7

8.9K 60 4
                                    

Wydałam z siebie trzy niemrawe szczeknięcia gdy mój pęcherz dał o sobie znać. Wszystkie oczy natychmiast spadły na mnie, przez co jeszcze bardziej się spięłam. Mateo pierwszy poderwał się z miejsca i założył mi smycz lekko za nią ciągnąc. Zaparłam się mocno całym ciałem.

- No chodź. Potrząsnęłam głową dając znak że tego nie zrobię.

- W takim razie po co zawracasz głowę - westchnął.

- Daj - Harry zabiera smycz z jego dłoni. Otacza mnie dziwne poczucie bezpieczeństwa.

- Dokąd się wybierasz? - dobiegł mnie szorstki głos. Uniosłam lekko głowę i ujrzałam głównego sprawcę mojego nieszczęścia. Stał niczym skała taksując wzrokiem Harry'ego.

- Aura potrzebuje skorzystać z toalety.

- Liderowi nie wypada zostawiać gości, nieprawdaż?

Słyszę za sobą ciężkie kroki. Panika natychmiast zatapia we mnie swoje szpony.

- Idziemy - Wzdrygnęłam się na chłodny ton Mateo, ale mimo to nie posłuchałam polecenia.

- Nie chcę z nim iść - przysuwam się do nogi bruneta.

- Słabi z was treserzy - ripostuje Mistrz

- Idź z nim Auro - naciska Harry.

Szlam niczym owca prowadzona na rzeź.

- Zapraszam - z teatralnym rozmachem otworzył drzwi. Byłam pewna że wejdzie za mną jednak on poluzował smycz i pozostał na korytarzu. Tym razem rozejrzałam się uważniej. Zewsząd otaczał mnie przerażająco wysoki, kamienny mur. Szansa na ucieczkę była zerowa. Załatwiłam fizjologiczną potrzebę i dołączyłam do mężczyzny.

- Wyjmę ci zatyczkę, nosisz ją już kilka godzin i pewnie ci w niej niewygodnie - oznajmił tonem pełnym obłudnej troski. Przyłożył dłoń do moich pleców i sunął po nich aż jego palce musnęły moje pośladki. Poderwałam się do góry a wtedy on złapał mnie niczym marionetkę i wepchnął do jakiegoś pomieszczenia.

- Twój opór jest uroczy ale mamy mało czasu - dzierżąc w dłoni smycz, drugą otworzył szufladę biurka i wyciągnął strzykawkę. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem szukając czegoś, co pomoże mi w oswobodzeniu się. Chwyciłam ze stolika czarny wazon i cisnęłam nim w mężczyznę. Oberwał w ramię, mimo że próbował się uchylić a krucha porcelana potłukła się w drobny mak. Odpięłam smycz i złapałam za klamkę

- Głupia pizda - usłyszałam za sobą. Biegłam długim korytarzem niemal wpadając na Harry'ego.

- Proszę, chroń mnie - wydyszałam. Panika znowu objęła mnie swoimi mackami. Nie mogłam złapać tchu. Moje płuca zrobiły się za ciasne. Opadłam na podłogę uderzając plecami o ścianę. Mężczyzna przykucnął i ujął moją twarz kierując ku sobie. Spojrzałam na niego przez zamglony obraz.

- Uspokój się i oddychaj. Zaczerpnij powietrza i powoli wypuść ustami.

Uczyniłam według jego polecenia. Czułam jak ciężar zlokalizowany w klatce piersiowej stopniowo ustępuje 

- Nie pozwól im mnie więcej dotykać  - wyszeptałam błagalnie biorąc koleiny wdech. Wzdrygnęłam się na dźwięk głośnego śmiechu.

- Daleko nie uciekłaś wojowniczko

- Nie, odejdź, nie zbliżaj się do mnie - powtarzałam jak w transie obejmując się ramionami.

- Zaraz się odprężysz - zamruczał Mateo obracając w palcach strzykawkę.

- Odejdź - wysyczał Harry.

- Stary, ona mnie zaatakowała. Chciałem jej tylko wyjąć zatyczkę. Potrzebuje teraz czegoś co ją uspokoi.

- Powiedziałem odejdź - odparował ostrzegawczo.

- Carter nie ceregieli się tak jak ty - splunął na ziemię posyłając spojrzenie pełne pogardy.

- Jakiś problem? - gdzieś po prawej stronie rozbrzmiał znajomy, chropowaty głos

- On jest problemem - rzucił Mateo.

Wargi mężczyzny uniosły się lekko - Zapraszam więc do stołu.

- Do nogi - gwizdnął Mateo. Zignorowałam jego polecenie.

- Chodź Auro - słysząc rozkaz bruneta poderwałam się z miejsca. Mężczyźni dołączyli do Karima zasiadając przy dużym dębowym stole. Uklękłam na podłodze tuż obok Harry'ego.

- Moi koledzy wyszli zawiedzeni - rozpoczął Mistrz wyjmując z kieszeni marynarki czarną zapalniczkę wraz z paczką drogich cygar. Bierze jedno a później częstuje Harry'ego który odmawia - czyżby Aura wpadła ci w oko?

- Nie zależy mi na niej - oświadczył beznamiętnie a mnie coś zakuło w piersi.

- Twój dzisiejszy czyn pokazał że jest inaczej - drążył wypuszczając smugę dymu z ust.

- Po prostu nie lubię być po kimś.

Mężczyzna skwitował jego słowa uśmiechem.

- Jeden z kolegów Cartera nie czuł się pewnie w roli dominującego, więc uczyniłem go uległym. Drugi z nich, Tristan, nie pochwala przemocy jaką stosuje jego lider. Postanowiłem zrobić wymianę. Zapobiegnie to konfliktom.

- Czy możemy odejść po pierwszym przestawieniu? - padło zapytanie z ust Karima.

- Nie cofnę swoich słów.

Ugasił cygaro w szklanej popielniczce dając do zrozumienia że zakończył dyskusję po czym opuścił pomieszczenie. W niedługim czasie zjawia się wysoki szatyn o atletycznej posturze. Nie licząc szczupłego blondyna który jak mogłam się domyślić podzielił mój los, wszyscy wyglądali jakby większość swojego czasu poświęcali wielogodzinnym treningom. Nagle pomyślałam o Victorii i o piekle jakie zgotuje jej ta trójka potworów. Głos Tristana rozgonił moje myśli.

- Przerabiałeś z nią komendy? - spytał skupiając na mnie wzrok. Oplotłam się ramionami zawieszając spojrzenie na drewnianych płytkach.

- Tak - mruknął zdawkowo Harry zakładając mi smycz - chodź.

Ruszyłam powoli z brunetem. Po mojej drugiej stronie kroczył szatyn. Harry nacisnął klamkę otwierając drzwi do swojej sypialni.

- Myślę że powinna się najpierw odświeżyć - stwierdził Tristan wchodząc za nami

- Zgubiłeś tu coś? - warknął brunet.

- Możliwe.

- Nie zapraszałem cię tutaj - odrzekł mierząc go wzrokiem. Tamten spojrzał jeszcze raz w moją stronę i wyszedł. Harry przysiadł na krańcu łóżka bacznie mnie obserwując

- Powiedz mi, co wydarzyło się pod moją nieobecność

- Pamiętam tylko ich palce, póżniej urwał mi się film... - wyszeptałam wbijając paznokcie w dłoń. Ciężko było mi mówić o takich rzeczach

- Kurwa. Gdy przełknął ślinę na jego szyi zapulsowała żyła. Mężczyzna podniósł się i podszedł do mnie.

- Podejdź do łóżka i połóż się na brzuchu.

Zadygotałam co nie uszło jego uwadze.

- Spokojnie, chcę ci tylko wyjąć zatyczkę.

Wyciągnął do mnie dłoń którą chwyciłam. Położyłam się na materacu i zamknęłam powieki. Przeszedł mnie dreszcz kiedy grzbiet jego dłoni otarł się o moje pośladki. Postępował z niesamowitą delikatnością, ale i tak z moich ust uleciało stęknięcie na to nieprzyjemne uczucie. Po chwili moje ciało było wolne.

- Teraz zabiorę cię do spa. Umyjesz się a później cię nakarmię.

Letni obóz BDSM [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz