15

92 4 2
                                    

8:37, niedziela

Obudziłam się z dużym bólem głowy. Prawdopodobnie dlatego, że do czwartej nad ranem czytałam książkę przy słabym oświetleniu. Ale i tak nie żałowałam.

Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu, to zajrzałam do telefonu, ale nie miałam żadnych nowych powiadomień, sms-ów, ani nic.

Zaczęłam zastanawiać się, czy by nie użyć żyletki, ale w końcu postanowiłam tego nie robić, ponieważ ból głowy mi wystarczył.

Zeszłam z łóżka i chciałam na próbę przejść się kilka kroków, żeby zobaczyć, czy ból głowy pozwoli mi w ogóle poruszać się, ale gdy tylko przeszłam kilka centymetrów, poczułam mocny ucisk w czaszce.

Momentalnie złapałam się za głowę i skrzywiłam się na ten ból. Nagle osunęłam się na podłogę z głośnym hukiem i byłam przekona, że Krystian musiał to słyszeć. Położyłam się na podłodze i nie miałam siły nawet podnieść głowy, albo chociażby palca, więc leżałam nieruchomo i czekałam na pomoc. Nawet nie mogłam nic z siebie wydusić.

Na szczęście zaraz pojawił się mój brat i nie musiałam długo leżeć na zimnych panelach.

— Zuzia, co się stało? — zapytał zmartwiony i nawet trochę przestraszony i klęknął obok mnie.

Tak jak wcześniej wspominałam, nie potrafiłam wydusić z siebie nawet małego pisku, więc nic mu nie odpowiedziałam bo po prostu nie byłam w stanie.

— Zuzia, możesz coś powiedzieć? — zapytał i spojrzał na mnie jeszcze bardziej przerażony.

Gdy siedziałam cały czas cicho i tylko patrzyłam na niego półprzytomnym wzrokiem, Krystian nagle poderwał się i wybiegł z mojego pokoju. Wrócił kilka sekund później z telefonem w ręce i do kogoś dzwonił. Prawdopodobnie po karetkę.

Niestety nie usłyszałam tego, co mówił dalej, ponieważ zamknęły mi się oczy i odpłynęłam.

9:55

— Ale wszystko z nią w porządku? — usłyszałam czyjś głos. Z początku go nie rozpoznawałam, ale wkrótce przekonałam się, że to był głos Sebastiana. Był przy mnie.

— Stan pacjentki jest stabilny, nie może się przemęczać i najlepiej by było, gdyby była teraz sama i odpoczywała — odpowiedziała jakaś kobieta, prawdopodobnie pielęgniarka.

— Dobrze, rozumiem, ale czy mógłbym jeszcze chwilę z nią zostać? — zapytał przejętym głosem.

— Może pan zostać, ale tylko na chwilę, Proszę wyjść za jakieś 5 minut — poleciła mu kobieta. Sebastian pokiwa głową, a po tym pielęgniarka wyszła z sali.

Mój chłopak od razu spojrzał na mnie i zauważył, że mam już lekko otwarte oczy.

— Zuzia, skarbie... — powiedział do mnie i uśmiechnął się.

— Cześć... — przywitałam się cicho. Nareszcie byłam w stanie w ogóle coś powiedzieć.

— Cześć kochanie — również przywitał się.

— Jestem w szpitalu? — zapytałam, pomimo tego, że bardzo dobrze wiedziałam, gdzie aktualnie się znajdowaliśmy.

— Tak, jesteśmy w szpitalu, jak się czujesz? — zapytał troskliwie i położył swoją prawą dłoń na mój policzek i delikatnie go pogłaskać kciukiem.

— Jest okej, nadal mnie boli głowa i trochę gardło — odpowiedziałam i aż zakasłałam cicho.

— A boli czy coś jeszcze? — dopytywał zmartwiony.

— Nie, tylko głowa i gardło — odparłam pół szeptem.

— Okej — odpowiedział i uśmiechnął się do mnie delikatnie.

Nagle do sali wszedł Krystian. Oboje na niego spojrzeliśmy.

— Obudziłaś się? — zapytał zmartwiony i podszedł bliżej łóżka szpitalnego, na którym leżałam.

— Yhym — odpowiedziałam i jeszcze pokiwałam głową.

— To dobrze. Sebastian? — zwrócił się do mojego chłopaka. — Mógłbyś wyjść na chwilę? Chciałbym z nią o czymś porozmawiać...

Mój chłopak pokiwał głową i ruszył w stronę wyjścia z sali. Gdy ja i Krystian byliśmy już sami, spuścił na chwilę głowę, jakby o czymś myślał i po chwili znowu nam nie spojrzał, ale bardziej przejętym wzrokiem.

— Zuzia, przepraszam, że cię męczę, bo powinnaś teraz odpoczywać, ale muszę pilnie z tobą o czymś porozmawiać... — zaczął.

— Okej — zgodziłam się.

— Gdy karetka przywiozła cię do szpitala, zaczęli cię badać i znaleźli na twoim ciele... — nagle przerwał i zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył kontynuował wypowiedź. — Znaleźli ślady żyletki...

— Co? — zapytałam głupio, chociaż dobrze wiedziałam, o czym mówił mój brat. Na śmierć zapomniałam o tym, że przecież jak lekarze będą mnie badać, to wykryją rany po samookaleczaniu...

— Zuzia, dobrze wiesz, o czym mówię... — odparł.

— Przepraszam — wyszeptałam i do oczu napłynęły mi łzy.

— Dobra, to był głupi pomysł, nie będę cię teraz męczył, ale jak wyjdziesz ze szpitala, to będziemy musieli pilnie o tym porozmawiać, jasne? — rozkazał.

— Yhym — odparłam cicho, prawie niesłyszalnie, a po tym Krystian wyszedł z sali i zostałam sama.

Teraz, gdy byłam sama, mogłam płakać ile tylko chciałam, ale jakoś tego nie zrobiłam. Przed chwilą, gdy jeszcze Krystian ze mną był, chciało mi się płakać i to bardzo, ale teraz, gdy byłam sama, przeszła mi ochota na wypłakanie się.

Nagle do sali ktoś wszedł i w pierwszej chwili nawet nie chciałam spojrzeć, kto to, ale gdy usłyszałam kobiecy głos, zrozumiałam, że to tylko pielęgniarka. Przyszła z czerwoną tacką, na której było kilka tabletek i plastikowy kubek napełniony wodą.

— Musisz to łyknąć, skarbie — powiedziała do mnie i uśmiechnęła się sympatycznie.

— Okej — odparła mnie chętnie i również uśmiechnęłam się do niej, także niechętnie.

Gdy łyknęłam tabletki, kobieta zabrała tackę i wyszła z sali. Znowu zostałam sama. Postanowiłam się trochę przespać, bo byłam przekonana, że sen pomoże mi chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim.

~Na krawędzi życia~ White 2115 <3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz