Tak Zwana Nie-Randka

14 4 6
                                    

(Pochylony tekst w nawiasach) - myśli autorki

--------------------------------------------------------------------

Kiedy tylko powiedziałam Magdzie o tym, że Sam mnie zaprosił, jej oczy rozbłysły, a kiedy powiedziałam jej, że ona i Oliwer też mają przyjść, wyraźnie przygasły. Jednak znów stały się świetliste kiedy powiedziała:

- Będzie podwójna randka!

Nie miałam się siły z nią kłócić. I tak bym nic tym nie osiągnęła oprócz czasu w plecy. Równie dobrze mogłabym próbować nauczyć skałę mówić.

Teraz przymierzałam różne ciuchy zastanawiając się, CZEMU się na to zgodziłam.

Tak, był piątek, za dwie godziny (18:00) miałam być w "Rybce", czyli tym barze sushi.

Przed chwilą gadałam na kamerce z Magdą i doradziła mi, żebym wzięła sukienkę. Już lecę.

Już dobrej godziny stałam przed szafą wyrzucając z niej nowe warstwy ubrań. Niektóre wylądowały na podłodze, inne na łóżku, a kilka nielicznych na fotelu. Na mojej, świeżo zmienianej, wyblakło-żółtej pościeli w kwiaty słonecznika leżało więcej ciuchów, niż wydawało mi się, że mam. A to była może tylko połowa.

Kiedy opróżniłam szafę westchnęłam głośno. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Gdzieś z podłogowej części wygrzebałam swój długi do kolan robiony na drutach sweter. Był to mój ulubiony sweter, który dostałam od mojej świętej pamięci babci na moje osiemnaste urodziny. Poczułam pojedynczą łzę na policzku. Brakowała mi jej.

Odetchnęłam głęboko i - z barku lepszych miejsc - powiesiłam ją na jeden z wieszaków. Potem zaczęłam poszukiwania czarnych leginsów. Szukałam ich chyba pól wieku (jakieś pięć minut), bo zaplątały się w koszulkę z długim rękawem w tym samym kolorze.

- I gotowe. - powiedziałam do mojego odbicia w lustrze, jednak zawahałam się. A co jeśli będzie mi za gorąco? Muszę wziąć coś pod ten sweter.

Od razu w oczy rzuciła mi się bladoniebieska koszulka. Niby była od piżamy, ale była ładna. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się ubierać.

Kiedy skończyłam zabrałam się za inne ważne rzeczy. Włosy w odzieniu jasnego brązu delikatnie polokowałam i upięłam z tyłu w zgrabny, luźny kok. Obok niego wpięłam dwie białe spinki z koronki. Z przodu twarzy spuściłam po obu stronach pojedyncze kosmyki.

Teraz makijaż. Delikatnie podkreśliłam oczy beżowym cieniem do powiek i nałożyłam na usta matową, ciemnoczerwoną pomadkę.

Zanim zdążyłam się zawahać, usłyszałam alarm. To znaczy, że była 17:45, miałam tylko piętnaście minut, żeby dojść na miejsce. Szybko ubrałam białe zamszowe buty przed kolano i chwyciłam kurtkę w odcieniu wyblakłego brudnego różu.

&&&

STRASZNIE denerwowałem się spotkaniem. Nawet, jeśli będą tam dwie przyzwoitki.

Nie do końca byłem pewny, co ubrać, więc wybrałem coś na szybko. Jasnoniebieska koszula na guziki i brązowe, sztruksowe spodnie (czy sztruks w ogóle jest w innym kolorze?) wydawały się w porządku z czarnymi wsuwanymi butami.

Włosy... Cóż... Szczerze? Nie robiłem z nimi nic. Zostawiłem je takie jak wcześniej - lekko rozczochrane, ale i tak dobrze ułożone. Najnowszy krzyk mody, mówię wam.

Kiedy wychodziłem z domu minąłem po drodze kwiaciarnie (tak, nie jechałem dziś autem, postanowiłem postawić, na przyjemny spacerek w płatkach śniegu, i tak, padał śnieg, i tak, mam na sobie kurtkę, brązową, lotniczą). Natchniony sam nie wiem czym, chyba zimnym powietrzem, wszedłem tam chcąc kupić coś Luizie, ale zdając sobie sprawę, że istnieją te wszystkie znaczenia kwiatków, postanowiłem doradzić się sprzedawczyni, bądź sprzedawcy.

Dziennik Dziwnej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz