IV

53 3 0
                                    

Nareszcie nastał wyczekiwany dzień wyjazdu. Stanisław przez cały dzień starał się zrobić jak najwięcej, ażeby po powrocie nie utonąć w papierach.

Przez te kilka dni miał wrażenie, że on i Joseph zbliżyli się ze sobą. Często przychodzili do siebie w czasie pracy, aby dać drugiemu kawę lub coś słodkiego. Czasami rozmawiali. Innym razem siedzieli w ciszy po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. Podobało się to jemu. Prawdę mówiąc, to to zawdzięcza swojemu nieszczęsnemu... zdarzeniu w czasie służby. Czyli gdyby nie to nie zbliżyli by się do siebie? Znaczy się, nie pałali do siebie ogromną sympatią, ale też się nie nienawidzili. Byli... Hm, obojętni na to, co się dzieje z tym drugim. Był to był, nie było to nie było.

Tak, jak się teraz nad tym zastanowi bardziej to nigdy przed tym starszym wydarzeniem nie byli tak blisko! Hah, to jest jedyny plus tego. Jeden, jedyny.

- Dobry wieczór, Stanisławie. Gotowy do drogi? - zapytał nagle znajomy głos za Kramerem wyrywając go ze swoich myśli.

- Proszę? Ach, tak. Tak. - potwierdził szybko odwracając się do mężczyzny.

- Czemu tak podskoczyłeś? Czyżbym Cię przestraszył? - zaśmiał się Joseph wyciągając rękę na powitanie.

- Nie, po prostu się zamyśliłem. To wszystko. - odpowiedział pewnie ściskając bladą dłoń. - Wiesz, dalej rozmyślam co będziemy robić... Gdziekolwiek się udajemy.

- Wiem, powtarzam się, jednak w dalszym ciągu nie rozumiem dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, dokąd się wybieramy. - westchnął obserwując swój bagaż, gdy pociąg wjeżdżał na stację. - Chyba nie chcesz mnie porwać?

- Porwać? Nie bądź śmieszny! Ja bym dopłacił, żeby Cię kiedyś zabrali ode mnie. - prychnął König kręcąc głową.

- To nie było miłe. - wypomniał mu Kramer wchodząc do pociągu. - Och, jak ładnie tu.

- Jako syn generała mam duże korzyści z tego. Przecież wiesz o tym. Jak mogę, nie będę się męczył w zwykłym pociągu. - powiedział spokojnie. - Mamy tu pokój dla nas. Czeka nas trochę podróży, więc będziemy mogli się położyć spać. Najprawdopodobniej jak będziemy się budzić będzie jeszcze trochę czasu zanim się zbliżymy do naszej stacji.

- Prowadź! - nakazał radośnie Stasiek odwracając się do znajomego. Ten skinął głową i szedł przed siebie, a za nim Polsk. Znaleźli się w pomieszczeniu na końcu pociągu. Były 2 łóżka na przeciw siebie. Przy każdym łóżku były małe stoliki oraz jedna duża szafa. Okno miało na sobie firankę, która kończyła się falbanką.

- Och, ile Ty za to płacisz? - zapytał Kramer unosząc brew na kolegę.

- Nieważne. - prychnął niezobowiązująco Niemiec wybierając łóżko. - W zasadzie możesz się położyć i pójść spać.

Leon skinął głową kładąc bagaż koło swojego łóżka. Ściągnął buty, kurtkę i położył się sprawdzając łóżko. Miękkie. Bardzo wygodne. Rozłożył się wygodnie, a następnie patrzył, jak drugi wszystkie swoje zdjęte ciuchy układa w perfekcyjną kostkę.

- No to dobranoc. - ziewnął przykrywając się kołdrą. Szybko zasypiał, praktycznie od razu. Usłyszał tylko niemieckie dobranoc, zanim zasnął. Pociąg ruszył, w rytmiczny ruch po szynach jeszcze bardziej usypiał jego umysł.

- Obudź się. Niedługo będziemy na miejscu. - poinformował Niemiec po paru godzinach. Poklepał policzki Stasia, na co ten mruknął.

- Joseph? - mruknął powoli otwierając oczy - Dojechaliśmy w końcu?

- Nie. Powiedziałem, że niedługo będziemy na miejscu.

- Ach, rozumiem. - cicho powiedział Stasiek podnosząc się na łokciach.

Spragniona DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz