19

90 4 2
                                    

22:25

Zaczynałam się powoli budzić. Gdy już miałam otwarte oczy, musiałam je trochę zmrużyć, ponieważ w pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, było dosyć duże światło. Zaczęłam powolnie rozglądać się po pomieszczeniu i zrozumiałam, że znajduje się w sali szpitalnej.

Byłam w niej sama. Przez chwilę nawet myślałam, że umarłam i jestem w niebie, ale szybko stłumiłam tą myśl, gdy usłyszałam, że drzwi od sali powoli otwierają się. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam tego samego lekarza, z którym niedawno rozmawiałam, gdy również znajdowałam się w szpitalu.

— Jezu Chryste... Co za cud... — powiedział, gdy mnie zobaczył i szybkim krokiem wyszedł z sali.

Gdy znowu zostałam sama, zaczęłam zastanawiać się o co chodziło lekarzowi i dlaczego tak powiedział? Jednak nie miałam czasu na takie pytania, ponieważ chwilę później drzwi od sali znowu się otworzyły i tym razem weszły dwie osoby. Mój brat, a za nim doktor.

— Zuzia... — powiedział troskliwie Krystian i od razu podszedł do łóżka, na którym leżałam.

— Krystian... — wyszeptałam bardzo cicho, ale mój brat i tak to usłyszał.

— Ja nawet nie wiem co powiedzieć... Byliśmy przekonani, że pana siostra już się nie wybudzi... — powiedział nagle lekarz patrząc na mojego brata, ale później skierował wzrok na mnie.

— Ale jednak się wybudziła... — powiedział, jakby do lekarza, ale jednak do mnie.

— Co za cud... — powtórzył lekarz i wyszedł z sali.

— Zuzia, jak się czujesz? — zapytał troskliwie Krystian.

— Jest okej... Trochę boli mnie z lewej strony... — wyszeptałam, przypominając sobie, dlaczego znów znalazłam się w szpitalu.

— A coś oprócz tego? — dopytywał.

— Głowa... — powiedziałam.

— Zaraz ktoś przyniesie ci leki, dasz radę je połknąć? — zapytał.

— Tak, dam... — odparłam i uśmiechnęłam się do niego lekko. Krystian odwzajemnił mój uśmiech i pocałował mnie w czoło.

— Dobrze — powiedział.

— Czy Sebastian też tutaj jest? — zapytałam.

— Tak, czeka przed salą, ale lekarz na razie wpuścił tylko mnie, za niedługo też go zobaczysz — odparł.

— Yhym — mruknęłam i przymknęłam na chwilę powieki.

— Zuzia, a powiedz mi... Czy pamiętasz wszystko co się dzisiaj wydarzyło? — zapytał i spojrzał na mnie z nadzieją.

Zaczęłam powoli przetrawiać wszystkie sytuację, które wydarzyły się dzisiaj.

— Tak... Pamiętam, trochę... — odparłam.

— Dobrze, a możesz mi powiedzieć jakie to? — zapytał.

— No pamiętam jak pojechałeś do swoich kumpli, do pałacu, i ja zostałam sama w domu i postanowiłam zaprosić Sebastiana, który jest moim chłopakiem, i gdy byliśmy w moim pokoju, nagle usłyszałam jakieś hałas z dołu i postanowiliśmy to sprawdzić, gdy zeszliśmy tam, zobaczyłam, że drzwi frontowe są otwarte na oścież i chciałam je zamknąć, ale gdy tylko do nich podeszłam, ktoś dźgnął mnie nożem i teraz tu leżę... — opowiedziałam mu.

— Yhym, świetnie, a czy może zauważyłaś, kto cię zranił? Pamiętasz może, jak ta osoba wyglądała? — dopytywał troskliwie. Zaczęłam przypominać sobie twarz osoby, która mnie zraniła.

— Dokładnych szczegółów nie pamiętam, ale pamiętam to, że na pewno był to mężczyzna... Ubrany na czarno... Niestety twarzy nie pamiętam, przepraszam... — powiedziałam i byłam trochę zła na siebie, że nie zapamiętałam twarzy oprawcy, ponieważ moje dowody mogły się bardzo przydać.

— Nie szkodzi, nie masz za co przepraszać, nic się nie dzieje, to nie jest twoja wina, że nie pamiętasz jego twarzy. I tak to, co powiedziałaś, to już dużo — próbował mnie pocieszać.

— Ale gdybym zapamiętała jego twarz, byłoby o wiele łatwiej go znaleźć... — oznajmiłam.

— Tak czy siak go znajdziemy, nie musisz się tym przejmować — odparł i znowu pocałował mnie w czółko, a potem uśmiechnął się do mnie sympatycznie.

— A co jeśli nie znajdziecie? — zapytałam i znowu posmutniałam.

— Nie mów tak, znajdziemy go i na pewno spotka go surowa kara, nie przejmuj się — znowu mnie pocieszał, a potem kontynuował jeszcze: — Teraz niestety muszę cię zostawić, ponieważ musisz odpoczywać, ale na pewno za niedługo się zobaczymy, obiecuję.

Pocałował mnie delikatnie w czoło na pożegnanie, a gdy już chciał wychodzić z sali, jeszcze mi pomachał i dopiero wyszedł. Gdy zostałam sama, poczułam w sobie jakąś siłę, która podpowiadała mi, żeby poodłączać te wszystkie kable od swojego ciała i uciec stąd, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić, bo to byłoby bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony i bezmyślne zagranie.

~Na krawędzi życia~ White 2115 <3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz