Armin biegł przez ciemne ulice, ściskając ramiona wokół siebie. Łzy spływały mu po policzkach, mieszając się z piaskiem i wodą, które wciąż czuł na swojej skórze. Uciekał przed śmiechem i upokorzeniem, które jeszcze przed chwilą były wszędzie wokół niego. Nie miał pojęcia, dokąd zmierza, chciał tylko jak najdalej od tamtej imprezy, od Jeana, Reinera, Historii, a w szczególności Erena, który nie zrobił nic, by go obronić.W końcu dotarł do małej, spokojnej rzeki na obrzeżach miasta. Tam, gdzie często przychodził, gdy chciał być sam, z dala od świata. Rzeka była cicha, spokojna, a szum wody zawsze go uspokajał. Usiadł na brzegu, chowając twarz w dłoniach, pozwalając łzom płynąć swobodnie. Wydawało mu się, że słyszy kroki, ale nie zwrócił na nie uwagi, myśląc, że to tylko echo jego myśli. Nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Obejrzał się gwałtownie i zobaczył przed sobą Connie'ego i Mikasę. W ich oczach widział coś, co go przeraziło.
- Czego chcecie? - zapytał Armin, jego głos drżał z lęku.
-Musimy porozmawiać, Armin - powiedział Connie, zbliżając się do niego z groźnym wyrazem twarzy. Mikasa stała tuż obok, jej oczy zimne jak stal.
-Nie chcę z wami rozmawiać - odpowiedział Armin, próbując cofnąć się, ale za jego plecami była tylko rzeka.
-Jean chciał, żebyśmy ci coś przekazali - powiedziała Mikasa, jej głos był zimny i bezlitosny.
Zanim Armin zdążył zareagować, Connie uderzył go pięścią w twarz. Armin stracił równowagę i upadł na ziemię, jego głowa uderzyła w twardą ziemię. Wszystko zaczęło wirować wokół niego, a ból przeszył jego ciało.
-Przestańcie! - krzyknął Armin, próbując się bronić, ale kolejne ciosy spadały na jego ciało. Connie i Mikasa kopali go i bili, nie dając mu szansy na ucieczkę. Armin czuł, jak siły opuszczają jego ciało, a ból staje się nie do zniesienia.
-Przestańcie, proszę... - błagał, ale jego głos był ledwo słyszalny. Ból i strach zdominowały jego umysł. Czuł, że jego ciało nie może już dłużej wytrzymać tego ataku.
Nagle, Connie i Mikasa przestali. Armin leżał na ziemi, z trudem łapiąc oddech. Jego ciało było posiniaczone i obolałe, a w głowie huczało od bólu. Patrzył na swoich oprawców z niedowierzaniem, nie rozumiejąc, dlaczego to robią.
-Powiedz Jeanowi, że nigdy nie wrócisz do naszej grupy - powiedziała Mikasa, pochylając się nad Arminem. Jej oczy były zimne i bezlitosne. - Jeśli jeszcze raz cię zobaczymy, będzie gorzej.
-Dlaczego? - szeptał Armin, jego głos był słaby i drżący.
-To nie twoje miejsce, Armin - odpowiedział Connie, patrząc na niego z góry.
- Nigdy nie pasowałeś do nas. Lepiej będzie dla wszystkich, jeśli znikniesz. - Dodał i wymierzył w chłopaka cios. W tamtym momencie, w Blondynie coś pękło. Wyciągnął schowany pistolet, który trzymał w kieszeni swojego kostiumu. Wycelował w chłopaka i wystrzelił. Trafił w głowe, zabijając go na miejscu. Armin wpatrywał się w martwe ciało Connie'ego, jego ręce wciąż drżały od szoku po oddaniu strzału. Mikasa, widząc to, zamarła na moment, a potem zaczęła cofać się w stronę rzeki, jej oczy szeroko otwarte ze strachu i niedowierzania.
-Armin, co ty... - zaczęła, ale jej głos zadrżał i urwał.
-Muszę się bronić - powiedział Armin, jego głos był zimny i mechaniczny, jakby już nie miał w sobie emocji. W jego oczach była jedynie determinacja. Wycelował pistolet w Mikasę, a jego palec zadrżał na spuście.
-Proszę, Armin, przestań! - Mikasa krzyknęła, próbując się odsunąć.
Armin nacisnął spust. Strzał rozniósł się echem nad rzeką, a kula trafiła Mikasę w nogę. Upadła na ziemię, krzycząc z bólu i chwytając się za krwawiącą ranę. Z trudem próbowała się odczołgać, ale Armin już wstał i ruszył w jej stronę, zdeterminowany dokończyć, co zaczął.
CZYTASZ
*𝖘𝖒𝖎𝖑𝖊* [eremin]
FanfictionW świecie zepsutym i pełnym chaosu, życie samotnego nastolatka, z problemami psychicznymi może być ciężkie. Los Armina, zmienił się o 180 stopni. Zaledwie kilka miesięcy temu wydawało się, że każdy dzień to walka o przetrwanie, a codzienność była ok...