ASHER
Dzień, w którym wypadała druga rocznica śmierci Pralinki, był doskonałym powodem, aby opuścić pracę. Właśnie dlatego, zamiast teleportować się do bazy, przeniosłem się na Księżyc.
Przez ten cały okres zdążyłem się już odzwyczaić od braku powietrza, dlatego gdy pojawiłem się na satelicie Ziemi, zawładnęło mną dziwne uczucie. Mój żołądek zacisnął się w bolesny supeł, a głowę przeszył gwałtowny, ostry ból. Może jednak nie było to związane z brakiem powietrza i nagłą zmianą ciśnienia, a ze wspomnieniami związanymi z tym miejscem?
Rozglądając się na wszystkie strony, powoli analizowałem dobrze znane mi otoczenie. Wszystko było takie samo. Nic poza opustoszałą, starą bazą się nie zmieniło. W wysokich trawach świszczały te same świerszcze, zimny wiatr wiał jak zwykle, a fluorescencyjne rośliny wciąż porastały te same miejsca, będąc jedynym źródłem światła. Brakowało jedynie dawnej energii łapaczy, której deficyt był dla mnie mocno odczuwalny. Bez niej Księżyc zapadał w głęboki sen, z którego miał się już nie obudzić. Pozostać cichym, opuszczonym, zamieszkanym jedynie przez odmienną naturę miejscem. Miejscem, które było również skarbcem wspomnień - tych szczęśliwych i bolesnych. Nie wiedziałem, czy pragnąłem zapomnieć o tych drugich. Od dwóch lat, nie wiedziałem nawet kim jestem.
Westchnąłem w duchu i zdecydowałem się udać nad jedno z naszych ulubionych jezior. Naszych byłych, ulubionych jezior. My też już byliśmy, minęliśmy. To wszystko pozostało w przeszłości. Rozpadło się na kawałki, które nigdy nie połączą się w całość. Stało się wieczornymi rozterkami, nieprzespanymi nocami, brakiem energii i motywacji, snami, marzeniami, żałobą i pragnieniami... Jedynymi, pozostałymi możliwościami było załamanie się lub zaczęcie życia od nowa. Jak na razie, zdecydowanie lepiej szło mi z tą pierwszą opcją. Nie mogłem ruszyć do przodu. Żyłem przeszłością. Nie potrafiłem inaczej.
Stanąłem przy mieniącej się tafli. Miałem wrażenie, jakbym ostatnim razem był tutaj jeszcze wczoraj. Wszystko wydawało się takie nierealistyczne. Spoglądając w swoje odbicie, widziałem twarz pewnego siebie, szczęśliwego nastolatka. Teraz byłem jego odwrotnością.
Odwróciłem się z bólem i skierowałem w miejsce, którego widok miał wstrząsnąć mną najbardziej. Przywołać każde, najbardziej bolesne wspomnienie. Przypomnieć mi ile straciłem, kogo straciłem. Nie tylko Aurelię, ale i samego siebie.
Wspiąłem się po kamiennych stopniach na sam szczyt wzniesienia, gdzie stało nasze drzewo. Mógłbym przejść tą trasę z zamkniętymi oczami. Moje nogi doskonale wiedziały, gdzie stąpać, jakbym miał to zapisane w moim DNA. Gdy tylko dotarłem na miejsce, wdrapałem się po grubym pniu i ostrożnie zająłem miejsce w hamaku. Spodziewałem się, że zastanę go w nieciekawym stanie, jednak oprócz delikatnego przybrudzenia, wyglądał on tak, jak go zostawiłem.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na roztaczający się przede mną widok. Granatowa, kosmiczna nicość oprószona gwiazdami. To zawsze przynosiło mi ukojenie. Wpatrując się w gwiazdozbiory potrafiłem zapomnieć o codziennych problemach. Teraz jednak nie mogłem. Jedyne co dało radę przynieść mi ukojenie to Aurelia. Pralinka. Chciałem znów poczuć jej ciepło, śmiać się beztrosko i niczym nie przejmować. Wybrać się ze wszystkimi na piknik, zagrać w koszykówkę, upiec razem jakiś deser i po prostu żyć jak dawniej, bez żadnych zmartwień. To było moje jedne marzenie. Marzenie, które już na zawsze miało pozostać tym niespełnionym.
Ciepłe, słone łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy. Jedna za drugą, pokazując jak słaby byłem.
Zamknąłem oczy, gdy poczułem czyjąś energię w pobliżu. Powoli rozszerzyłem powieki i ujrzałem ją. Aurelia siedziała obok mnie, migotając słabym światłem. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nie mogłem uwierzyć swoim zmysłom. A jednak, zjawa wyglądała i pachniała jak ona. To wszystko działo się naprawdę.
- Zawsze będę tutaj - dotknęła mojego serca - Ale pozwól sobie, abym zniknęła stąd - wskazała na moją głowę.
- C-co ty tu robisz? - szepnąłem zdumiony.
Aurelia uśmiechnęła się boleśnie, spoglądając mi w zaszklone oczy. Niczego nie rozumiałem.
- Jestem przy tobie. Zawsze.
Potem rozpłynęła się w nicość.

CZYTASZ
Rozkwitłam w Świetle Księżyca [W TRAKCIE KOREKTY]
Teen Fiction" Masz niezwykle silny umysł, Aurelio..." ⋆⁺₊⋆ ☾ ⋆⁺₊⋆ Aurelia Stangler - dziewczyna, która urodziła się z albinizmem i spędziła szesnaście lat mieszkając z ojcem alkoholikiem. Samotna, wyśmiewana i wyprana z wszelkich emocji zostaje wybrana. Nawet...