Rozdział 5 ~ Wielkie rozmyślania i mały wypadek

217 51 54
                                    

- Asher...

- Tak?

- Tu jest cudownie. Dziękuję.

Nie mogłam oderwać wzroku od rozciągającej się przede mną scenerii. Na Księżycu było cały czas ciemno, ale po dokładnym przyjrzeniu się Ziemi mogłam wywnioskować, że jest tam obecnie dzień. Przynajmniej na tej części półkuli, którą widziałam. Planeta wydawała się być, jak neon w ciemnym pokoju. Atmosfera tworzyła dookoła niej świetlistą powłokę, która odcinała Ziemię od kruczoczarnego nieba, od koszmarów zamienionych w gwiazdy, od całego świata, ode mnie... i cieszyłam się z tego. Była to szansa na lepsze życie, na szczęście, które może wreszcie sobie o mnie przypomniało. Odwróciłam się do Ashera i szeroko się uśmiechnęłam, na co chłopak odpowiedział tym samym.

- Umiesz się wspinać na drzewa? - zapytał odkładając butelkę wody przy pniu, po czym dźwignął się na pierwszą gałąź.

- Oczywiście, że umiem - odparłam beztrosko i ruszyłam jego śladami.

Było to najlepsze drzewo do wspinaczki jakie widziałam. Jego gałęzie były idealnie powyginane tak, że przypominały schodki. Miało około czterech metrów, a my wdrapaliśmy się na sam jego szczyt, gdzie ku memu zaskoczeniu pomiędzy dwoma konarami powieszony był duży hamak w hawajskie wzorki.

- Ty go tu zawiesiłeś?

- Mhm. Znalazłem to miejsce, kiedy powoli zacząłem do siebie dochodzić i od wtedy jest moim ulubionym. Często tu przesiaduję, gdy chcę być sam lub żeby po prostu odetchnąć - wyznał.

- Ktoś o tym wie? - spytałam po czym przeszłam po gałęzi i usiadłam na hamaku.

- Nie. Jesteś pierwsza, Pralinko - odparł i wepchał się obok mnie.

- Asher! Zaraz polecimy w dół! - zawołałam spanikowana.

- Wyluzuj, nie jesteśmy tacy ciężcy. - powiedział i oparł się zadowolony o pień - Raczej wytrzyma.

Raczej? Przysięgam, że zaraz go zrzucę.

- Na tym hamaku siedziały kiedyś trzy osoby i dał radę. - zaśmiał się sam do siebie - Pamiętam, jak by to było wczoraj.

Te słowa mnie uspokoiły i zaczęłam się teraz zastanawiać o jakich osobach mówił. Czy chodziło mu o jakieś wspomnienie z Ziemi?

Siedzieliśmy tak w komfortowej ciszy przez dłuższą chwilę. Wysokie trawy pod nami szumiały na wietrze, a nieskończona ilość gwiazd służyła nam za małe światełka. Jedyne czego mi teraz brakowało, to miękkiej poduchy i śpiewu ptaków. No i może drożdżówki w zestawie z gorącym kakao.

- Opowiedz mi coś więcej o sobie - powiedziałam cicho - Wiem, że grałeś w drużynie koszykarskiej i mieszkałeś w Chorwacji, ale to chyba niezbyt wiele.

- No dobrze, ale pod warunkiem, że będę mógł się co nieco dowiedzieć o naszej małej Pralince. - wyszczerzył się, a ja cudem powstrzymałam się przed walnięciem go - Zgoda?

- Zgoda, blondasie.

- No to dwa miesiące temu skończyłem siedemnaście lat. - zaczął - Żałuj, że nie było cię na imprezie urodzinowej! Wszyscy mówili, że była jedną z lepszych w ostatnich latach. To na niej właśnie poznałem większość kolegów i koleżanek w tym Leah.

- Mhm.

- Kocham grać w koszykówkę. Na Ziemi grałem w jednym z lepszych klubów i często jeździłem na zawody do różnych ciekawych miejsc. Taką małą tradycją, stało się przywożenie stamtąd płyt kolekcjonerskich. Kupowanie ich to taka moja mała słabość. - zaśmiał się swoim ciepłym głosem.

Rozkwitłam w Świetle Księżyca [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz