Prolog

147 55 36
                                    

Obudziłam się niespodziewanie. Bolała mnie głowa. Chyba się uderzyłam, albo ktoś mi pomógł. Gdzie ja byłam? Nic nie pamiętam...

Chciałam odgarnąć włosy, wchodzące mi do oczu, ale coś unieruchomiło mi ręce. Spojrzałam na dłonie – związane za plecami. Serce podeszło mi do gardła. W co ja się wpakowałam? Moje wołanie o pomoc zdusił knebel.

Rozejrzałam się. Szczeble wozu drabiniastego zamigotały mi przed oczami w słabnącym świetle dnia. Jechaliśmy szybko polną drogą, dość wyboistą, sądząc po tym, jak mną podrzucało.

Jęknęłam bezgłośnie, obijając się raz po raz o ściany pojazdu, i znów spróbowałam się oswobodzić.

Na próżno – powtórnie walnęłam skronią w twarde drewno i wszystko zasnuła nieprzenikniona ciemność.

Złodziej serc [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz