Jess

44 6 0
                                    

Nie mogła spać. Ciągle się kręciła, a ogarniające ją ciepło nie mijało pomimo otwartych okien i braku kołdry. Całe jej ciało pokrywały drobne kropelki potu.
Jess kolejny raz przewróciła się na bok. Materac nieprzyjemnie napierał na ciało, które bolało ją niemal wszędzie. Podniosła telefon do oczu. Zanim spojrzała na zegar, jej wzrok zatrzymał się na wiadomości z uczniowskiej skrzynki.

Witam,
chciałam poinformować, że panienki „wstawiennictwo" mające na celu wpłynięcie na zarząd szkoły, aby pozytywnie rozpatrzono przyjęcie Vladimira Ripaski w poczet uczniów Drumford, zostało odrzucone. Pragnę też zaznaczyć, że jesteśmy zaniepokojeni panienki bliską relacją z taką personą. Ufamy, że nie była panienka świadoma działań samego Vladimira, jak i jego ojca, więc nie wyciągniemy konsekwencji z tego tytułu.
Niemniej mamy nadzieję, że podobne próby wymuszenia czegoś na zarządzie szkoły więcej się nie odbędą.
Z wyrazami szacunku
Nora Solberg
Dyrekcja Drumford

Słona kropla potu spłynęła po jej skroni i zatrzymała się na drżącej wardze.
Nie sądziła, że prośba Vladimira tak bardzo jej zaszkodzi. Miała mało czasu, aby wymyślić jakąś sensowną argumentację, więc uciekła się do delikatnego szantażu. W końcu cała szkoła spekulowała na temat tego, co wydarzyło się z poprzednim dyrektorem. Widocznie Solberg nie zamierzała łatwo odpuszczać, a Jess właśnie trafiła na czarną listę.
Stłumiła krzyk wściekłości i ukryła twarz w poduszce. „Czy naprawdę nic w moim życiu nie może układać się dobrze?" – pomyślała z rozpaczą.
Zegar na telefonie pokazywał trzecią w nocy, co oznaczało, że do porannego śniadania zostało jej niecałe sześć godzin snu, o ile zrezygnuje z mycia włosów.
Odgarnęła przyklejone do czoła pojedyncze pasma. Nie, ta opcja nie wchodziła w grę. Kolejny dreszcz przeszył jej ciało, przynosząc ze sobą złość i frustrację.
Tuż przed położeniem się do łóżka wzięła spory łyk leku uspokajającego. Miała nadzieję, że zbawienny płyn pomoże jej zasnąć. Cóż, mocno się przeliczyła.
Przewróciła się na plecy. Głowa zaczęła jej pulsować tępym bólem. Poczucie winy dopadło ją, mimo że próbowała za wszelką cenę je zagłuszyć.
Nie powinna wspominać o Angeli. Ale oczywiście, nie potrafiła się powstrzymać. Zawsze tak było. Słowa same uciekały z jej ust, gotowe ranić ludzi wokół. Obiecała sobie, że tym razem zadba o to, aby wraz z Mattem faktycznie byli partnerami. A jak na razie działała wręcz w odwrotną stronę.
„Dość!"
Wstała z łóżka, podeszła do komody i otworzyła jedną z szuflad. Spod stosu bielizny wyciągnęła ćwierćlitrową buteleczkę z lekiem uspokajającym. Odkręciła korek i zawahała się. Płyn w środku przelewał się leniwie na samym dnie naczynia. Otworzona dzisiaj rano butelka nie zdążyła jeszcze stracić plastikowej obwoluty, która pozostała po odkręceniu zakrętki, a ona już wypiła ją niemal zupełnie.
Kolejny dreszcz pomknął w górę kręgosłupa. Jak tak dalej pójdzie, zapas, który zrobiła, nie starczy jej nawet na miesiąc.
Drżącymi dłońmi zakręciła butelkę i schowała ją ostrożnie do szuflady. Istniało jeszcze jedno lekarstwo na bezsenność, z którego zamierzała skorzystać.
***
Garnuszek z mlekiem spoczywał na kuchence gazowej, a Jess co rusz zaglądała pod niego, obserwując, czy płomień nie jest zbyt wysoki. Potrafiła ugotować dwie rzeczy: wodę na herbatę i ciepłe mleko bez kożucha. Sekret tkwił w tym, aby zagrzać je w sam raz i wypić, zanim zdąży się zrobić ten okropny twór.
– Nie rozczesałaś włosów przed pójściem spać, Jessica?
Drgnęła zaskoczona i popchnęła dłonią uchwyt rondelka. Mleko zachybotało się i wylało poza jego krawędzie.
Odwróciła się w stronę ogromnego wejścia do kuchni w kształcie łuku. Pomimo że drzwi za plecami dziewczyny znajdowały się znacznie bliżej schodów i tym samym pokojów domowników, jej matka nie miała zwyczaju korzystać z tego przejścia. Gdyby ktoś kiedykolwiek zapytał Jess „dlaczego", bez wahania odpowiedziałaby, że Irene uważa je za zbyt mało wytworne.
– Kręciłam się na łóżku, pewnie dlatego się potargały – odpowiedziała, ale mimo wszystko je przygładziła.
Nachyliła się, aby spojrzeć na płomień. Mleko na szczęście nie zalało palnika.
– Jeśli nie mogłaś spać, to trzeba było zadzwonić po służbę, a nie samej schodzić do kuchni.
– Jest trzecia rano, mamo. Nie chciałam nikogo obudzić...
– A jednak obudziłaś mnie.
Okropne zimno, które czuła jeszcze przed chwilą, zastąpił przejmujący chłód. Oplotła się ramionami, próbując ogrzać choć odrobinę zmarznięte ramiona. Ręka Irene pojawiła się tuż przy jej twarzy. Matka złapała ją za podbródek i odwróciła w swoją stronę.
– Nie zrobiłaś nawet lekkiego makijażu.
Jess uniosła wysoko brwi i otworzyła usta, ale Irene uprzedziła jej tłumaczenia.
– Mamy w domu gości. W tym twojego narzeczonego. Jeżeli już na wstępie nie umiesz zadbać o to, aby prezentować się przyzwoicie w każdej sytuacji, to jak myślisz? Jak szybko zamieni cię na kogoś lepszego?
Niewidzialna obręcz zaczęła się zaciskać na klatce piersiowej dziewczyny.
„Już przecież chciał to zrobić. Gdyby nie wiadomość w New York Timesie, cały świat mówiłby o tym, jak zostałam porzucona dla sieroty" – natrętne myśli wdzierały się do jej głowy, próbując wydostać się na zewnątrz w postaci słów. Mimo to zdołała cicho wyszeptać:
– Matt raczej nie jest chłopakiem, który zostawiłby mnie z takiego powodu.
Usta Irene wykrzywiły się w pobłażliwym uśmiechu.
– Moja matka zawsze mawiała, że kobieta ma do dyspozycji dwie bronie: urodę i spryt. Ty niestety masz tylko jedną, wiec dobrze by było, gdybyś przykładała większą wagę do swojego wyglądu.
Dłoń Irene zniknęła, pozostawiając na żuchwie Jess gorące, piekące ślady. Poczuła swąd spalenizny i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że to nie jej skóra zareagowała tak na dotyk matki. Odwróciła wzrok na garnuszek. Biała piana wykipiała, zalewając całą kuchenkę i pozostawiając niewielką ilość mleka na dnie naczynia. Bulgotało pod wciąż tlącym się ogniem.
Irene zacmokała z dezaprobatą.
– Dlatego nie bierz się za coś, czego nie jesteś w stanie udźwignąć.
Nacisnęła na przycisk wzywający służbę i mocniej zacisnęła poły swojego szlafroka.
„Tak jak ty za ojca Kiary?" – odgryzła się jej w duchu.
– Idź spać, Jessica. Inaczej będziesz miała jutro worki pod oczami. Dobrze wiesz, że ładne oczy są wizytówką kobiety – rzuciła swoje ulubione stwierdzenie. Wyszła z pomieszczenia, zanim Jess zdążyła zrobić największe głupstwo w życiu i coś jej odpowiedzieć.
Nachyliła się nad kuchenką. Mocno zacisnęła pięści na marmurowym blacie. Robiła głębokie wdechy, raz po raz wciągając woń spalonego mleka. Palcami wymacała panel kontrolny i odwołała służących. Jeszcze tego brakowało, aby w całym domu plotkowano o tym, jak bardzo jest nieudolna.
Czyjaś dłoń sięgnęła do palnika i wyłączyła ogień pod wciąż palącym się mlekiem.
Gwałtownie się odwróciła.
Drzwi do kuchni były otwarte. Matt stał kilka kroków od niej, w jednej dłoni trzymając kawałki papierowego ręcznika.
– Wytrzyjmy to, zanim zaschnie.
Machinalnie przyjęła od niego kilka płatów. Niczym we śnie obserwowała, jak zdejmuje rondelek i odkłada go do zlewu. Zimna woda wlana do naczynia zaskwierczała. Dla odmiany Jess zalała nagła fala gorąca.
To nie mogło dziać się naprawdę. Matt nie mógł być świadkiem jej rozmowy z matką. Prawda?
– Nie mów mi, że nie wiesz, jak wyciera się mleko? – zaśmiał się chłopak, ale widząc ruszt, podrapał się z frasunkiem w głowę. – Ehm... No dobra, przyznaję, ja też nie wiem.
– Jak długo tu byłeś? – zapytała, a znajome ciepło wypełzło na jej dekolt. Była niemal pewna, że czerwone plamy pokrywały go zupełnie.
Matt jedynie wzruszył ramionami.
– A bo ja wiem, może kilka minut? Poczułem swąd mleka, zszedłem do kuchni i zobaczyłem, że pochylasz się nad tym garnkiem. Wyglądałaś, jakbyś potrzebowała pomocy.
Odetchnęła powoli.
„Czyli nic nie słyszał" – pomyślała z nadzieją. Sięgnęła do kratki palnika i złapała ją w dłoń. Syknęła z bólu i zaraz puściła rozgrzane pręty.
– Pokaż to. – Matt od razu znalazł się przy niej. Złapał ją za dłoń, przyciągnął do siebie, a następnie włożył rękę dziewczyny pod strumień zimnej wody.
– Może faktycznie lepiej, żebyś nie dotykała tego palnika – spróbował zażartować, delikatnie gładząc jej nadgarstek.
Jess oderwała spojrzenie od ręki i przeniosła je na chłopaka.
Coś było nie tak. Matt nigdy nie zachowywał się wobec niej w taki sposób. Wątpiła, czy w ogóle potrafił okazywać troskę. A jednak. Stał teraz ze zmarszczonym czołem i przyglądał się jej poparzeniu. W jego postawie było coś tak przyjemnego, a zarazem obcego...
Chłopak wyciągnął ich złączone ręce spod strumienia i delikatnie wytarł papierem dłoń Jess.
– Dalej boli? – zapytał.
Nagły skurcz ścisnął podbrzusze dziewczyny, zalewając ciało nowym, innym ciepłem. Kojarzyła to uczucie, tak podobne do tego, które czuła przy Davie. Ale tym razem nie skumulowało się ono w strefie lędźwiowej, a popłynęło w górę, by zatrzymać się w okolicy serca, które załomotało, samo zaskoczone nagłym, nieznanym porywem.
– Tak – skłamała.
Matt podniósł na nią oczy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nigdy wcześniej nie dostrzegła, jak delikatne ma spojrzenie? Zobaczyła w nim znacznie więcej niż jedynie troskę o jej dłoń. I to ją przeraziło.
Wyrwała rękę i nacisnęła przycisk wzywający pracowników.
– Jest już późno, niech służba się tym zajmie. Dobranoc, Matt.
Ruszyła w stronę kuchennych drzwi, zostawiając chłopaka samego w cuchnącym mlekiem pomieszczeniu. Wiedziała, że ucieka. Nie miała tylko pojęcia, przed czym dokładnie.

No better than us [PAPIEROWA PREMIERA 30.08]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz