Kiara

47 5 2
                                    

Starała się nie otwierać ust w zachwycie.
Metalowe schodki podstawione specjalnie dla nich prowadziły do przepięknej czarnej maszyny, odcinającej się kolorem od szarej płyty lotniska.
Jej rodzice byli dziani, ale ojciec zawsze wychodził z założenia, że nie ma potrzeby wydawania pieniędzy na takie głupoty jak prywatny odrzutowiec. Jeśli potrzebował się gdzieś szybciej dostać, jego klienci zawsze służyli mu swoimi zabawkami.
Zupełnie inne podejście musieli mieć rodzice Kovu. Marmurowe blaty, pokryte prawdziwym srebrem wykończenia i ciemne, aksamitne fotele. Znała przepych aż za dobrze, ale to wnętrze wręcz tonęło w luksusie.
– Życzą sobie państwo kieliszek szampana? – Stewardesa ubrana w zdecydowanie za krótką spódniczkę i wysokie szpilki prowokowała dwuznaczne myśli. W dodatku pochłaniała Kovu wzrokiem, który zdecydowanie wykraczał poza tak zwaną wzorową obsługę.
– Może potem. A na razie, Ingrid, nie przeszkadzaj nam, proszę, o ile nie zostaniesz zawołana.
„Damn..." – Kiara poczuła ciepło biegnące z okolic podbrzusza aż do czubka głowy. Ten władczy ton i wyprostowana postawa sprawiły, że chłopak jakby zmężniał. Mogła sobie jedynie wyobrazić, jak ukryte za lustrzanymi okularami oczy patrzą na kobietę z wyższością. A obraz ten był niezmiernie kuszący.
Założyła nogę na nogę i zacisnęła mocno uda. Jess miała rację, gdy mówiła, że nie ma nic bardziej podniecającego niż władza i pieniądze.
– Te fotele się rozkładają? – szepnęła wprost do ucha Kovu, muskając je delikatnie językiem. Z satysfakcją zobaczyła, jak oczy stewardesy zwężają się z zazdrości. Kiara w pełni rozumiała, co czuje, i to tylko jeszcze bardziej ją nakręcało. Ten chłopak był cholernie atrakcyjny. I należał do niej.
– Chciałam tylko dodać...
– Ingrid, powiedziałem. Nie przeszkadzaj.
Kobieta niechętnie skinęła głową. Przeszła na przód samolotu i zaciągnęła za sobą zasłony oddzielające część dla załogi od tej dla pasażerów. Chłopak objął Kiarę w pasie i przyciągnął do siebie.
– Tam dalej jest bardzo wygodna kanapa – mruknął prosto w jej szyję, na której zostawił zmysłowy pocałunek.
Dziewczyna zadrżała, czując narastające napięcie. Fizyczna bliskość to było coś, co zawsze przyciągało ich do siebie. A ona dzisiaj nie zamierzała zwiększać dystansu nawet o milimetr. Zbyt długo na to czekała.
Złapała Kovu za dłoń i pociągnęła za sobą, żeby poprowadzić go w stronę kanapy. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła błyszczącą skórę oraz futrzany koc. Jej mózg już zdążył podsunąć kilkanaście scenariuszy na temat tego, w jaki sposób mogą przez trzy godziny lotu wykorzystać to miejsce.
„Po wszystkim przyda się solidne mycie mebli i podłogi. Nie mówiąc już o praniu" – zaśmiała się w myślach, a na głos powiedziała:
– To jak chcesz się za to zabrać?
Usiadła uwodzicielsko na kanapie, założyła nogę na nogę i oparła obie ręce o wezgłowie. Wyprężyła się, eksponując wszystkie swoje atuty.
Wzrok Kovu zabłądził na jej dekolt. Dobrze, że zdecydowała się na koronkową czarną bluzkę. Stanik typu push-up robił robotę. Gdyby nie to, że chłopak właśnie przełknął ślinę, zapewne ta ściekłaby mu aż na brodę.
– Tak, jak na to zasługujesz – powiedział gardłowym głosem.
Aż zadrżała. Miała ochotę westchnąć, ale powstrzymała dźwięk, zanim zdążył opuścić usta. Uwielbiała, kiedy zwracał się do niej w ten sposób.
Zbliżył się i pocałował ją w usta. Powoli, zmysłowo.
Pozwoliła się poprowadzić, zupełnie jak na parkiecie. On wskazywał kierunek, a ona podążała za nim.
Zarzucił obie jej ręce na swoją szyję. Kiara od razu zatopiła palce we włosach chłopaka, rozkoszując się tym dotykiem. Kovu wsunął dłoń pod jej plecy i jednym szybkim ruchem ustawił ją wzdłuż kanapy. Poczuła miękkie futro pod głową. Przymknęła oczy i pozwoliła, aby zniewalająca woń męskich perfum pieściła jej zmysły.
Całe ciało momentalnie stało się dużo bardziej wrażliwe. Oddech cięższy. Serce przyspieszyło. Mózg przełączył się na wyższe obroty i rejestrował każdy krótki ruch Kovu, jakby chłopak wygrywał staccato na jej skórze.
Całując szyję i dekolt, powoli uwalniał ją ze skórzanej kurtki. Kiara uniosła klatkę piersiową, aby pomóc mu w tej czynności. Opadła na futro w tym samym momencie, w którym kurtka z cichym szmerem wylądowała na ziemi.
Pocałunki Kovu przyspieszyły, tak samo jak ich oddechy.
Sięgnęła dłonią do paska spodni chłopaka.
– Witaj, synu.
Kiara gwałtownie otworzyła oczy.
Zaraz za rozchyloną czerwoną zasłoną stał ojciec Kovu. Powoli sączył alkohol ze szklanki z rżniętego kryształu. Uśmiechał się przy tym tak, jakby oglądał zabawną scenę w filmie, a nie swojego syna i jego dziewczynę w dość... niezręcznej sytuacji.
Poczuła, jak cała krew, która do tej pory buzowała w jej trzewiach, momentalnie przenosi się do rąk i nóg. Poruszyła się niespokojnie, ale chłopak widocznie jeszcze nie do końca zorientował się w sytuacji, bo dalej leżał na niej i przygniatał ją swoim ciałem.
Fuknęła niezadowolona i popchnęła ramię Kovu, starając się zrzucić go z siebie. Nie sądziła jednak, że zrobiła to tak mocno. Choć w sumie bardziej prawdopodobne było, że tym razem po prostu nie zgrali swoich ruchów. Bez względu na to, jaki był powód, chłopak – próbując się ratować – pociągnął ją za sobą. Rąbnęła o ziemię obok niego, aż zadzwoniły jej zęby.
– Au! – wysyczała bardziej z wściekłości niż z bólu.
– To chyba twoje. – Spojrzała w górę i ujrzała ojca Kovu. Stał tuż nad nimi. W ręku zaś dzierżył jej skórzaną kurtkę.
– Dziękuję – powiedziała cicho, po czym zabrała ubranie. Niezgrabnie podniosła się z podłogi i szybko włożyła je na siebie. Zapięła suwak aż pod szyję. Policzki dosłownie paliły ją od rumieńców, które pokryły zapewne również jej uszy.
Kovu wreszcie zdołał wstać z podłogi. Nerwowo otrzepał ubranie. Jego okulary gdzieś się zawieruszyły, dzięki czemu Kiara zorientowała się, że nie tylko ona czuła zakłopotanie. Spojrzenie chłopaka upewniło ją, że nie była to jakaś zaplanowana, chora akcja.
– Co tu robisz, tato?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i ponownie otaksował dziewczynę wzrokiem. Kiara skrzyżowała dłonie na piersi, próbując jeszcze bardziej się zakryć. Spojrzenie tego mężczyzny sprawiało, że czuła się goła, mimo iż miała na sobie kilka warstw ubrań.
– Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę i po lądowaniu złożymy od razu zamówienie na twój wygrany motor. Trzeba było powiedzieć, że zamierzasz sobie przygruchać towarzystwo na czas lotu. Wiesz, że nie mam z tym problemu.
– Tato, to... Ja...
– Jestem Kiara Deraqua, miło pana poznać. – Dziewczyna weszła Kovu w słowo i wyciągnęła rękę do mężczyzny. Uścisnął ją delikatnie, zbyt długo utrzymując kontakt wzrokowy. Tym razem nie dała się jednak speszyć. Zwęziła oczy i wytrzymała ten mało przyjemny pokaz sił.
– Chyba już gdzieś słyszałem to imię?
– Spotykaliśmy się w zeszłym roku...
– Ach tak! To ty jesteś tą dziewczyną, która zaklinała się, że nigdy więcej nie będzie z Kovu. – Mężczyzna zaśmiał się i mrugnął do syna porozumiewawczo. W żyłach Kiary zawrzała krew. Poczuła się jak trofeum i to takie, które nie było specjalnie trudne do zdobycia. – Dobrze, że poszłaś po rozum do głowy, tak jak inne dziewczyny. Widzę, że przeszliście też na bardziej dorosłą formę relacji.
– Tato, może jednak polecisz komercyjnymi liniami? – jęknął Kovu.
Kiara zmełła w ustach przekleństwo, gdy usłyszała ton jego głosu. Widocznie nie tylko ona uznała, że chłopak się nie popisał. Uśmiech jego ojca stał się jeszcze szerszy, jakby wygrał jakąś nieoficjalną batalię. Dziewczyna pragnęła ze wszystkich sił, aby ta rozmowa jak najszybciej się zakończyła. W zasadzie to chciała być teraz jak najdalej od wszystkich członków rodziny Krauze.
– Albo ja mogę wysiąść. Nie ma problemu – zaproponowała pospiesznie.
– Nie wygłupiajcie się. – Ojciec Kovu parsknął kpiąco i zajął jeden z foteli. – Siadajcie, zaraz startujemy. Obiecuję, że w trakcie lotu nie będę wam przeszkadzać. Będziecie mogli spokojnie kontynuować to, co zaczęliście.
Kiara opuściła głowę, próbując zakryć twarz włosami. Takiego upokorzenia nie czuła jeszcze nigdy w życiu. Szybko zajęła miejsce przy oknie, byle być jak najdalej od ojca Kovu.
– Sorry, nie miałem pojęcia, że będzie leciał z nami – szepnął chłopak, siadając obok niej.
– Państwa szampan. – Stewardesa nachyliła się do nich z tacą. Wyraźnie widziała pełen satysfakcji uśmiech na twarzy kobiety, co tylko jeszcze bardziej popsuło jej humor.
Kiara sięgnęła po kieliszek, ale zanim taca pomknęła w stronę ojca chłopaka, wypiła całą jego zawartość. Uniosła do góry brew i ostentacyjnie wskazała na puste szkło.
Większego wstydu już i tak nie mogła sobie narobić, więc równie dobrze mogła się upić podczas tego lotu. W końcu, z tego, co usłyszała, była jedynie kolejną dziewczyną, którą Kovu zapraszał na pokład samolotu.
– Odbijemy to sobie, zobaczysz. Może spotkamy się w trakcie przerwy zimowej? Mogę do ciebie przylecieć albo ty do mnie.
Jeszcze chwilę temu potraktowałaby to jako kuszącą propozycję, ale słowa ojca Kovu nie dawały jej spokoju. Nie była pierwszą dziewczyną, którą chłopak zaprosił na pokład samolotu... Mało zaskakujący fakt. A jednak nie była w stanie przełknąć tej zniewagi.
Stewardesa uzupełniła jej kieliszek, ale dziewczyna nie pozwoliła zabrać butelki. Niemal wyrwała ją kobiecie z dłoni i umieściła obok siebie.
– Jak często latałeś w ten sposób z dziewczynami?
– Kilka razy? – Bardziej zapytał, niż odpowiedział. – A ma to jakieś znaczenie?
Kiara ponownie wypiła cały trunek ze swojego kieliszka i uzupełniła go po brzegi.
Chciałaby, aby nie miało.

No better than us [PAPIEROWA PREMIERA 30.08]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz