Rozdział 3

44 15 0
                                    

Obudziłam się następnego dnia rano. Na moim łóżku leżały okruszki pop cornu po wczorajszym seansie filmowym, w którym uczestniczył Thomas. Jego już nie było. Prawdopodobnie wrócił do swojego mieszkania wtedy kiedy zasnęłam. Szybko się ogarnęłam i posprzątałam łóżko. Po krótkim zastanowieniu się co mam robić pomyślałam sobie, że pójdę do sklepu.

Udałam się do kuchni gdzie otworzyłam lodówkę, by zobaczyć jakich produktów nam brakuje. Mojego rodzeństwa już nie było w domu ,ponieważ byli na uczelni. Ja natomiast miałam dziś taki dzień wolnego. Wczoraj przesiedziałam więcej godzin niż powinnam, więc Hubert zadecydował, że poprosi profesora o jeden dzień wolnego dla mnie. Było to miłe z jego strony, ale i tak nie darzyłam go sympatią.

Zapisałam wszystkie potrzebne produkty na karteczce i wyszłam z mieszkania. Schodząc po klatce schodowej zauważyłam Adel.
- Hejka! Gdzie idziesz?- zapytała.
-Hej, do sklepu. Chcesz coś to mogę ci odrazu kupić.
- Jeżeli byś mogła to papierosy. Czekaj dam ci hajs.
- Nie nie trzeba- zaprzeczyłam.- zapłacę ze swoich.
-Okej, dzięki.

Nareszcie udało mi się przekroczyć drzwi od wejścia do kamienicy. Udałam się w stronę supermarketu. Ciągle musiałam czekać aż dojdzie moja paczka. W pewnej chwili poczułam jak czyjaś dłoń zaciska się na mojej talii i obraca o 360 stopni. Myślałam że życie stanęło mi przed oczami. Nie potrzebnie się martwiłam, bo to był tylko Michael.
- Matko Boska! Jak ty mnie wystraszyłes. Prawie na zawał padłam- powiedziałam do niego, w tym czasie udawajac, że mdleję.
- Co tu robi taka księżniczka sama?- zapytał.
Patrzył na mnie swoimi brązowymi tęczówkami. Były bardzo lśniące i piękne.
- Ksieciunio niech lepiej wraca na lekcje- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Nudziarą jesteś- zaśmiał się.- Ale tak serio to gdzie idziesz?
- Do sklepu
- Mogę z tobą?
- Ojj no dobrze
- Dziękuję!
Złapał mnie za rękę i tak szliśmy do sklepu. Przez całą drogę rozmawialiśmy na różne tematy, bardziej on, bo ja nie byłam skłonna do rozmów.
Gdy dotarliśmy już do sklepu wzięłam wózek i zaczęłam iść do odpowiedniej aleji.
- A co gdyby tak pojeździć tym wózkiem?- rozmyślał Michi.
- Nawet o tym nie myśl- powiedziałam do niego i popatrzyłam mu w oczy.
Widziałam jak na twarzy malował się diaboliczny uśmiech. Złapał mnie w talii i wsadził do wózka.
- Michi, nie - szepnełam do niego.- nie porszę. Będę potem tak się wstydzić. Michi!
Ten dureń zaczął jechać! Normalnie miałam ochotę na niego nakrzyczeć, ale to było słodkie gdy tak cieszył się jak małe dziecko.
- To wszystko?- zapytał po kilku minutach jeżdżenia.
- Jeszcze papierosy
- dla ciebie?- zapytał jakby niedowierzając.
- Dla Adel
- A okej
Udaliśmy się do kasy. Kasjerka po mału zaczęła skanować nasze produkty gdy już skończyła poprosiłam o niebieską paczkę papierosów i nie pytajcie skąd wiedziałam jakie wsiąść. Adel napisała do mnie SMS.
- Ma pani dowód? - zapytała się kasjerka.
Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Jak mogłam zapomnieć, żeby wziąć dowód jeżeli chce kupić papierosy!
- Michi, ty masz prawda?- szepnełam do brata.
- Kurwa- zaczął grzebać w kieszeniach swoich jeansów.- Nie, sorry ,siostra nie mam.
- Nic nie szkodzi- powiedziałam- Obejdzie się bez papie...
- Ja mam.
Nie zdążyłam dokończyc, ponieważ przerwał mi lodowaty głos. Już chyba wiedziałam do kogo należał. Czemu on zawsze musi być tam gdzie ja?
-Ohh dobrze panie Britt- odpowiedziała zmieszana kasjerka.
Zapakowałam wszystkie rzeczy do torby i zaczęłam iść w stronę kamienicy. Michi poszedł w inną stronę, więc wracałam sama. Gdy znalazłam się pod kamienicą zobaczyłam nikogo innego, ale samego Huberta. Noi zajebiście. Gorzej być nie mogło.
- Chyba masz cichego wielbiciela Julie- powiedział.
Odwróciłam się by zobaczyć czy nie mówi tego do kogoś innego, ale po minie Hubert wywnioskowałam, że to było do mnie.
- Już napewno. Kto niby nim jest?- zapytałam zdenerwowana.
- Pierdolony Hard- warknął.
Zatkało mnie. Gdybym piła teraz wodę to zakrztusiła bym się albo wypluła zawartość. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie to nie mogła być prawda...
- Słucham?! Czemu tak sądzisz?
- Cały wieczór opowiadał jaka to jesteś oh i ah. Nie widzisz jak się na ciebie patrzy? Takim zakochanym wzrokiem.
- A co zazdrosny jesteś?- zapytałam z drwiną w głosie.

Others [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz