Rozdział 2

55 16 2
                                    

Obudził mnie dzwonek budzika nastawionego na piątą trzydzieści. Chciałam wstać wcześnie, żeby się przygotować. Zajęcia rozpoczynałam o wpół do ósmej. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Chciałam by moje włosy wyglądały świeżo. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, ponieważ nie byłam fanką dużej ilości kosmetyków. Gdy moje włosy już wyschły zrobiłam z nich dwa dobierane warkocze. Wyszły mi piękne. Przeglądnełam się w lustrze. Zawsze szanowałam swoje ciało, ale też zdarzały się takie momenty, że siebie nienawidziłam. Nienawidziłam wtedy tego jak wyglądam, albo jaka jestem. Teraz to się zmieniło. Zaczęłam szanować swoją urodę. Moje włosy zawsze były naturalne. Nigdy ich nie farbowałam. W szkole się ze mnie śmiano, że skoro jestem blondynką to jestem głupia, jednak ja miałam najwyższą średnią w klasie. Tak im pokazałam kto tu jest mądrzejszy.

Wyszłam z łazienki i otworzyłam szafę. Długo nie mogłam znaleźć idealnego stroju, więc poszłam do pokoju Polly.

Weszłam do jej sypialni, oczywiście najpierw pukając. Pokój był przestronny i miał ściany koloru szarego. Duże łóżko ,na którym leżała moja siostra stało tuż pod oknem. Była tutaj też ogromną szafa i biurko.

- Hejka, Polly! Masz może jakaś marynarkę albo komplecik?- zapytałam.
- hejka! Tak, mam- odpowiedziała zaspanym głosem siostra.

Wstała z łóżka i szybkim krokiem podeszła do szafy. Chwilę później wyjęła z niej beżowy komplet. Był bardzo ładny. Podziękowałam jej i poszłam się przebrać. Gdy już to zrobiłam udałam się do kuchni, by zrobić sobie lunch, który składał się z kanapki i kilku winogron. Oczywiście nie mogłam też zapomnieć o bidonie z wodą. Gdy już uznałam, że jestem gotowa wyszłam z mieszkania.

Szłam w kierunku szpitala. Po drodze minęłam kilka ciekawych sklepów, do których na pewno pójdę i także kilku ludzi patrzyło się na mnie w tym samym czasie szeptając coś do siebie. Udało mi się usłyszeć fragment tej rozmowy. Nie była zbyt przyjemna.
-Ejj, to ta nowa- szepnęła jedna do drugiej.
- Tak, to ta sama dla której Thomas że mną zerwał -odszepneła druga.

Nie chciałam dłużej tego słuchać, więc przyspieszyłam krok. Po kilku minutach znalazłam się pod wejściem budynku. Weszłam tam i udałam się do recepty. Cały czas miałam w głowie wymianę zdań tych dziewczyn.

- Co potrzeba?- wyrwał mnie z myśli niski kobiecy głos. Popatrzyłam na nią i okazało się, że była to niska rudowłosa kobieta. Posłałam jej delikatny uśmiech.
- Szukam- powiedziałam i spojrzałam na karteczkę, którą dał mi profesor.- Huberta Britta.
- Sala 002. Idzie pani tędy prosto,a następnie w prawo i powinna pani znaleźć jego gabinet.

On ma swój własny gabinet? On już tu pracuje? Myślałam, że studiuje, ale okej. Skinęłam głową na słowa rudowłosej i udałam się w kierunku, który mi pokazała. Gdy znalazłam cel moich poszukiwań zapukałam i usłyszałam męski, lodowaty głos.
-Proszę

Znowu przeszły mnie ciarki po plecach. Jego głos normalnie mógł zamrozić na śmierć. Nie wiem czy miałam się teraz śmiać czy płakać, ale przyznam,że trochę się go bałam.
Nacisnęłam niechętnie klamkę i weszłam do pomieszczenia. Nie było ono zbyt duże. Znajdowało się tu kilka szafek i biurko, na którym stał laptop i masa papierów. Czułam na sobie jego wzrok, który wypalał mi dziurę w plecach. Odwróciłam się w jego kierunku i posłałam przepraszające spojrzenie. Nie powinnam stać do niego tyłem, ale to nie moja wina, że rozglądałam się po pomieszczeniu.

- Dzień dobry- powiedziałam.
- Dzień dobry, Julie- powiedział- Pierwszy dzień studiów?

Skąd on to wiedział? Nie no serio kolejny jakiś stalker? Ja już niewiem. Takiego pytania się nie spodziewałam.
- Tak, jeszcze nie orientuję się gdzie co jest.
- Dobrze. Chodź, oprowadzę cię- wstał z krzesła i podał mi biały płaszczyk.- musisz to nosić zawsze jak jesteś w szpitalu.
- Dobrze i dziękuję.
Nałożyłam płaszczyk i przyczepiłem plakietkę. Wyszliśmy na korytarz. Hubert pokazywał mi każde z pomieszczeń i czekał aż dobrze wszystko zapamiętam. Z tego co zapamiętałam to, że niedaleko nas znajdował się oddział chirurgiczny. Trochę dalej gabinet szefa szpitala, a przy recepcji była apteka.Było tu bardzo dużo gabinetów i sal w których leżeli pacjenci. Jest również sala do rentgenu oraz izba przyjęć . Największymi pomieszczeniami były sala porodowa, laboratorium i sala operacyjna.

- Ty studiujesz, czy już tu pracujesz?- zapytałam go znienacka.
- Jestem na drugim roku studiów- odpowiedział.
Mroziło, chyba jednak wolałam jak się nie odzywał, ale nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem mu kolejnego pytania.
- I masz własny gabinet?
- Chcesz mogę ci też taki załatwić.
- Nie, dziękuję- powiedziałam.

Miałam mieć z nim gabinet. To dobrze, bo w razie czego będzie mógł mi pomóc.
- Mam za zadanie sprawdzić na jakim poziomie jesteś- powiedział Hubert i otworzył drzwi do gabinetu. Gestem dłoni wskazał ,żebym weszła pierwsza.
Usiadłam na przeciwko jego miejsca. Patrzył na mnie swoimi tęczówkami. Chciałam upuścić głowę, ale jakaś siła mnie przed tym powstrzymywała. Chciałam zapaść się pod ziemię. Zrobiłam się cała czerwona. A może jednak nie. Najgorsze było to, że nie mogłam zobaczyć się w lustrze, żeby ocenić mój stan wyglądu.

- Przejdźmy do konkretu- powiedział.
Jego głos gdyby chciał to mógłby hipnotyzować. Jego oczy jeszcze bardziej. Przyznam, że wygląd też był czarujący. Na twarzy malował mu się delikatny wąs, a włosy miał roztrzepane.

Zrobił mi taki mini test z pomieszczeń które się tu znajdują, co się tam robi. Popytaj też trochę o pierwszej pomocy i takie tam podstawy. Przyznam, że niektóre pytania były trudne, ale odpowiedziałam na nie bezbłędnie. To się tylko dla mnie liczyło.

- Jak na pierwszy rok studiów masz większą wiedzę niż powinnaś- powiedział.
Nie wiem czy to był komplement, czy nie, ale zrobiło mi się miło.
- Dziękuję- powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Zaśmiał się cicho i na jego twarzy namalował się delikatny uśmieszek. Zawsze wiedziałam, że byłam zabawna, ale że aż tak?
Wziął do ręki plik kartek. Przegladnął je, coś podpisał nawet na mnie nie patrzył.

- Możesz iść zająć się pacjentami, sala 114.
- Ale jak?- zapytałam.
Uniósł brew.
- Jak wnuczka babcią?-powiedział z ironią w głosie.

Wysiliłam się na delikatny uśmiech i wyszłam jak najszybciej z gabinetu, ponieważ pomału w moich oczach pojawiały się łzy. Na pewno je widział. Na samą myśl o babci, robiło mi się przykro. Moją ukochaną babunię spotkał rak płuc, którego nie dało się wyleczyć. Bardzo przeżyłam jej śmierć, więc starałam się z nią spędzić jak najwięcej czasu kiedy leżała w szpitalu.
Udałam się do sali numer 114 tak jak kazał mi Hubert. Pomieszczenie nie było za duże, nie było za małe, było idealne. Znajdowało się tu kilka łóżek i leżących na nich pacjentów. Były to między innymi osoby starsze, ale znalazła się też dziewczynka. Na oko wyglądała na osiem lat. W ręce trzymała pluszowego misia. Na samą myśl o tym co mogło jej się stać, łamało mi się serce. Przecież ona była taka słodka. Odwróciła się i popatrzyła na mnie swoimi lśniącymi oczkami. Posłałam jej uśmiech i zaczęłam iść w jej kierunku.
- Dzień dobry- powiedziała.- Czy jest pani nową pielęgniarką?
- Tak- odpowiedziałam.
- Mogę pani zaufać i przyrzecze pani, że nikomu o tym nie powie?- zapytała.
- Obiecuję- posłałam jej uśmiech.- Tylko mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Nela. Ciociu...bo ja nie chcę tu być. Boje się, że mój stan się pogorszy. Cały czas mnie boli głowa.

Ciociu...Słodkie.
-Kochanie, nie myśl tak. Wszystko będzie dobrze.
Starałam się jakoś ją pocieszyć. Jeszcze kilka godzin opiekowałam się starszymi osobami, ale najwięcej czasu spędziłam z Nelą. Hubert chyba to zauważył, bo pod koniec dnia zapytał się mnie, czy polubiłam się z dziewczynką.
Dowiedziałam się, że Nela miała wstrząs mózgu, ponieważ uderzyła się w krawężnik gdy kłóciła się z koleżanką i dlatego tu jest. Będzie miała prześwietlenie i jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem. To za kilka dni będzie mogła wyjść.

Do kamienicy wróciłam pieszo. Było już późno i chłodno. Mocniej ścisnęłam marynarkę. Kochałam tę porę dnia. Powietrze wtedy tak pięknie pachniało.

Gdy weszłam już do mieszkania zauważyłam, że na kanapie siedzi Thomas.
- Hej- przywitałam się.- Gdzie Polly i Michi?
- Hej, poszli do jakiejś restauracji że znajomymi ze studiów.
- Okej.
- Chcesz coś obejrzeć?
- Spoko, tylko się przebiorę.
Weszłam do sypialni. Skoro moje rodzeństwo gdzieś wyszło to co on tu robi?Z taką myślą przebierałam się w moją bordową piżamę z krótkim rękawem. Wróciłam do salonu. Zdecydowaliśmy się, że skończymy oglądać film " Szybcy i wściekli". Tak spędziłam dzisiejszy dzień i wieczór. Było wspaniale i pełno emocji.

Others [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz