Rozdział 9

10 1 0
                                    

Dziewczyna, którą uznała za swoją przyjaciółkę, rzuciła się na nią, wbijając jej nóż w brzuch. Po zrobieniu tego momentalnie zaczęło uciekać, a po drodze zamieniło się w jakieś wstrętne stworzenie. Jak ona mogła tego nie zauważyć? Jak mogła nie rozróżnić przyjaciółki od czegoś co tylko przybrało jej wygląd? To było coś okropnego, dziewczyna szybko pobiegła do pokoju, po drodze robiąc jakieś zakłócenia w kamerach, aby nie mogły uchwycić jej zbyt szybkiego biegu. Nie mogła ryzykować, że osoby, które ją przetrzymywały, dowiedziałyby się, że ma jakieś nieludzkie moce.

Gdy otworzyła z impetem drzwi od pokoju zobaczyła Timothy'ego rozmawiającego z jakimś chłopakiem.

- Co ty robisz?! Zwariowałaś?! - krzyknął, widząc, jak dziewczyna wbiega do pokoju.
- A ty od kiedy sprowadzasz potwory do naszego pokoju?! - odparła, nie spuszczając z oka istoty, która przed chwilą ją skrzywdziła. Poznała ją po zapachu, który był specyficzny.
- O czym ty mówisz? Ciebie pogrzało do reszty? To jest Xavier. Znalazł mnie tu przez przypadek i pozwoliłem mu tu zostać. A tobie co się stało?! - powiedział przerażony, próbując uspokoić dziewczynę.
- Lepiej się odsuń od tego swojego kolegi, bo skończysz tak samo albo gorzej. - na te słowa chłopak momentalnie odskoczył jak najdalej od Xaviera, który wydał z siebie ciche syknięcie.
- O czym ty mówisz?!  - krzyknął chłopak.

Wtedy to coś co podawało się za jakiegoś Xaviera, rzuciło się na nich z dzikim rykiem. Dziewczyna, nie tracąc zimnej krwi, wyciągnęła nóż, który wcześniej przebił jej brzuch, i z całej siły wbiła go w kark potwora, a potem przesuwając tak, że przecięła mu tętnicę. Krew trysnęła na wszystkie strony, a nóż wystawał z drugiej strony szyi. Stworzenie padło na podłogę, wydając ostatnie westchnienie. A teraz już nie było wątpliwości, że to nie był człowiek. Jego skóra zmieniła kolor na zielono-żółty, jego oczy zrobiły się czerwone, a jego pazury wydłużyły się i zaostrzyły się.

- Dziękuję. - powiedział chłopak, patrząc na nią z podziwem i ulgą. - Przepraszam, że wątpiłem w ciebie i w to, co mówiłaś..
- Spoko, nie ma za co. Nie codziennie poznaje się wampira. A teraz mam pomysł. Zostaniesz chwilę tu sam z tym czymś? - spytała, wskazując na ciało Xaviera, które leżało bez ruchu na podłodze.
- Ale na pewno nie żyje? - zapytał niepewnie. - Nie wstanie i nie zaatakuje ponownie?
- Tak, jest martwy. - odpowiedziała.
- Dobra, to idź, ale wracaj szybko. - powiedział, patrząc na nią.

Ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, a dziewczyny już nie było. Wróciła po paru sekundach z pustym akwarium.
- Po co ci to? Rybek nie mamy. - spytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Rybek nie, ale ja będę miała zapas krwi na długo. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Ale na pewno nie będzie leżeć tu w pokoju, na samą myśl robi mi się niedobrze. - powiedział, robiąc grymas.
- Dobra dobra. - powiedziała.

Gdy spuszczała krew z tego stworzenia, Timothy niespodziewanie ją zagadnął.
- Nie boisz się, że ktoś to widział? - zapytał, patrząc na nią z niepokojem.
- Ale co? - zrobiła niewinną minę, udając, że nie wie, o co mu chodzi.
- To jak biegłaś? To jak wcześniej zabiłaś i wyssałaś krew z tego stworzenia? To jak teraz spuszczasz krew z tego? - zaczął wymieniać, wskazując na zwłoki leżące na podłodze. - Nie zdajesz sobie sprawy, w jakim niebezpieczeństwie jesteśmy?
- Aaa, o to się nie martw. Nikt tego nie widział. - uspokajała go.
- A kamery? - nie dawał za wygraną, spoglądając na sufit. - Przecież tu wszędzie są jakieś kamery.
- Magicznie się akurat wtedy zepsuły. - odparła z ironią. - A tutaj nie ma żadnej. - dodała, wskazując na ścianę, gdzie powinna być kamera. - Zdjął ją Finn.. osiem lat temu..
- Nie wiem, czy powinienem pytać, ale kim jest Finn? I skąd wiesz, że zdjął ją osiem lat temu? - zaciekawił się, zapominając na chwilę o swoim strachu.
- Był moim najlepszym przyjacielem. - powiedziała przez łzy.
- Spokojnie, jeśli nie chcesz mówić, to nie będę nalegał. - uspokajał ją, widząc, że dotknął bolesnego tematu.
- Nie, nie. W porządku. - odetchnęła głęboko, próbując się opanować. - Poznaliśmy się tutaj, mieliśmy po osiem lat, oboje zostaliśmy porwani przez tych ludzi. Od początku mi pomagał, bez niego nie dałabym sobie wtedy rady. - opowiadała, patrząc przed siebie.
- Dlatego teraz pomagasz mi? - zapytał, próbując zrozumieć jej motywację.
- Tak jakby. - przytaknęła. - Ale wracając do tematu. Pewnego dnia znaleźliśmy ten pokój i od tego czasu to był nasz pokój. Finn powiedział, że dla naszego bezpieczeństwa musi zdjąć tą kamerę. Do dzisiaj nie wiem, co z nią zrobił. Byliśmy w tym budynku trzy lata, po tym czasie nas wypuścili.
- Jak to trzy lata?! - zdziwił się, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. - I dlaczego was wypuścili? - spytał, nie rozumiejąc logiki tych ludzi.
- Bo po tym czasie, jeśli ktoś przeżył, to znaczy, że tak jakby zdał test i był wypuszczany albo łapany i zabijany. - wyjaśniła, jakby to była oczywista sprawa.
- No to mieliście niezłe szczęście. - stwierdził, nie kryjąc swojego podziwu.
- Niby tak. - przyznała, ale jej twarz nie wyrażała radości.
- Dlaczego w takim razie wyglądasz na smutną? - zauważył, widząc, że coś ją dręczy.
- Bo w momencie, w którym wyszliśmy i próbowaliśmy dotrzeć do cywilizacji, zaatakowała nas grupa wilkołaków. - opowiedziała, z trudem przełykając ślinę. - A jak dobrze wiadomo z różnych opowieści, wampiry i wilkołaki nie przepadają za sobą.
- No tak, ale co się potem stało? A tak w ogóle to nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, to Finn był wampirem, skoro mówiłaś, że to on cię prowadził, tak? - upewnił się, nie mogąc uwierzyć w to, co mówi.
- Dokładnie. I jakoś po roku znajomości mnie przemienił za moją zgodą. - przyznała, nie wstydząc się tego faktu.
- Rozumiem. W takim razie możesz kontynuować. - zachęcił ją, chcąc poznać resztę historii.
- Razem z Finnem walczyliśmy z nimi, walka nie była łatwa, były dwa wampiry kontra pięć wilkołaków. Finn wiedział, że nie mamy szans, więc po jakimś czasie po prostu oddał się w ich ręce. Kazał mi uciekać jak najdalej, ale ja zostałam i zobaczyłam, jak przebijają go kołkiem. Wtedy coś we mnie pękło. - opowiedziała, łamiącym się głosem.
- Tak mi przykro. Nie wiem, co mam powiedzieć. Po prostu nie mogę uwierzyć w to wszystko, wy byliście tylko dziećmi.. - współczuł jej, nie znajdując odpowiednich słów.
- Wiem. - westchnęła, nie mając siły na nic więcej.
- A powiedz mi jeszcze, bo jednego nie potrafię zrozumieć, dlaczego tego nigdzie nie zgłoszono? Przecież mówiłaś, że wypuszczali niektórych, wystarczyło po prostu iść z tym na policję. Dlaczego nikt tego nie zrobił? Dlaczego ty tego nie zrobiłaś? - zapytał, nie kryjąc swojego oburzenia.
- To nie takie proste, w momencie wypuszczenia na wolność, tacy mężczyźni czyścili pamięć za pomocą jakiś dziwnych urządzeń z całego pobytu tutaj. Nikt nic nie pamiętał. - wyjaśniła, jakby to była normalna procedura.
- Ale ty pamiętasz. Nic z tego nie rozumiem. - nie mógł się nadziwić, nie mógł wierzyć w jej słowa.
- Ta maszyna nie działa na wampiry. - powiedziała, jakby to było oczywiste.
- No to dlaczego tego nie zgłosiłaś?! Pamiętałaś wszystko! Mogłaś uratować inne niewinne osoby! - wykrzyczał pretensjonalnie.
- Byłam tylko dzieckiem. Bałam się. - usprawiedliwiała się, spuszczając wzrok.
- A teraz? Teraz nie jesteś. Mogłaś to zgłosić od razu, gdy dowiedziałaś się, że te porwania znowu mają miejsce w naszej okolicy. - zarzucił jej, nie dając jej spokoju.
- Mogłam.. Ale zrozum, że to nie jest dla mnie takie łatwe... Jesteś pierwszą osobą, która o tym wie.. - wyznała, patrząc mu prosto w oczy.

Chłopak nie wiedział co na to odpowiedzieć. Rozumiał, że to nie było łatwe dla Luny, ale dlaczego nie mogła się poświęcić dla dobra innych i mieć spokój? A teraz cierpią kolejne osoby i ona po raz drugi. Gdzie w tym sens?

- Skończyłam. - oświadczyła Luna. - Cała krew jest w akwarium.
- Jak chcesz to teraz przenieść? - zapytał wskazując na akwarium. - Przecież to jest strasznie ciężkie.
- Nie doceniasz moich możliwości. - Jej dłonie uniosły się, a akwarium zaczęło unosić się w powietrzu.
- No racja. - powiedział. - zapomniałem, że jest  w a m p i r e m. Ale czuję się urażony, bo nie poinformowałaś mnie, że masz moc telekinezy.
- No cóż, tak jakoś wyszło. Myślałam, że się domyślisz.

Dziewczyna szybko przeniosła akwarium do innego pomieszczenia i wróciła do Timothy'ego.
- Jesteś na mnie zły. - powiedziała Luna, próbując złapać jego wzrok.
- Nie prawda. - odparł, odwracając głowę.
- W takim razie inaczej. Dlaczego jesteś na mnie zły? - nalegała, dotykając jego ramienia.
- Nie jestem na ciebie zły. - skłamał, odsuwając się od niej.
- Nie rób sobie żartów. Coś cię trapi. Coś związanego ze mną. - stwierdziła, patrząc mu głęboko w oczy.
- Nie mogę w to uwierzyć. W to, kim jesteś naprawdę. - wyznał, z trudem wyduszając słowa.
- A kim jestem naprawdę? - zapytała, z lekkim uśmiechem na ustach.
- Wampirem. Istotą, która nie powinna istnieć. - odpowiedział, z nienawiścią w głosie.
- I to ci przeszkadza? To, że jestem wampirem? To, że mam moc, której ty nie masz? To, że jestem od ciebie lepsza? - zadrwiła, zbliżając się do niego.
- Być może. Może nie mogę zaakceptować kogoś, kto może mnie zabić jednym ugryzieniem. - przyznał.
- Jesteś nienormalny. - szepnęła, łapiąc go za szyję, przez co chłopak się spiął.
- Nawzajem. - odparł, a wtedy dziewczyna wysunęła swoje ostre kły i zaczęła powoli zbliżać się do jego szyi. Timothy czuł, jak jego ciało zastyga ze strachu, a ona to wyczuwała. Gdy jej usta i kły delikatnie dotknęły jego skóry, nagle się cofnęła i spojrzała na jego twarz. Evans wyglądał na przerażonego, co wywołało u niej wybuch śmiechu. Nie mogła się uspokoić.
- Czego śmiejesz? Co? - zapytał, nie kryjąc irytacji.
- Ty naprawdę myślałeś, że cię ugryzę? - zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Nie? Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Czułam, jak się spiąłeś. Gdybyś tylko widział swoją minę, była bezcenna. - powiedziała dziewczyna, a łzy śmiechu spływały jej po policzkach.

Trochę minęło zanim Luna opanowała swój napad śmiechu. Za to Timothy'emu do śmiechu ani trochę nie było. Stwierdził, że nie będzie się z nią wdawał w kolejne rozmowy, przez które cierpi jego autorytet, którego i tak już dawno pewnie nie miał. Gdy na zegarku Luny wybiła druga w nocy, chłopak położył się do łóżka i oświadczył, że idzie spać i nie ma go budzić. A gdy zobaczył, że dziewczyna chce także położyć się w łóżku odepchnął ją.
- O nie, nie zgadzam się abyś spała w tym łóżku ZE MNĄ po tym wszystkim, a tym bardziej w tych ubraniach, które nadal kleją się od krwi. - oświadczył.
- Ty akurat nie masz nic do gadania. Przyprowadziłam cię, bo mi było ciebie szkoda, ale chyba niepotrzebnie. Widzę, że masz ochotę iść stąd i sam sobie radzić.
- Znowu zaczynasz?
- To ty masz problem.
- Bo te ubrania są obrzydliwe.
- Na pewno nie bardziej niż ty, a ja jakoś nie narzekałam.
- A musisz mnie obrażać?
- To ty zacząłeś. Jak masz problem do moich ubrań to daj mi swoje.
- Możesz pomarzyć.
- W takim razie kładę się do łóżka.
- Nie! A bieliznę też masz od krwi?
- Nie wiem, nie sprawdzałam. A co?
- A to, że możesz spać w bieliźnie. Ja mam gdzieś w czym śpisz, byle nie nago, bo będę miał traumę.
- Ja mam traumę odkąd cię zobaczyłam.
- Dzięki. - przewrócił oczami.
- Mógłbyś się obrócić?
- Bo co?
- Bo zamierzam zobaczyć czy moja BIELIZNA jest czysta.
- Dobra i tak nie chcę na to patrzeć. - powiedział i od razu się obrócił.

Luna zdjęła koszulkę i spodnie, i odrazu je ubrała z powrotem.
- Możesz się obrócić. - oświadczyła.
- I co? Bo widzę, że nadal jesteś ubrana.
- I to, że upewniłam się w moim przekonaniu, że wszystko mam przesiąknięte krwią.
- Obrzydliwe. - wykrzywił się.
- Powiedziałabym coś, ale tym razem się powstrzymam. - odparł Luna.
- I dobrze. - rzucił.
- Wiesz co? Ja dzisiaj śpię na podłodze, bo pewien książę ma problem. - oznajmiła, wskazując na podłogę.
- Ale mi przykro. - powiedział z ironią, unosząc brwi.
- Dzięki. - przewróciła oczami, już nawet nie wie, który raz dzisiaj.
Zabrała chłopakowi koc, bo i tak miał kołdrę, i wzięła także swoją poduszkę. Ułożyła się na podłodze, jak najdalej od łóżka.
- Dobranoc. - wymamrotała, zasłaniając się kocem.
- Dobranoc. - odpowiedział, patrząc na nią z ciekawością. - Szkoda, że nie możemy się dogadać. Jesteśmy tu przecież z tego samego powodu.
- No szkoda. A problemu by nie było, gdybyś widział coś więcej niż tylko czubek swego nosa. - wytknęła mu.
- Śpij i nie gadaj. No chyba, że nie śpisz, bo słyszałem, że wampiry nie śpią wcale.
- To mit. - odpowiedziała i przewróciła się na drugi bok, aby go nie widzieć. - Ty też śpij.

Mroczne UwięzienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz