało się jej uratować.
CZYTASZ
Spragniona Dusza
RomanceBól. Wszystko co czuł to wszechobecny ból. Czemu to tak boli? Usłyszał głos. Znał ten głos! Tylko czemu ten głos jest taki... paniczny i przerażony? On zawsze był taki spokojny, stoicki, mocny. Nigdy nie był przerażony bądź drżący. - Stasiek! Gdzie...