Ten rozdział jest inny od reszty
Antoinette
Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej.
Oscar Wilde
Nicość. Taka wspaniała bezdenna nicość. Wśród pustki odnajdują cię myśli. Szepczą, mówią, krzyczą, wrzeszczą. Pragną twych łez, uśmiechów wielu, łamiąc i składając jednocześnie twe kruche ludzkie serce.
Tkwiłam w nicości, rozkoszując się spokojem, towarzyszącym mi, odkąd się tam zjawiłam. Pływałam między obrazami wspomnień i ciemnymi plamami, choć nigdy dotąd tego nie potrafiłam. Zawsze się topiłam.
W pewnym momencie słyszałam przytłumiony głos zapewniający, że wszystko będzie dobrze. Był niski, aczkolwiek niesamowicie ciepły, jak gorąca herbata w deszczowe dni.
Po czasie beztroskiego zawieszenia plamy rozmyły się w kształty. Nade mną rozciągał się biały sufi, ściany dookoła pokrywała farba w tym samym kolorze. Musiała minąć chwila, nim pojęłam, że znajduję się w obcym domu, a na moim brzuchu spoczywa głowa śpiącego chłopaka, który doprowadzał mnie do palpitacji serca.
Pokój wyglądał jak wyjęty z magazynu wnętrzarskiego. Biel złamana granatem, złotem oraz czerwienią i ciemnym drewnem. Wielkie łoże stało na podwyższeniu wraz z dwiema szafkami nocnymi, nad którymi zwisały lampki. Regały z książkami zapełniały ścianę przy wyjściu na balkon, a masywne biurko oddzielało strefę do pracy, zaś kanapa i fotele miejsce relaksu. Jasne zasłony powiewały przy oknach, targane podmuchem zwiastującym burzę. Trzy pary drzwi kryły się we wnęce tuż przy biblioteczce.
Czarne scenariusze zaczęły zalewać mój umysł, po zobaczeniu podpiętej do żył kroplówki. Obawa przed ponownym przechodzeniem gehenny, ścisnęła krtań, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Pamiętałam niemal każdą spędzoną świadomie sekundę w mroku podziemnego więzienia. Płacz, krzyk, ból, liny, głód, strach i ostrza prześladowały mnie prawie co noc od ponad dekady.
Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę stolika, dostrzegłszy na nim mój telefon. Po odblokowaniu iPhone'a, odkryłam masę powiadomień i nieodebranych połączeń, ale skupiłam się na tej od mamy.
Mamá: Nie bój się, wiem już o wszystkim. Miałaś atak tężyczkowy, znalazł cię twój kolega z klasy i zabrał do swojego domu, gdzie przebadał cię mój znajomy. Zostaniesz u niego na noc, ponieważ mam armagedon na dyżurze i mimo, rozmowy z przełożonymi, nie dam rady wrócić wcześniej do domu. Przepraszam. Jakby coś się działo, dzwoń lub pisz. Kocham cię, ptysiu.
Szybko wysłałam wiadomość zwrotną:
Antoinette: Nic się nie stało. Też cię kocham.
Zanim odłożyłam urządzenie na miejsce, zadzwoniłam do przyjaciółki, nie chcąc dodatkowo jej martwić.
- Nic ci nie jest? – zapytała w moim ojczystym języku. – Dlaczego nie jesteś w swoim domu?
- Skąd wiesz, że nie jestem u siebie? – spytałam z rezerwą w głosie.
- Przecież mam twoją lokalizację, aktualnie przebywasz w jakiejś zajebistej willi z dużym ogrodem i masą ochrony – oznajmiła, jakby to było nic nadzwyczajnego. – Mają fajne psy, chyba dobermany.
Przymknęłam powieki, rozmasowując skroń. Nie pamiętałam tego, co było po wyjściu ze szkoły, a właśnie znajdowałam się w domu Bruna. No po prostu, kurwa, cudownie.
- Znowu zhakowałaś satelity i mój telefon – stwierdziłam, ponieważ pytanie było zbędne. – Mia, w końcu pójdziesz za to siedzieć, a nie chce mi się słać paczek do więzienia z Takisami.
CZYTASZ
Sangría (#1 Angels and Devils)
RomanceŻycie Antoinette Felicity nigdy nie było łatwe. Występowała w nim ciemność, strach, depresja, śmierć oraz samotność. Od ponad dekady nie miała swojego miejsca na Ziemi, przez ciągłe przeprowadzki. Tym razem padło na Palermo na Sycylii i prywatne lic...