Obudziłam się niespodziewanie. Bolała mnie głowa. Chyba się uderzyłam, albo ktoś mi pomógł. Gdzie ja byłam? Nic nie pamiętam...
Chciałam odgarnąć włosy, wchodzące mi do oczu, ale coś unieruchomiło mi ręce. Spojrzałam na dłonie – związane za plecami. Serce podeszło mi do gardła. W co ja się wpakowałam? Moje wołanie o pomoc zdusił knebel.
Rozejrzałam się. Szczeble wozu drabiniastego zamigotały mi przed oczami w słabnącym świetle dnia. Jechaliśmy szybko polną drogą, dość wyboistą, sądząc po tym, jak mną podrzucało.
Jęknęłam bezgłośnie, obijając się raz po raz o ściany pojazdu, i znów spróbowałam się oswobodzić.
Na próżno – powtórnie walnęłam skronią w twarde drewno i wszystko zasnuła nieprzenikniona ciemność.
CZYTASZ
Złodziej serc [W TRAKCIE KOREKTY]
Ficção GeralJestem złodziej nad złodziejami, mistrz w swoim fachu. Żyję w tej norze, odkąd pamiętam, nie mam jak się stąd wyrwać. Ojciec alkoholik i ONA trzymają mnie tutaj jak na łańcuchu. _________________________________________________ Raz, dwa, trzy... i...