Wszyscy zaczęli zbierać się przy wejściu. Szczerze nie mogłam się doczekać, aż wyjdę i stanę na zewnątrz. Na Księżycu.
- Czyli będziemy odczuwać brak grawitacji? Unosić się, czy coś - spytałam Ashera.
- Nie. Łapacze są na to odporni. Będzie tak, jak na Ziemi.
Szkoda. A tak pięknie to sobie wyobrażałam...
Z tego co usłyszałam, na spacer miało iść około sto pięćdziesiąt osób, co było całkiem pokaźną liczbą. Większość z nich już przyszła i za niedługo mieliśmy wychodzić.
- Dobra, zbieramy się! - zawołał ktoś na przodzie i otworzył drzwi.
Nawet nie zdążyłam przekroczyć progu, a już wiedziałam, że zakocham się w tym miejscu. Poczułam zapachy jakich mój nos nigdy nie czuł, zobaczyłam widok, jakiego moje oczy nigdy nie poznały. Z tego co wiedziałam temperatura na Księżycu za dnia wynosiła ponad sto stopni Celsjusza, a w nocy spadała do nawet minus stu osiemdziesięciu. Ja jednak czułam się, jakby była nie większa niż dwadzieścia. Nie pytałam o to Ashera, bo wiedziałam, że najprawdopodobniej powie, że jesteśmy na to odporni.
Widok - to na nim się skupię. Przerósł on moje najśmielsze oczekiwania. Czarne jak smoła niebo migotało od tysięcy gwiazd, a po prawej stronie dostrzegłam wyłaniającą się zza horyzontu Ziemię.
- Grubo, co nie? - zaśmiał się Asher.
- Mhm.
Na samym Księżycu, tak jak mówił staruszek Johnny, zastałam piękny las, do którego właśnie wchodziliśmy. Przez sam jego środek płynął wąski strumyk mieniący się wszystkimi kolorami. Las był bardzo podobny do ziemskiego, lecz na pewno nie taki sam. Był bardziej...magiczny? Gałęzie drzew powyginane były na różne sposoby, co dodawało im uroku. Niektóre rośliny posiadały fluorescencyjne wzorki, a jeszcze inne kołysały się swobodnie, co wyglądało jakby tańczyły.
- Tutaj rosną jagoliny - Asher wskazał na wysokie krzewy pełne jasnoniebieskich owoców przypominających kształtem duże maliny.
- Myślisz, że ktoś się obrazi, jak jedną zerwę? - uśmiechnęłam się przebiegle, a chłopak odpowiedział mi tym samym.
- Tylko szybko, bo zaraz stracisz okazję - Asher miał rację. Z niewiadomych powodów przód na chwilę się zatrzymał, dlatego popędziłam do krzaka i wróciłam roześmiana z dwoma owocami.
Podarowałam jednego blondynowi, a drugiego chwyciłam w obie ręce i wgryzłam się, jak w jabłko. Tyle, że smak jabłka nie był porównywalny ze smakiem tego cuda.
- I cło? Dobłe? - zapytał z pełną buzią.
- I tło jak.
Ruszyliśmy z powrotem uklepaną dróżką. Chciałam się wsłuchać w odgłosy przyrody, lecz mieszanka rozmów i śmiechów nieco mi to utrudniała.
- Hej, Asher - usłyszeliśmy za sobą.
Głos należał do dziewczyny, wyglądającej na nieco starszą ode mnie. Miała cudne brązowe włosy i stanowcze zielone oczy.
- O! Cześć - uśmiechnął się do niej - Limonko, to jest Pralinka. - wskazał na mnie - Pralinko, to jest Limonka. Moja kumpela.
- Hej. Ciebie też, tak nazwał? - uśmiechnęła się pokazując przy tym idealne uzębienie.
- Niestety - westchnęłam z rozbawieniem - Tak naprawdę jestem Aurelia, a Asher się do mnie przyczepił.
- Co?! Powinnaś być wdzięczna, że pomagam ci się oswoić. - oburzył się chłopak - A poza tym, to zostałem do tego wyznaczony.

CZYTASZ
Rozkwitłam w Świetle Księżyca [W TRAKCIE KOREKTY]
Genç Kurgu" Masz niezwykle silny umysł, Aurelio..." ⋆⁺₊⋆ ☾ ⋆⁺₊⋆ Aurelia Stangler - dziewczyna, która urodziła się z albinizmem i spędziła szesnaście lat mieszkając z ojcem alkoholikiem. Samotna, wyśmiewana i wyprana z wszelkich emocji zostaje wybrana. Nawet...