Rozdział 8

15 3 13
                                    

(Do I wanna know?)

If this feelin' flows both ways?

-Arctic Monkeys "Do I wanna know?"

Levi

Liv wstała z murka i zmierzyła Catherine oceniającym spojrzeniem. Nie powiedziała słowa do niej, ani do naszych znajomych. I może lepiej. Ale skierowała się w moją stronę i stając na palcach szepnęła mi na ucho trzy słowa.

-Na bank lezba.

Potem zaśmiała się cicho i pocałowała mnie w policzek. Na początku jedynie zmieszałem się jej zachowaniem, potem zacząłem analizować słowa, które do mnie powiedziała.

***

Użyłem moich ulubionych perfum, założyłem coś luźniejszego, wziąłem gitarę i usiadłem przy łóżku. Co mogły znaczyć słowa Liv? Co ona wiedziała o Catherine, to najważniejsze. Jakiś kobiecy instynkt? O co chodziło?

Moje myśli nie mogły i nie chciały ustać w miejscu, więc początkowo wyciągnąłem spod łóżka notatnik i je tam zapisywałem. Gdy to nie pomogło, postanowiłem wymyślić nową melodię. Nie mogłem się niestety skupić. Wziąłem, więc gitarę. Włożyłem do wieży płytę Billy'ego Joela i zacząłem brzdąkać. Z szuflady wyjąłem zeszyt z nutami i po wyłączeniu muzyki skomponowałem melodię do Uptown Girl. Takie same jak tekst tej piosenki miałem odczucia do Catherine. Jej ciotka miała ogromny dom, mogę się założyć, że dziewczyna także była bogata. Może się tak nie nosiła, ale czułem, że jest ona z wyższych sfer. Miałem nadzieję, że może kiedyś zakocha się we mnie. W tym zwykłym chłopaku z podwórka.

Moje rozmyślania i granie na gitarze przerwało powolne uchylanie się drzwi.

-Levi? - usłyszałem głos mojej siostry. - Mogę wejść?

Skinąłem głową, a dziewczyna zamknęła za sobą drzwi.

-Przepraszam - szepnęła. - Za to z Marcusem.

-Spokojnie, już ci to wybaczyłem - mruknąłem sam wiedząc, że to nieprawda.

-Wiem, że chcesz mnie tylko pocieszyć - westchnęła. - Ale ja naprawdę żałuję, wiem ile przykrości ci sprawił.

-Nie tyle, co sprawił przykrość, ale tyle, że okazał się fałszywy - odpowiedziałem szczerze. - Nie wiem co w nim widzisz.

-On...- zaczęła. - Jego rodzice niedawno się rozstali. Przeżywa to. Bardzo.

-Oh...bardzo mi przykro – szczerze się zasmuciłem. - Nie wiedziałem.

-Ja też - pokiwała głową Lucia. - Póki nie przyszedł i nie poprosił mnie o pomoc.

Westchnąłem. Rozumiałem moją siostrę. Miała dobre i miękkie serce, sam pewnie bym tak postąpił.

-Ale mniejsza o to - postanowiła zmienić temat. - Gotowy?

-Gotowy - uniosłem wysoko głowę. - Ulubione rodzeństwo wkracza do akcji. Jedziemy.

***

Na miejscu zobaczyłem kilka znanych mi samochodów i przewrócony rower Catherine. Była już. A ja niezmiernie nie mogłem się doczekać, aż ją spotkam. Dzisiaj, dzisiaj chciałem zaszaleć. Chciałem, aby ta impreza została w mojej pamięci na długo.
Weszliśmy do nieznanego wielu osobom klubu i wtedy Lucia jakby rozpłynęła się w powietrzu. Od razu ktoś do niej zagadał, a ona zaaferowana nowymi plotkami już tam została. Ja poszedłem w głąb domu, aby poszukać Catherine. Nie było to trudne zadanie, bo siedziała na blacie kuchennym wraz z Malią i Lukiem. Na jej twarzy rysował się wyraz zdziwienia i ogromnego zmieszania.

-Muszę na chwilę zabrać moją panią ze sobą - uśmiechnąłem się szeroko i pomogłem dziewczynie zejść z blatu. - Mam nadzieję, że miło się rozmawiało.

Malia odpowiedziała mi jedynie uśmiechem, a Luke podrapał się po karku. Coś definitywnie było nie tak. Catherine pozwoliła mi się zaprowadzić do dużego pomieszczenia zwanego parkietem i nawet ze mną zatańczyła.

-Liv mnie chyba nie lubi - powiedziała nagle.

Ściągnąłem brwi, bo nie wiem czy się przesłyszałem, czy właśnie to powiedziała.

-Liv mnie chyba nie lubi - powtórzyła głośniej.

-Nie mam pojęcia jak jest, szczerze mówiąc - uśmiechnąłem się smutno. - Ale Lucia i Malia zdecydowanie cię polubiły.

-Naprawdę? - uśmiechnęła się.

-Moja siostra cały czas gadała o Tobie w samochodzie - zaśmiałem się. - Jaka to ty jesteś śliczna, ale nie masz gustu. Powtórzyła to chyba z siedem razy, aby mi udowodnić, że się nie nadaję.

-Nadajesz się - odsunęła się ode mnie i zmierzyła mnie wzrokiem. - Troszeczkę.

-Troszeczkę? - zdziwiłem się.

-No...tak odrobinkę - zaśmiała się. - Jeśli miałabym być szczera.

-Ranisz moje uczucia, dziewczyno z miasta.

-Cóż, czasami trzeba robić nadzieję chłopcom z podwórka - usłyszałem za plecami Catherine głos Liv. - Lucia poszła się zabawić z Marcusem, wezmę twoją koleżankę pod opiekę.

Popatrzyłem na moją brązowowłosą towarzyszkę pytająco. Skinęła głową, więc odszedłem. W co Lucia sobie pogrywała? Dopiero co mnie przepraszała.

W kilku krokach wbiegłem na piętro, ale nie widziałem tam nikogo. Przeglądnąłem każdy pokój, ale oprócz dwójki całujących się na oko trzydziestolatków nie znalazłem tam nikogo konkretnego. Wyszedłem na dwór, ale tam też nie było po nich śladu. Dopiero potem zobaczyłem Marcusa na korytarzu. Nie było z nim Lucii.

Zrozumiałem, że Liv mnie oszukała.

Wróciłem na parkiet i rozglądnąłem się w poszukiwaniu dziewczyn. Zobaczyłem, że razem tańczyły, a Liv trzymała Catherine za talię. Co raz bardziej się do siebie zbliżały, obydwie się śmiejąc.

Wtedy. Wtedy stało się coś, czego już długo nie zapomnę. Czy chciałem to widzieć? Nie. Wolałem, żyć w niepewności.

Liv pocałowała Catherine, a ja na dobrą minutę zastygłem w miejscu.  


Letnie RadościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz