Prolog

48 6 2
                                    

20 Listopada 2010

Kolorado, Stany Zjednoczone .

- Mamusia, mamusia! - lekki usmiech pojawia się na twarzy małego chłopca. Obrócił się wokół własnej osi, gdy jego rodzicielka ani drgnęła. Chłopiec w dłoniach miał mały szkicownik, który był dla niego uwolnieniem od całego świata. Nawet jeśli ktoś tego nie widzi, widać to bezpośrednio na ekranie.

- mamusia wszystko dobrze ?- wyszeptał chłopiec o kruczo-czarnych włosach i tych swoich brązowo-zielonych oczach. Nie dodał nawet, że chłopiec dołączył do grupy „Big Golden Retriever" w imieniu swojego ojca. jego szeroko rozstawione barki i dość mocno uwydatnione ciało przyciągające metal od jego zgorzkniałego serca, co spowodowało, że wzrok chłopca przesuwał się tuż po chwili, gdy jego ciało rozchodziło się po domku sportowym.

- Mówiłem ci, że to się nie da pokazywać w sklepie. mój własny pokój za co powinienem dziękować to niech tam siedzi.- powiedział z odraza głosie i skrzywił swoją całą posiniaczona twarz. Zbyt często wpadałem w kłopoty na osiedlu, protestowałem przeciwko alkoholowi i różom w tych 4 ścianach.

- Daj spokój- Kobiety, które są tak samo ważne jak Ty, w ścianie, w której rozbrzmiały jej silne głosy. Ojej, to oczywiste, że nie spodobało Ci się to, co mówisz, mimo że był Cichy i Posłuszny. W jednej sekundzie ojciec poszedł do matki dziecka by wymierzyć solidny cios.

Obecnie. 2024 rok. Chicago, Stany Zjednoczone

Podniosłem się szybko z łózka z tchnieniem, w momencie w którym musiałem przyzwyczaić wzrok do ciemności i przed wszystkim go wyostrzyć wtopiłem twarz w oddali aby odetchnąć z ulgą, że był tylko sen.

Tylko sen.

Sen.

Ciarki rozeszły się po całym moim ciele chwilowo przytrzymałem się w pozycji siedzącej, ale sądzę, że to noc już będzie do dupy, nie zasnę ponownie, znów. Znowu nawiedzają mnie te koszmary. Wstałem z łóżka przyglądając się sobie w lustrze, a mój wzrok powędrował na moje własne odbicie. Szerokie, dobrze zbudowane barki i plecy przedstawiały obraz mojego piętna, piętna cierpienia. Plecy pokryte były wieloma ranami, inne były grube drugie wypukłe a trzecie po prostu pozostawiały po sobie ślad, który od jebanych 14 lat mnie prześladował. Od razu odrzuciłem te wspomnienia, jestem w Chicago, muszę się skupić na swoim życiu nie na tym jak mi się to nie podoba. Powędrowałem przez okno i się zastanowiłem, podszedłem do szuflady wyciągając z niej unikalny woreczek z dobrze znanym moim proszkiem, kącik us lekko ruszył w górę po tym, gdy już Musiałem rozsypać się do pokoju wparował mi Eliot.

- Nie wiem czy śpisz, i gówno mnie to obchodzi. Ale Florence wraca do Chicago - Uśmiech Eliota poszerzył się.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2024 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The Key To The SecretsWhere stories live. Discover now