- Peter! - zawołała ciocia May budząc chłopca ze snu.
Peter przetarł zaspane oczy, po czym wzdychając zawołał:
- Już idę!
Wewnętrznie miał ochotę płakać, ponieważ była sobota, 7:00 rano, ciocia May położyła go 5 godzin temu, a on był tak niewyspany, że kręciło mu się w głowie.
Chciał iść spać wcześniej niż 2:00 w nocy, ale jego ciocia po kilku kieliszkach wina zdecydowała, że wybiorą się na nocny spacer, podczas którego Peter zaczął płakać ze strachu i zmęczenia.
Peter nie rozumiał dlaczego go ze sobą ciągnęła. Wiedział tylko, że jakby się nie zgodził byłaby strasznie zła.
W zeszłym tygodniu nie chciał jeszcze wracać z placu zabaw, a za karę May wyrzuciła do śmietnika jego ulubioną przytulankę bez której nie mógł spać. Dostał ją od swoich rodziców i na każdą myśl o straconej pamiątce chciało mu się lamentować.
Nie zrozumcie go źle - May była wspaniałą kobietą, ale jeśli chodziło o zajmowanie się Peterem to daleko jej było do doskonałości.
- Co się stało, ciociu? - zapytał 8-latek wchodząc do kuchni. Na stole leżało gotowe śniadanie.
- Właśnie dostałam list ze Stark Industries, że zostałeś przyjęty na staż! - zawołała uradowana.
Peter czuł się wniebowzięty.
- Ale jak to możliwe? - zapytał zdezorganizowany. - Nie zapisywałem się nigdzie.
- To nieważne kochanie, ważne jest to, że wreszcie doceniono twój wielki mózg, oraz to, że staż jest płatny.
- C-co? Przecież nas na to nie stać! - Peter zawołał zrozpaczony.
May zachichotała.
- Nie, nie głupstasku, oni nam zapłacą!
Peter zaczął skakać z radości.- Czy to nie cudownie? Ale jak to się stało, przecież nie zgłaszałem się na żaden staż.
- Pewnie szkoła wystawiła ci opinię małego Einsteina - zachichotała May.
Peter zaczął uśmiechać się od ucha do ucha. Taka pochwała ze strony cioci May była nie lada wyczynem.
- No dalej, zjedz śniadanie i ubierz się w coś ładnego. Coś bardziej eleganckiego niż te łachmany.
Peter spojrzał na swoje postrzępione ubranie. Jego piżama była za krótka, w kilku miejscach dziurawa i używana zapewne od kilku pokoleń.
Pośpiesznie zjadł śniadanie i pobiegł ubrać się w wyblakłe spodnie od garnituru i koszulę z niewielką plamą na plecach. Czuł się tak, jakby ten dzień miał być najlepszym w jego życiu.
***
Tony Stark przechadzał się po swoim laboratorium słuchając narzekającej Pepper.
- Tony, mówiłam ci już wielokrotnie, że musisz mieć osobistego stażystę. Wiesz jak dobrze to wpłynie na twój wizerunek?
- Nie będę niczego robił pod publikę. Użeranie się z tymi bachorami za dobry wizerunek jest śmiechu warte.
- Właściwie nie masz w tym wyboru, ponieważ już zatwierdziłam kilku kandydatów. Na szczęście każdy z nich jest studentem, dlatego nie musisz się nimi zajmować, ale proszę cię chociaż spróbuj poświęcić im odrobinę uwagi.
- Uh, no dobra! - westchnął zrezygnowany Tony.
Wiedział, że tej kłótni nie wygra. Cieszył się, że przynajmniej wszyscy kandydaci byli dorośli. Nie znosił obecności dzieci. Wszystko brały do ust, dotykały i miały tendencję do lekkomyślnych zachowań.
- Super - Pepper uśmiechnęła się zadowolona. - Masz spotkanie o 9:00 z pierwszym z nich - powiedziawszy to wyszła z laboratorium.
Tony opadł na krzesło zrezygnowany. Zapowiadał się długi dzień.
CZYTASZ
Za zamglonym lustrem
FanfictionPeter Parker - zaniedbywany 8-latek, który dzięki swojemu geniuszu dostaje się do programu stażowego Stark Industries. Tony Stark, który początkowo nienawidzi obecności dzieci, wkrótce zachwycony geniuszem chłopca dowiaduje się, że tak naprawdę zaws...