Harper
Na niebie rozpościerał się już blask księżyca, a ja spacerowałam alejkami w LA już od paru godzin. Spacery zawsze mnie odprężały i rozładowywały stres. Nie chciałam wracać do domu. Patrzyłam w gwiazdy i próbowałam odnaleźć w nich drogę, tak jak robił tata.
-Auć!
Usłyszałam głos i się ocknęłam.
-Przepraszam bardzo po prostu...
-Harper Rodriguez?
-Alvaro?- Nie mogłam uwierzyć, jak mogłam nie zauważyć, że to właśnie na jego stopę nadepnęłam.
-Nigdy cię tu nie widziałem w szczególności o tej porze.-Uśmiechnął się pokazując swojej białe, równe zęby.-Co tu robisz?
Stałam chwilę w bez ruchu oczarowana jego spotkaniem.
-To nie było planowane. Zrobiłam dłuższy spacer.
-Chyba rzeczywiście długi bo ulica jest jakieś dwie i pół godziny od twojego domu-zaczął się delikatnie śmiać.
Odwzajemniłam to i również zaczęłam się śmiać sama z siebie.
-Tak, musiałam oczyścić głowę.
-Nie powinnaś już wracać-zerknął na smartwatch- jest za chwilę 22.00.
Faktycznie straciłam rachubę czasu, Zayden mnie zabije!
-Tak masz rację już późno.
-Hej nie chcę się narzucać, ale jeśli masz ochotę mogę cię odprowadzić, idziemy w tę samą stronę- po raz kolejny pokazał swoje uzębienie.
Zamarłam.
Stałam i przez chwile nie potrafiłam wydać z siebie dźwięku.
-Jeśli to dla ciebie nie problem-rzuciłam niepewnie.
-Jasne, że nie, będzie nam raźniej.
Zaczął stawiać kroki w kierunku drogi powrotnej i lekko szturchnął mnie ręką w plecy zachęcając do ruszenia z miejsca.
***
Było już po północy.
Byłam bardzo zmęczona, powieki same się zamykały. Pod koniec wędrówki już także podtrzymywanie rozmowy z Alvaro sprawiało mi trudność.
Powoli uchylałam drzwi wejściowe domu mając nadzieję, że pewien mężczyzna noszący to samo nazwisko co ja w obecnej chwili śpi i nie obudzi się do rana. Jednak z moim szczęśliwym fartem właśnie teraz stał z założonymi rękoma na schodach już myśląc w jaki sposób mnie ochrzanić.
W prawdzie mówią wiedząc, iż nie dając znaku życia od chwili kiedy bez namysłu uciekłam wyrywając się z pola widzenia brata, na stówę leżałam już w grobie.
Przynajmniej mogłam ujrzeć obiekt moich westchnień. Szkoda tylko, że musiał zobaczyć mnie w stanie nieładu psychicznego. Mój wygląd też nie był lepszy.
No i tak jak się spodziewałam. Mój kochany braciszek gapił się na mnie swoimi przeuroczymi oczkami stojąc na środku salonu.
-Serio? Byłaś aż tak przytłoczona moją decyzją, że nie mogłaś mnie powiadomić o swoim niezakończonym życiu?!
Cóż, wyglądał nadzwyczaj poważnie. Jest wspaniale...
-Daj spokój Zayden.
Wszczął swój podirytowany śmiech.
CZYTASZ
The spark of a Hero
Teen FictionNastoletni wiek i czas młodości powinien być czasem budowania cudownych wspomnień, jednak czy napewno to takie proste kiedy życie obraca się do góry nogami? Poruszająca opowieść o 16 letniej Harper Rodriguez ,która nie potrafi poradzić sobie ze stra...