XII

49 19 43
                                    

~ OSKAR ~
Nie mogłem na niczym się skupić, talerze, które zanosiłem do stolików, były tylko chwiejnymi górkami, które żyły własnym życiem. A świadomość, że ona była tuż koło mnie, jakby celowo jeszcze bardziej mnie prowokując, sprawiała, że ręce mi się trzęsły, jakbym miał chorobę Parkinsona.

Co i rusz na nią wpadałem. Szybko odwracałem się i wbijałem wzrok w ziemię, ale to ją chyba tylko bawiło. Oskar, nie możesz się tak zachowywać! –  Upomniałem się w myślach. Ona tylko oparła się na twoich kolanach, bo nie spała całą noc, uspokój się!

Denerwowało mnie to, że ona nic sobie z tego nie robiła, jakby udawała, że coś takiego nie miało miejsca.

Kiedy prawie wywaliłem się na prostej drodze, niemal oblewając piwem wysokiego, muskularnego mężczyznę, by tylko nie wpaść na nią kolejny raz, postanowiłem wziąć się w garść.

Mimo, że widok jej podpuchniętych od niewyspania i stresu oczu przyprawiał mnie o ból serca. Mimo, że dotyk jej włosów, które ośmieliłem się musnąć, nie mógł mi wyjść z pamięci. Mimo, że chciałem ją przytulić i już nigdy nie wypuścić... mimo to, teraz musiałem się zmobilizować. Przede mną ostatnie zadanie i nie mam zamiaru go oblać.

Nosząc załadowane tace do kolejnych miejsc, myślałem nad wyzwaniem. Coś, co jest według mnie najcenniejsze, coś, co jest według mnie najcenniejsze... najcenniejsze, najwięcej warte, najważniejsze...

Początkowo myślałem o kradzieży kosztowności, które dziwki dostawały od klientów w podziękowaniu za swoją „usługę”. Wiele miejscowych dziewczyn uważało dawanie dupy za łatwe źródło zarobku. Na szczęście Liesel do nich nie należała. I głównie za to ją kochałem.

W burdelu można było zdobyć bardzo wiele – biżuterię, pieniądze, drogie tkaniny, zagraniczne towary, haftowane ubrania...
O, może jakaś wymyślna sukienka? Kobiety lecą na stroje.

– Jak tam? – usłyszałem nagle tuż koło ucha. Aż podskoczyłem. Patrzyłem prosto w najcudowniejsze piwne oczy. Jej oczy.

– W porządku, a jak ma być? – Zmusiłem się do przybrania swobodnego tonu.

– Jak wyzwanie? Znalazłeś coś? – Spytała. Zza dekoltu wyciągnęła rzemyk i pomachała mi nim przed oczami. To był  sygnet tego policjanta.

– Ciiicho, nie merdaj tu tak tym, bo będzie na moje konto. – Złapałem ją odruchowo. Od dotyku jej gładkiej skóry przeszedł mnie dreszcz, który ledwo zdołałem ukryć. – Mam.

– Ach, tak? – Uśmiechnęła się ironicznie. – A cóż to, jeśli mogę wiedzieć?

– Niespodzianka! – wyszczerzyłem zęby. Nie wiedziałem, czy to łyknęła, ale na szczęście z opresji wybawił mnie Mistrz Chubb, wołający Liesel na zaplecze.

W samą porę. Już nie dawałem rady się powstrzymywać. Jeszcze chwilka, i chyba przyszpilił bym ją do ściany. Co ona ze mną robi...

I wtedy nadeszło olśnienie. Przyszło tak nagle, że aż zatoczyłem się na blat. Coś, co uważam za najcenniejsze. No tak! To było banalne. Zatarłem ręce ze zniecierpliwieniem.

_______________________________________________

Nie przyznaje się do tego że to napisałam. Wiem, króciutkie bardzo. Miłego dnia ❣️

Złodziej serc [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz