Rozdział 2

65 17 24
                                    




Piątkowy poranek okazał się dość ciężki, a obudziło mnie notoryczne pukanie do drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam by moim oczom ukazała się Emily.

- Co z tobą? Od 5 minut próbuję się do ciebie dobić. - powiedziała z lekką irytacją wchodząc do środka - Za pół godziny musimy być na uczelni. 

- Jasne wejdź - przewróciłam oczami i wróciłam do pokoju żeby rzucić się z powrotem na łóżko. - Nie mam ochoty tam dzisiaj iść. 

- Nie marudź i lepiej się pośpiesz. 

Na szczęście wyszykowanie się nie zajęło mi wiele czasu. Nie przywiązuję większej uwagi do tego jak wyglądam na uczelni. Umyłam szybko zęby, przebrałam się w czarne jeansy i luźną bluzę tego samego koloru. Jeśli chodzi o makijaż to nałożyłam tylko korektor pod oczy oraz tusz do rzęs. Na sam koniec związałam włosy w luźnego kucyka i po 15 minutach gotowa wyszłam z łazienki.

- Dobra Em jestem gotowa, miejmy już za sobą te zajęcia- rzuciłam zbierając torbę z podłogi. 

- No wreszcie - krzyknęła szczęśliwa. Emily była zawsze pełna życia, a jej entuzjazm niezmiennie wpływał na nastrój innych, więc i ja w końcu się uśmiechnęłam.

Pod kamienicą naszego akademika czekał na nas Xander, co stało się już dla nas codziennością gdy zaczynaliśmy zajęcia o tej samej godzinie. 

- Siema suki, co tam? - wykrzyczał szczęśliwy, kiedy nas zobaczył.

- Świetnie, nie mogę doczekać się dzisiejszej imprezy - odpowiedziała Emily.

- Może być, musze przeżyć tylko dzisiejsze zajęcia i będzie dobrze - dodałam.

- Ta to entuzjastyczna jak zawsze - powiedział Xander zarzucając rękę na moje ramie.

Razem ruszyliśmy w kierunku kampusu, krocząc ścieżkami otoczonymi zielonymi drzewami i kwitnącymi kwiatami. Powietrze było rześkie i chłodne, ale wszyscy mieliśmy nadzieję, że słońce wkrótce rozgrzeje kampus do bardziej przyjemnej temperatury.

Po dotarciu na uczelnię, rozdzieliłam się z przyjaciółmi, ponieważ oboje studiują medycynę. Udałam się na swoje pierwsze zajęcia. Miałam dzisiaj planowane kilka wykładów z architektury. Korytarze były pełne życia, studenci przemieszczali się z jednej sali na drugą, wymieniając się uśmiechami i krótkimi rozmowami. W końcu znalazłam swoją grupę znajomych z kierunku i przywitałam się z nimi, choć w głębi duszy czułam pewien dystans.

Zajęcia były intensywne, ale fascynujące. Profesor przedstawiał nowe koncepcje i projekty, oraz zapowiedział o nowym zadaniu, które mieliśmy wykonać w parach.

-Vicky chcesz zrobić to zadanie razem ze mną? - Zapytała od razu Sophia 

- Jasne - zgodziłam się, ponieważ to jedna z niewielu osób z mojego kierunku, przy których czuję się w miarę komfortowo.

- Co powiesz żebyśmy się jutro spotkały i wszystko omówiły?

-Spoko, napisze jutro do ciebie i dogadamy się jeszcze co do godziny.

Reszta dnia na uczelni mijała pod znakiem nauki, spotkań z kolegami z roku i grupowymi projektami. Pomimo wewnętrznych niepokojów, starałam się trzymać w ryzach swoje emocje i skupić na swoich obowiązkach akademickich.

Kiedy wieczór zbliżał się ku końcowi, a kampus zaczynał powoli wygaszać swoją aktywność, czułam się wyczerpana, ale także zadowolona z siebie. Udaje mi się przetrwać kolejny trudny dzień, a teraz czekała mnie wieczorna impreza z przyjaciółmi – krótka chwila odprężenia przed powrotem do rzeczywistości.

Foes to FlamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz