11. Postaciowa Bezwolność Emocjonalna (PBE)

1.9K 223 75
                                    

OPIS CHOROBY

Działy, które obejmuje choroba: fabuła

Powaga choroby w skali n-itowskiej: 9 na 10 punktów (choroba obarczona wysokim wskaźnikiem śmiertelności)

Częstotliwość występowania choroby: dość częsta

Objawy choroby: postacie wykreowane przez autora nie mają kompletnie żadnych uczuć i emocji, mają ich za dużo lub odczuwają je w niemożliwy sposób.

Powikłania: irracjonalne postaci.

Zapobieganie: analizowanie tego, co się pisze, zamiast pisania "bo ładnie wygląda".

Leczenie: myślenie. Niemal nieuleczalna choroba.

Skutki uboczne leczenia: nie odnotowano przypadków całkowitego wyleczenia.

SPECYFIKA CHOROBY

Postaciowa Bezwolność Emocjonalna, skrótem PBE, jest dość łatwa do zdemaskowania i zdiagnozowana, nietrudna także do znalezienia, jednak niemal niemożliwa do wyleczenia. Objawia się przede wszystkim złymi opisami emocji bohaterów, co można rozumieć na różny sposób. Emocje i uczucia ludzkie to temat rzeka, o którym można by prawić godzinami. Każdy z nas je ma, odczuwa, jedni bardziej, drudzy mniej, ale nawet niechęć do uczuć byłaby swoistym uczuciem. Od emocji nie można się uwolnić, towarzyszą nam w każdej chwili życia, bardziej lub mniej aktywne. Skoro jest to rzecz tak prozaiczna, nieodzowna część naszej egzystencji, wydawać by się mogło, że opis emocji byłby najbanalniejszą w świecie formą pisemną, którą potrafi nawet moja pięcioletnia siostra. Okazuje się jednak, że wcale nie jest to takie proste, a znaczna część WattPadowiczów ma poważny problem z przekazywaniem uczuć swoich bohaterów.

Najczęstszym źródłem problemu jest po prostu lenistwo i ubogi język. Kiedy pojawia się problem, jak przekazać przykładowo strach innymi słowami, niż po prostu "XYZ wystraszyła się", autor/ka najczęściej sięga po najprostsze rozwiązanie - wrzucenie narracji do dialogu. Bardzo łatwo mogę tę chorobę pokazać, choćby na poniższym, zmyślonym fragmenciku tekstu.

Kasia siedziała spokojnie przy biurku i czytała książkę. Nagle do pomieszczenia wpadła rozgorączkowana Basia i od progu zawołała:

- Kaśka! Mikołaj nie żyje!

Czytelniczka spojrzała na zziajaną koleżankę i odpowiedziała:

- O matko! Ale jestem wystraszona! Ale mi się smutno zrobiło! Co się stało?

A dla tych, którzy jednak nie zauważyli gdzie tkwi błąd, objaśniam. Nikt z nas nie mówi tego, co czuje na każdym kroku, bo to nienaturalne. O swoich uczuciach rozmawiamy w konkretnych sytuacjach, w rozmowach, które są o uczuciach, ale nie mówimy słownie o tym, jakie zmiany nagle zaszły w naszym nastroju. Jak widać na wypowiedzi zmyślonej Kaśki, słowa o strachu i smutku zabrzmiała sztucznie. Nawet jeżeli dziewczyna to poczuła, w rzeczywistości by o tym nie powiedziała. Należałoby to zawrzeć w narracji, nie dialogu, jeżeli z kolei jest z tym problem, trzeba trochę pomyśleć i poszukać słów alternatywnych, ubogacić swój język. A całkiem sporo takich przypadków już widziałam, więc nie jest to problem znikąd.

Inna sytuacja, myślę, że dobrze znana. Kompletnie nierealne uczucia, odczucia. Na przykład, spotkałam się z opowiadaniem, w którym nastolatka zostaje wciągnięta do samochodu, czyli po prostu porwana, a zamiast strachu, dezorientacji, zaskoczenia, jakichś najbardziej podstawowych instynktów samozachowawczych odczuwa jedynie jakiś niewielki pociąg seksualny do kierowcy auta i swoich porywaczy, którzy, jak się zaraz okazuje, są członkami 1D lub 5SOS (niezwykłe zaskoczenie, no kto by się spodziewał, prawda?). W dalszych losach naszej nieszczęśliwej porwanej nastolatki czytamy, że dziewczyna nie czuje się źle w willi należącej do wszystkich członków boysbandu, nie wspomina o żadnych negatywnych uczuciach i chęci powrotu do domu (rodzice, przyjaciele tradycyjnie zniknęli w czarnej dziurze), co więcej, chce zostać z piosenkarzami, bo przecież ciągłe współżycie z każdym z nich to jej marzenie. Później już tylko ślub planuje z Harrym i wszystko robi się nudne (nie żeby wcześniej było choć trochę ciekawe...).

No ludzie złoci żelazni!

Chyba nie muszę tłumaczyć, że żaden człowiek nie jest szczęśliwy z porwania i powinien PRZYNAJMNIEJ czuć się wystraszony i zagubiony? No litości... Bardzo często w tutejszych opowiadaniach uczucia nie zgrywają się logicznie ze zdarzeniami.

Inna sprawa to brak lub nadmiar uczuć.

Sama często mam problem z odczuwaniem tego, co powinnam, więc jestem w stanie zaakceptować postacie, które nie do końca emocjonalnie są normalne, ale ktoś, kto nie czuje absolutnie nic, zero, brak - nie istnieje. Nie da się. A przynajmniej raz na kilka akapitów przydałoby się wspomnieć chociażby o tym, że tego dnia nasz kochany Harry Styles ma zły humor. Bo spotkał Julię, która jebnęła mu ze złotego łomu w łeb, w te jego piękne loczki i się okazało, że jednak nie wszystkie nastolatki go kochajo.

Bo la Juliette kocha kogoś innego.

Whatever.

To samo jest z sytuacją odwrotną: nikt nie czuje ciągle natłoku emocji (minus ja), chyba że należy do pacjentów oddziału ściśle zamkniętego pewnego szpitala psychiatrycznego w Toszku. No, ale takie przypadki raczej się nie zdarzają, bo aŁtoreczki nie są na tyle mądre, żeby wymyślić tak rozbudowaną postać. One potrafią tylko stworzyć ideał, któremu nadadzą inicjały H.S.

Kumajo ludki, o co biega?

Emocje to taka rzecz, którą każdy z nas ma, ale nie każdy potrafi opisać. Jedni piszą za mało, inni za dużo, a jeszcze inni w niewłaściwych sytuacjach. Sztuką jest właśnie znalezienie tego złotego środka, który każdy musi odnaleźć i wyczuć sam. Radą dla tych, którzy nie mają zbyt dużej wiedzy może być obserwowanie swoich emocji, reakcji, ewentualnie popytać innych i ich odczucia. I naturalnie, czytać dobre książki, w których te emocje są opisywane.

Chyba tylko tyle mogę powiedzieć. Więcej pomysłów nie mam, jak leczyć chorych z tej choroby.

Julia. ^^
Z Igorem za plecami, który śmiał się z każdego mojego zapisanego słowa. ~ xD

Anatomia GłupotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz