Rozdział 5.

280 11 0
                                    

Urodziny Adeline zawsze były powodem do hucznej imprezy, z hektolitrami alkoholu, głośnej muzyki i zabawy do rana.

Tym razem moja przyjaciółka obchodziła swoje osiemnaste urodziny, toteż impreza była największa w historii wszystkich jakie dotychczas zorganizowała.

Od rana wraz z przyjaciółką dekorowałyśmy jej dom, jeździliśmy po sklepach, dopinając ostatnie szczegóły, i szykowałyśmy się też razem.

Kiedy po osiemnastej zaczęli schodzić się pierwsi goście, kończyłam kręcić włosy Adeline, więc zdążyliśmy na styk.

Z głośników rozbrzmiewało Pon De Replay Rihanny, a ja przyglądałam się dekoracją i tańczącym ludziom.

Połowy z nich nie znałam, bo Adeline zaprosiła chyba pół miasta, byłam pewna, że ona również nie kojarzyła niektórych twarzy.

Za to dekoracje zachowane były w kolorze bieli oraz srebra.

–Nie pijesz?– Chłopak mojej przyjaciółki przysiadł na krześle obok mnie.

–Nie mogę... Przypadła mi nieszczęsna rola kierowcy i ogarniania tego burdelu.

–Cóż szkoda, w takim razie baw się dobrze!

A chwilę później już go nie było.

Zdecydowanie musiałam przyzwyczaić do samotności tego wieczoru.

–Ty jesteś siostrą Hamiltonów?

Zmarszczyłam brwi w odpowiedzi.

–Tak, a o co chodzi?

Rudowłosa machnęła ręką i się uśmiechnęła.

–Luźna guma laska, tak tylko pytam. Przystojne skurczybyki, z resztą ty też brzydka nie jesteś. Och, nie przedstawiłam się. Jestem Heaven.

–Kylie.

–Do później blondyna!! Może gdzieś się jeszcze złapiemy, ja idę na szocika.

Podkręciłam głową z szerokim uśmiechem.

Nagle z głośników usłyszałam pierwsze nuty WAP, Cardi B, i od razu odszukałam przyjaciółkę wzrokiem, która jak się okazało już na mnie patrzyła.

Odbiłam się od krzesła i pośpiesznie dołączyłam do Adeline na parkiecie.

Darłyśmy się w niebo głosy, wykrzykując duszę, i kręcąc biodrami.

–Ktoś cię obserwuje z góry.

–Och, tak?– odczekałam kilka sekund i dyskretnie uniosłam wzrok ku górze.

I nie tego się spodziewałam.

Hayden z rękoma założonymi na piersi przyglądał mi się ze znacznej odległości.

Jego wzrok wędrował od góry do dołu, a kiedy załapaliśmy kontakt wzrokowy, jak gdyby nigdy nic pociągnął łyk piwa.

Pod ciężarem jego spojrzenia poczułam się o wiele mniejsza niż rzeczywiście byłam.

Po skończeniu naszego popisu, udałam się spowrotem do stołu, aby się napić.

Moja przyjaciółka wciąż pozostawała w centrum uwagi, a alkohol powoli zaczął na nią działać.

Z tego co zdążyłam zauważyć większość osób traktowała te urodziny, jako okazję do upicia się do nieprzytomności, zamiast okazji do świętowania, choć właściwie nie mnie oceniać, po prostu każdy świętował na swój własny sposób.

Zabrakło by mi palców gdybym miała liczyć ile rzygów dziś już widziałam.

–Idziesz na szluga?– Zapytała jakaś nieznajoma dziewczyna, wymachując mi paczką papierosów przed twarzą.

Sweet LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz