2.Tajemnica diabła

54 5 2
                                    


Bruno

Ten diabeł nie był zrodzony z wściekłości, był czystą nicością.

Skyla Arndt, Gnijące miasteczko

Krzyczałem.

Krzyczałem tak cholernie głośno, bo nikt mnie nie usłyszał.

  Krzyczałem nieprzerwanie od trzech lat, choć dopiero teraz byłem całkowicie zniszczony.

  Stałem na krawędzi klifu, wylewając z siebie agonię. Agonia to stan po bólu. To powolna śmierć towarzysząca nam codziennie, w każdej sekundzie życia. To coś mrocznego, ale jakże rozkosznego dla nielicznych. Dla mnie była trucizną, której nie potrafiłem przekuć w siłę. Nie umiałem jej zabić...

  Każda ofiara przemocy seksualnej obwinia siebie. Nie jest jej łatwo, zwłaszcza, że społeczeństwo zadaje jedno, rujnujące do końca pytanie: „W co byłaś ubrana?". Nie byłem w stanie odpowiedzieć na to zagadnienie, gdyż nie widziałem nic prowokującego w koszuli i spodniach garniturowych. Czym miałbym ją sprowokować? Tym, że byłem szczęśliwy, bo udało mi się przeżyć kolejny rok, który zbliżał mnie do poznania miłości mojego życia? Nietrzeźwością? Czy tym, że po prostu oddycham?

  Nie miałem pojęcia czemu to zrobiła, ale i tak zadręczałem się pytaniami? Dlaczego ja? Dlaczego czerpała z tego przyjemność? Dlaczego w moje urodziny? DLACZEGO?!

  Niewiele pamiętałem z tamtej nocy, tylko ból. Dużo bólu, łzy i błaganie, by przestała. Nie pomogło. Ja tak bardzo tego nie chciałem... Po wszystkim czułem się brudny, a to wrażenie nie zniknęło nawet po tym, jak wyszorowałem całe ciało spirytusem, robiąc następne rany.

  Patrzyłem na gwiazdy, nie potrafiąc płakać. Powstrzymywałem łzy, bo wiedziałem, że są one oznaką słabości. Nie miałem już siły być silnym. Dlatego stałem tam, gdzie stałem.

  Granatowe niebo nie pozwalało oderwać od siebie wzroku. Nieskończona fala gwiazd, przypominała mi o zapewnieniu mamy, że na jednej z nich rośnie moja róża. Po śmierci Arabelli odnalazłem tę różę. Opiekowałem się nią, trzymając pod kloszem.

  Mimo, że jej oczy przywodziły na myśl wschód słońca, ona sama kojarzyła mi się raczej z nocą. Księżycem. Może dlatego, że rozbłysła, gdy ciemność przejęła władanie, a ona ją rozświetlała swym blaskiem?

  Wypiłem resztkę alkoholu i zrzuciłem karafkę w przepaść. Liczyłem do momentu usłyszenia rozbijającego się na skałach kryształu. Dziesięć sekund. Tyle potrwa mój koniec.

  Nie bałem się śmierci, ani tego co będzie po niej, w końcu obcowałem z nią na co dzień. Pragnąłem jedynie końca tej agonii.

Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i wysłałem wiadomość do taty:

Bruno: Nie mogę tak dłużej, przepraszam. Kocham cię.

  Jeszcze długo spoglądałem na najjaśniejszą gwiazdę. Zastanawiałem się, który podmuch wiatru będzie odpowiedni jako ostatni. Po chwili namysłu, stwierdziłem, że nigdy nie nadejdzie ten „idealny", więc przybliżyłem się do skraju.

Wybacz mi, aniołku, że się poddałem.

  Kiedy miałem postawić ostateczny krok, silne ramiona powstrzymały mnie przed skokiem.

Dlaczego tak późno mnie usłyszał?

  Otwierając oczy, zaczerpnąłem spory haust powietrza. Po omacku odnalazłem telefon i natychmiast wszedłem w galerię zdjęć. Uspokoiłem się, widząc serię fotografii pewnej niskiej brunetki o ognistym charakterze.

Sangría (#1 Angels and Devils)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz