Rozdział 8

13 2 0
                                    

Crystal

Kilka dni później znowu spotkaliśmy się na osiedlu, gotowi aby zmierzyć się z czymkolwiek los nam narzuci. Myślałam o tym co się działo przez prawie cały czas, żołądek ściskał mi się na każdą myśl o tamtym miejscu. Ciągle odczuwałam stres, ale nie do końca byłam pewna czemu. Czy to przez to, że odstawałam od reszty pod względem tamtych wydarzeń? Naprawdę nie chciałam tego wiedzieć, czułam, że w tym przypadku lepiej nad tym nie rozmyślać. Na początku było wszystko dobrze, jeździliśmy na rowerach, rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a w tle leciała nasza ulubiona muzyka, ale wszystko zaczęło się zmieniać gdy byliśmy bliżej lasu i tego miejsca. W tamtym momencie cała nasza czwórka czuła niepokój, byłam tego pewna. Muzyka przestała lecieć, a rozmowy i śmiechy ucichły, została tylko głucha cisza. Gdy jechaliśmy przez znaną nam ścieżkę, czułam jak przyśpiesza mi bicie serca, a ekscytacja gości się w moich żyłach, ale również w pewnym sensie nostalgię. To było dziwne, ale coś przez ten cały czas ciągnęło mnie do tego domu i zrozumiałam to dopiero gdy stanęliśmy przed dużymi, starymi drzwiami rezydencji. Może i każde z nas przeżyło tu swoje najgorsze chwile w życiu, ale i tak każde z nas nie mogło powstrzymać swojej ciekawości przed tym co jeszcze skrywa to miejsce. Cała nasza paczka zrobiła dokładnie to samo co pierwszego razu gdy tu byliśmy, rozdzieliliśmy się. Nie zbyt patrzyłam gdzie szła reszta, bo coś nie pozwalało oderwać mi wzroku od domu. Analizowałam wszystko co się dało, a moja głowa była wypełniona milionem myśli naraz. Chciałam wiedzieć wszystko i nic w jednym momencie. Z jednej strony ciekawiło mnie czego jeszcze nie wiemy i do czego może nas to wszystko zaprowadzić, a z drugiej strony czułam, że im więcej wiemy tym w większe kłopoty się pakujemy.  Gdy przechodziłam się po jednym z pomieszczeń, przejechałam palcem po starej komodzie. Góra kurzu zebrała się na moim palcu, a ja skrzywiłam się i szybko zdmuchnęła m brud ze skóry. Ciekawe od ilu lat nie było ty żywej duszy, bo dla mnie było to pewne, że to co tu jest nie jest żywe ani dobre. Chodziłam zgubiona w swoich myślach gdy nagle usłyszałam dźwięk przewracanych rowerów. Zmarszczyłam brwi bo przecież byłam pewna, że wszyscy oparliśmy je o drzewa tak aby się nie wywróciły. Nie byłam pewna czy reszta też to usłyszała, bo nawet nie wiedziałam gdzie byli. Minęła chwila ciszy, a wtedy usłyszałam coś jeszcze dziwniejszego. Muzykę. Ale to nie była normalna muzyka, to był dźwięk w którego użyli w horroze "Martwa cisza" z 2007 roku. Dokładnie wiedziałam, że to jest to. Kiedyś gdy byliśmy w 5 klasie podstawówki, cała nasza czwórka zrobiła przedstawienie  o mordercy. Tak...wiem jak to może brzmieć, jedenastolatkowie piszący scenariusze o mordercy? Napewno nie było to normalne, ale co mogliśmy na to poradzić, że tak nasza wyobraźnia zaczęła działać tak a nie inaczej? Podczas przedstawienia leciała właśnie ta piosenka, żeby dodać "klimatu". Prawdę mówiąc scenariusz nie był jakoś bardzo zły, wiadomo, że było pełno błędów, ale był dosyć ciekawy. Problem był w tym, że w połowie wszyscy zaczęliśmy się śmiać zamiast płakać, bo morderca nas zabijał.  Zaśmiałam się na to wspomnienie, ale nadal jedna rzecz została nie wyjaśniona. Jak do cholery włączył się głośnik, skoro na sto procent go wyłączałam?

Secrets of the cursed houseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz