𝟓

130 10 91
                                    

Pot, zmęczenie, przyspieszony oddech aż wreszcie zamazana wizja.
Miya Atsumu ledwo mógł zobaczyć piłkę. Kiedy jednak ta leciała wprost na niego, a on gotowy był wystawić, piłka wyślizgiwała się przez pot. Efektem były pretensje ze strony drużyny. Chłopak zastanawiał się czy zdobył chociaż jeden punkt.

Kolejna niedokładna wystawa.

Gwizdek.

Przerwa.

-Obudź się Atsumu do cholery!- usłyszał przy sobie bliźniaka, którego jednak całkowicie zignorował

-Miya, wszystko w porządku? Wiesz że zawsze może cie ktoś zastąpić. Nie ma powodów do przemęczania się- oznajmił tym razem trener. Chłopak spojrzał na niego tępym wzrokiem

-Nie ma takiej potrzeby trenerze. Przepraszam- jego głos był słaby, nieco drżący kiedy w jego głowie wciąż tkwił obraz Sakusy. Załamanego, płaczącego, a co najważniejsze, nienawidzącego Atsumu.

-Nie ma takiej potrzeby?! To może weź się w garść do cholery Tsumu!- kolejny krzyk. Blondyn nie miał siły się kłócić.

Przerwa sie skończyła a drużyny wróciły na boisko. Atsumu z całej siły starał się nie myśleć o Kiyoomim co było wręcz niemożliwe. Dlaczego płakał? Dlaczego nie chciał go widzieć?

-Atsumu!- chłopak wrócił do rzeczywistości poprzez krzyk Suny. Zauważył podbitą piłkę do której podbiegł. Udało mu sie. Wystawa która ma szanse na zdobycie punkta.

Nawet nie wiedział kiedy nadeszła jego kolej na serwowanie. Stał z piłką, wpatrując się w siatkę. Jak miałby trafić? Dobiegały do niego krzyki drużyny, jednak nie mógł zarejestrować ich treści.

Gwizdek.

Uderzył.

Okropny aut.

-Tsumu! To nie pieprzony baseball!-

°

Ostatni set należał do Inarizaki. Wygrali. Ale... Jak? Atsumu nie wiedział. Był całkowicie wyłączony, z obrazem złamanego bruneta przed oczami. Co się wydarzyło?

-Jak ty masz zamiar grać kolejny mecz?! Co ci się dzisiaj stało?- krzyknął Osamu, podchodząc do brata kiedy wyszli z sali. Blondyn nie potrafił odpowiedzieć. Bo właściwie to co mu sie stało? -Zignoruj mnie jeszcze raz a...- szarowłosemu przerwał krzyk. Każdy zamilkł, patrząc na rozgrywającego

-Zamknij się wreszcie Samu!- dodał po czym pobiegł w strone łazienek. Miał ochotę wymiotować. Poczucie winy przygniatało go z każdej strony, nie mając w zamiarach odpuścić. Z oczu blondyna wpłynęły łzy. Dlaczego serce tak go bolało?

-Oi! Wracaj tu!- krzyknął wściekły Osamu, patrząc na bliźniaka za którym miał zamiar pobiec.

-Odpuść- usłyszał jednak. I to jedno słowo spowodowało nagły spokój. Złość wyparowała kiedy Rintaro odezwał się do niego pierwszy raz od dwóch tygodni. Po zerwaniu ich relacje kończyły się jedynie na grze w tej samej drużynie. Coś ukuło serce bliźniaka.

Suna powolnie ruszył w kierunku gdzie pobiegł ich rozgrywajacy a jednocześnie kapitan. Z Atsumu również nie utrzymywał stałego kontaktu, jednak zdecydowanie częściej rozmawiał z nim niż z jego bratem. Poprostu poczuł że blondyn nie powinien być teraz sam z takim poczuciem winy.

Znalazł go w łazience kiedy siedział na płytkach oparty plecami o ścianę z mokrą twarzą. Wyglądał okropnie. Tak jakby już wcale go nie było. Jakby jego ciało funkcjonowało bez duszy. Pustka w oczach chłopaka przeraziła Sune, jednak nie była ona wcale obca. Atsumu cholernie przypominał Osamu z czasów ich związku, kiedy to szarowłosy bliźniak nie dbał o swój wizerunek. Wiecznie puste oczy i neutralny wyraz twarzy. To było coś co tak zaintrygowało szatyna.

𝑻𝒘𝒐 𝒚𝒆𝒂𝒓𝒔 𝒂𝒈𝒐 | ꜱᴀᴋᴜᴀᴛꜱᴜOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz