Rozdział 9

423 16 0
                                    

- Kto wreszcie zaszczycił mnie swoją obecnością? - zapytała zirytowana May, w momencie, w którym Peter wszedł do mieszkania.

Peter przełknął ślinę ze strachu. Przynajmniej nie było tak źle, ponieważ May była trzeźwa, więc zapewne tym razem obrazi go w większości słownie, a nie fizycznie.

- Przepraszam ciociu, nie chciałem źle się zachować, po prostu bardzo się bałem, a Tony zaproponował...

- CO TY DO CHOLERY SOBIE MYŚLAŁEŚ JADĄC Z NIM BEZ MOJEGO POZWOLENIA?! - May wreszcie wybuchła. - Powiedziałam ci, że masz zostać w domu, a nagle dostaję telefon od cholernego Tony'ego Starka, który "informuje" mnie, że nie wracasz do domu!

- Przepraszam... - Peter zaczął płakać ze strachu przed furią cioci.

- Ten cały Stark kiedyś się doigra... Mogłeś zrobić więcej Peter! Mogłeś się nie zgodzić jechać z nim! Przez ciebie wróciłam wczoraj do domu zmęczona po pracy, a nie czekał na mnie obiad! Myślisz, że dlaczego cię tu trzymam ty bezużyteczny...

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. May spojrzała podejrzliwie na Petera, jakby to była jego wina i szeptem powiedziała mu, że ma być cicho i otrzeć te sztuczne łzy.

May otworzyła niepewnie drzwi, a tam stał Tony Stark. Oczywiście, a któżby inny?

- Dzień dobry May - powiedział Tony szorstkim głosem.

Wciąż był zły na May za jej bezmyślność w zostawieniu Petera samego. Aż strach myśleć jak chłopiec sam by sobie poradził z koszmarem, który miał w nocy. A wszystkie posiłki? Kto by pomógł Peter'owi się umyć? Tony wewnętrznie wzdrygnął się na te myśli.

- Witam, Tony. - May powiedziała zdziwionym, lekko zbyt przymilającym się głosem. - Co cię tu sprowadza?

- To - Tony wyciągnął zza pleców pluszowego misia, którego niedawno kupił Peter'owi w prezencie. Była to mała maskotka brązowego misia z niebieską koszulką. - Peter musiał zostawić go w samochodzie. Mogę wejść?

May chciała odpowiedzieć, że to nie najlepszy moment, ale przerwał jej Peter, który rzucił się Tony'emu w ramiona i zapłakał głośno w jego szyję. Tony zaskoczony podniósł Petera i zaczął szeptać mu do ucha uspokajające słowa.

- Spokojnie dzieciaku. Co się stało? Tęskniłeś za misiem? Dlatego płaczesz?

- N-nie! Tęskniłem za tobą! - Peter załkał jeszcze głośniej.

Serce Tony'ego właśnie eksplodowało z natłoku tak wielu uczuć. Teraz mężczyzna wiedział tylko tyle, że sam z siebie nie będzie w stanie puścić swojego małego chłopca.

- Chodźmy do twojego pokoju, położę cię spać, dobrze? Musisz być zmęczony - Tony powiedział ze swojego obecnego położenia na korytarzu klatki schodowej.

To stwierdzenie było właściwie pytaniem skierowanym do May. Tony prosił o pozwolenie. Całe swoje życie Tony brał co chciał, a teraz okazuje się, że w kwestii na której najbardziej mu zależy musi prosić o zgodę.

- Proszę - powiedziała May przepuszczając Tony'ego do środka, choć robiła to z niechęcią.

W głowie May Tony był obecnie bezczelnym bogaczem. Dosłownie miał teraz na sobie marynarkę, chociaż nie ubierał się jakoś specjalnie elegancko. Ale z drugiej strony będzie miała ogarniętego bachora bez kiwnięcia palcem.

Za zamglonym lustremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz