Rozdział 23. Nie tym razem

5 3 0
                                    

-Nie zostawię cię. Nie tym razem - tęczówki Vadera tak jakby na chwilę zmieniły kolor, z powrotem na brązowy.

Nie wiedział co się stało, ale miał wrażenie że coś się w nim złamało.
Gdy ją zobaczył, myślał że stoi przed nim jedna z dręczących go wizji. A jednak to była ona - uczennica Anakina Skywalkera.
Wspomnienia nie bolały. Wręcz przeciwnie, czuł ciepło, którego tak dawno nie gościł pod zbroją.
Mimo woli dezaktywował miecz.
Czy to już koniec?

Czuł jak dwie jego strony się kłucą. W jego wnętrzu wciąż na nowo rozgrywała się bitwa stoczona przed laty z Obi-Wan'em Kenobim, na Mustafarze. Jedna chciała natychmiast zabić Tano - druga chciała zabić tą pierwszą połowę.

Ahsoka podeszła do niego o pół kroku. Nie dezaktywowała mieczy, ale trzymała je skrzyżowane za plecami. Nie ufała mu. Skąd z resztą by mogła. Przed chwilą praktycznie zabił jej małego przyjaciela, jak mu tam... Ezrę?
       Nie istotne. Istotne było jedno pytanie, cisnące mu się na usta.

-Czy ona... naprawdę ją zabiłem?- jego głos był cichy, zmęczony.

Spojrzał na nią przez rozbitą maskę, i od razu tego pożałował. Tano wyłączyła miecze, i przypięła je z powrotem do pasa. W kącikach jej oczu zbierały się łzy.

-Z kim teraz rozmawiam?- spytała cicho, wciąż stojąc w miejscu - z Vaderem czy z... moim mistrzem?

Nie odpowiedział. Drążył jej oczy własnymi, chcąc usłyszeć odpowiedź na jego pytanie. Chcąc usłyszeć PRZECZĄCĄ, odpowiedź na jego pytanie.

      -Zależy od rozwoju wydarzeń - wychrypiał, nie spuszczając z niej wzroku.

-To Vader ją zabił, nie ty, Anakinie.

-Nie jestem Anakinem! Zabiłem go!- krzyknął w nagłym przypływie złości, uderzając pięścią o ziemię.

Nie poczuł bólu, bo jak miał by go czuć przez protezę. Uderzył jeszcze raz. I jeszcze. Podłoga popękała, a drobne kawałki kamienia wbiły mu się w rękawicę.

-Wiem że tam jesteś, Anakinie, i zamierzam cię z tamtąd wyciągnąć!

Przestał. Podniósł się, oddychając ciężko przez uszkodzony system oddychania.

-Anakin Skywalker był słaby. Pokonałem go - powiedział, a jego głos poniósł się echem po walącej się świątyni.

-W takim razie pomszczę jego śmierć - głos Tano był stanowczy. Nie bała się go.

Aktywowała z powrotem dwie klingi, zakręciła nimi za plecami i stanęła w pozycji wyjściowej.

-Ahsoka! Nie!! - przy granicy walącej się świątyni dostrzegł postać chłopaka.

Krzyczał, nawet nie próbując ukrywać przed nim myśli. Bał się. Był zdezorientowany. Zanim zdążył chociaż by unieść dłoń by uciszyć go raz na zawsze, Tano wypchnęła go mocą za ściany świątyni. Wrócił do niej myślami.

-Zemsta nie jest drogą Jedi - przypomniał sobie nauki w świątyni, i powiedział to tylko po to by ją zdezorientować. By zasiać w niej niepewność.

-Nie jestem już Jedi - tego nie przewidział.

Tano skoczyła na niego tnąc obiema klingami z nad głowy. Zepchnął ją na bok jednym silnym cięciem. Przypomniał sobie treningi z nią, jeszcze za czasów Anakina Skywalker'a. Ahsoka Tano używała formy piątej, Shien. Styl ten charakteryzował się posiadaniem dwóch ostrzy,  i głównie polegał na wyprowadzaniu szybkich, niespodziewanych ataków. Nie mało było przy tym akrobacji, przez co użytkownicy tej formy musieli być szybcy, zwinni, i najlepiej nie duzi. Togrutanka biegnąca na niego od lewej była tak na prawdę idealna.

       Jej białe ostrza migały mu przed oczami, jeszcze bardziej je drażniąc z powodu braku szkieł chroniącej go dotychczas maski. Przymknął więc odsłonione oko, i zdał się na to prawe. Ograniczony widok nie przeszkadzał bardzo, bo i tak nie widział jej sylwetki praktycznie w ogóle.

      W tedy coś się w nim przełamało. Tak nagle i nie spodziewanie, jak łamana przy upadku kość. Wypuścił miecz z rąk, a on dezaktywując się w locie potoczył się po kamiennej podłodze.
Vader spojrzał na swoje dłonie.

      Drżał.

       Nadchodziło coś większego, coś, czego nigdy w życiu nie doświadczył. Coś potężniejszego od niego. Nie do uniknięcie, nawet z wielką pomocą mocy.

       Śmierć.

      Poczuł zmiany w kierunku przepływu powietrza. Uniósł głowę, tylko po to by zobaczyć jak wali się na nich cała świątynia. Nie mogli nic zrobić.
To koniec.
Koniec.

Co widziało Tatooine, czyli one shoty z odległej galaktykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz