Rozdział 3

18 2 0
                                    

ISA

Gdy weszliśmy do starej rezydencji poczułam się bardzo dziwnie i nieswojo. Może nie było w tym nic takiego dziwnego przez zapach unoszący się w całym domu. Niepokój był rozlany po całym moim ciele, podczas samotnego zwiedzania kuchni na dole. Krzątałam się dość długo, ale nic niezwykłego się nie działo. Odrażał mnie straszny zapach stęchlizny, który był naprawdę nie do zniesienia, ale nie przejęłam się tym aż tak bardzo jak powinnam. Nagle coś jakby przejęło kontrolę nad moim umysłem, stałam na samym środku holu, domu w, którym nawet nie powinno nas być. Przez głowę przewijały mi się jakieś ciemne obrazy, ale nawet nie zdążyłam się im dobrze przyjrzeć, a co dopiero je zapamiętać. Czułam się jak w jakimś amoku, nie mogłam się z tego wyrwać. Jedyne co słyszałam to jakieś szmery obok salonu i cień obok mnie. Gdy już miałam się z tego wybudzić, w mojej wyobraźni (albo i nie) powstał obraz przedstawiający ręce trzymające się framugi drewnianych drzwi. Nie miałam bladego pojęcia czy to coś jeszcze powróci do mojej głowy, czy jednak zginęło już na zawsze. Pomyślałam, że nie powiem o tym nikomu nawet Crystal. Nie chciałam aby pomyśleli o mnie jako obłąkanej bo to przecież nie było normalne. Może po prostu wyobraźnia płatała mi figle. Ale jednak i tak o tym im nie powiedziałam. Po minucie( jak się okazało, dla mnie trwało to przynajmniej piętnaście minut) stania w bez ruchu usłyszałam wrzask Betty, byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co robić, zamarłam widząc ją szamotającą się bezwładnie na podłodze, a przecież nikogo obok niej nie było. Wybudził mnie dopiero krzyk Crystal.

- Dlaczego jej nie pomagacie!? - oburzyła się i jak najszybciej pognała do brunetki. Dopiero wtedy zauważyłam, że obok mnie stał Michael, może to on był tym cieniem, który wtedy widziałam? A może nie. Chłopak zdawał się być w wielkim szoku, ale nie takim w jakim byłam wtedy ja. Jego źrenice nie były rozszerzone jak moje w tamtym momencie( jak mi później opowiedziała Crystal). Po prostu wyglądał jakby co dopiero zobaczył najlepszą przyjaciółkę wijącą się po podłodze ze strachu gdy przed nią nic nie było. Nie było czasu na namysł. Wszyscy pomogliśmy jej wstać i wybiegliśmy na spróchniały taras przed domem. Wszyscy wsiedliśmy na rowery i udaliśmy się w stronę jezdni. Pewnie cała nasza czwórka wracając z tej rezydencji myślała już o tym, że za żadne Chiny tam nie wrócą.

Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy w jakim dużym błędzie byliśmy

Przy wyjściu z lasu żadne z nas się nie pożegnało, nie pomachało ani nie przytuliło jak mamy to w zwyczaju. Nawet nikt się nie odezwał, każdy po prostu rozjechał się w strony własnych domów. Po dzisiejszej wycieczce było można się spodziewać wszystkiego, ale na pewno nie tego. Z tego domu panowała jakaś nie wytłumaczalna aura, która nie dawała mi spokoju przez całą noc. Moje myśli cały czas były obciążone wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Było to tak bardzo niepokojące, że aż ciekawe. Zaciekawiłam się strasznie ( jak prawdopodobnie wszyscy) co zobaczyła nasza przyjaciółka i czy może to było to samo co widziałam ja? Czy w ogóle po tej sytuacji dowiemy się tego jeszcze?

Secrets of the cursed houseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz