Koniec? Czy Początek...

2 1 0
                                    

- Z-zasłużyłem? - spytał najwidoczniej zbity z tropu.

 Skrzyżowałam ramiona na piersi. Ponoć najlepszą obroną jest atak, a ja w tym momencie nie widziałam lepszego rozwiązania.

- Tak, zasłużyłeś. - powiedziałam z mocą. Gdybym choć trochę wierzyła w te słowa tak bardzo, jak to brzmi... - Po tym, co odwaliłeś w sylwestra, to się nie dziw, że się na ciebie uwzięłyśmy. I tak, MY, bo ja też, nawet jeśli cię unikam.

Spojrzałam na niego wyczekująco. Najpierw zmarszczył brwi i zaczął przyglądać mi się badawczo. Widać, że zrobił się zły, a przynajmniej lekko się zdenerwował. Patrzył tak przez chwilę, ale potem jego rysy uległy zmianie. Zmiękły, rozluźniły się. Teraz w jego oczach widziałam poczucie winy, a na twarzy malował się smutek.

- Masz rację, zrobiłem głupio... I to bardzo. - westchnął i przetarł palcami oczy. - Wybacz.  - dodał już szeptem spuszczając głowę.

Nagle jakby serce zaczęło mi się krajać. Zrobiło mi się go strasznie szkoda i choć starałam się odgonić te myśli, to nie mogłam. Widać było, że żałował i jest mu głupio... 

"Ugh! Mogłam od razu z nim pogadać a nie!" - wkurzałam się na siebie w myślach.

- Ja... Wybaczam. - odparłam równie cicho. Nie wiem, czy był to impuls, czy miałam na to wpływ czy nie, choć raczej nie, jednak ostrożnie wyciągnęłam rękę i potarmosiłam mu włosy.

Podniósł na mnie wzrok, a ja, biorąc rękę i kładąc ją na kolanach, speszyłam się nieco. Odchrząknęłam wyraźnie zmieszana.

- Tak więc, też przepraszam. Bo... To było głupie... Ja... My... Powinnyśmy to przemyśleć.

- Fakt, ale nic by nie było, gdybym tego nie zepsuł.

- Nic nie zepsułeś.

- A właśnie, że tak.

- Nie, wcale nie!

- Mogłem się zachować inaczej!

- Tak jakby my nie! To mogło się inaczej potoczyć!

- Właśnie! Ale nie potoczyło, bo zepsułem!

- Mogę wiedzieć, co niby zepsułeś?! I czemu my krzyczymy?!

- Naszą relację! I nie wiem!

Otworzyłam szeroko usta, ale nic nie powiedziałam. Westchnęłam tylko przeciągle i ciężko, z mieszanką irytacji i rozdrażnienia. Oparłam się bardziej o kanapę, odwracając wzrok od niego. Byłam zmęczona. Czym? Wszystkim. A w szczególności tym, że sama nie wiedziałam, co mam myśleć, robić, mówić... To było taaaakie nużące.

Cała energia, którą w sobie miałam jakby ustąpiła. Zniknęła od tak, PUF! I już jej nie ma. Czułam na sobie jego wzrok. Jego badawcze i wyczekujące spojrzenie. Ale jak miałam odpowiedzieć? Co powiedzieć, żeby wyszło dobrze? Żeby nie pogorszyć już tego? Żeby zrozumiał o co mi chodzi? Odwzajemniłam jego spojrzenie. Miałam wrażenie, że on już też jest tym zmęczony. Tym wszystkim, że czuje to co ja, albo coś bardzo podobnego... Że też choć chce, to nie wie co powiedzieć, jak to ująć w słowa, bo jest tego po prostu za dużo i jest to zbyt ciężkie do wytłumaczenia.

Ale trzeba od czegoś zacząć, a najlepsza w tym wypadku będzie szczera rozmowa. W końcu musimy to z siebie kiedyś wyrzucić, a im wcześniej, tym lepiej. No bo już nie dam rady w tym dłużej siedzieć, dłużej grać obrażoną, udawać złość i ciągnąć tę farsę wraz z dziewczynami. O nie. Szczególnie, że mogę to sobie z nim raz na zawsze wyjaśnić. Wyjaśnić i mieć to za sobą. W końcu wszystko zrozumieć takie, jakie jest i nie musieć nic ukrywać. Nic sobie dopowiadać.

Ostrożnie otworzyłam usta w celu rozpoczęcia rozmowy. Tylko jak? Jak ją zacząć... Może zacznę od kilku prostych słów? A może od razu zacznę z grubej rury i powiem, co tak naprawdę o tym myślę i co czuję? A może... Może... Może na początek zacznę od tego.

- Fakt, jest za co przepraszać, po jednej i po drugiej stronie sporu, ale nie zepsułeś naszej relacji. Po prostu ją skomplikowałeś. To... Było... Ja... Uh... Sam, ja ci próbuję powiedzieć, że nie zrobiłeś źle, tylko mnie tym zaskoczyłeś... Skołowałeś... Wybrałeś zły moment. - zrobiłam krótką przerwę, by sprawdzić, czy mnie słucha, a co więcej, czy rozumie. - To... Nie jestem pewna, ale... Może... - przełknęłam ślinę. - Potrzebuję czasu.


&&&

Rozumiałem. A raczej zrozumiałem. Powoli zacząłem kiwać głową, kiedy ona dalej, niespiesznie kontynuowała swój wywód, kiedy próbowała się otworzyć... Wytłumaczyć mi coś, z czego powinienem zdawać sobie sprawę. Te dwa słowa. Dwa ostatnie słowa mówiły mi wszystko. Czas... To coś, czego było mnóstwo, a jednak tak mało... Ale rozumiałem ją. Teraz już tak.

- Wiem... Znaczy teraz wiem i możesz być pewna, że ci go dam. Tyle, ile będziesz potrzebować. - odparłem szczerze, cicho.

Zobaczyłem jej delikatny uśmiech. W tym momencie mógłbym nie robić nic innego, tylko na niego patrzeć. Był piękny, nawet jeśli niepewny, to szczery, szczery i delikatny. Po prostu idealny. Tak jak ona.

- Cieszę się... - pokiwała lekko głową

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nie była ona ani dziwna, ani obca, ani nawet niezręczna. Ale była. Była jakby... Kojąca, przyjemna. A my siedzieliśmy w niej w końcu czując, że wszystko jest dobrze... A przynajmniej ja tak czułem. Bo nawet, jak nie jest dobrze teraz, to będzie później. Jeśli teraz jeszcze nie do końca skończyliśmy tę rozmowę, to skończymy ją za dzień dwa, tydzień, albo i miesiąc, kiedy już wszystko miarowo opadnie, a atmosfera zmieni się trochę.

Czułem, że uzyskałem to, po co tu przyszedłem. Czymkolwiek to było, to już to miałem, miałem i starczało mi to. Wstałem, by wyjść. W końcu, co ja się tam będę nadal panoszył, jak jawnie zostało już wyjaśnione, że na razie potrzebny jest czas, a teraz był on na to, by wszystko sobie na spokojnie przemyśleć.

- Ja już pójdę. - poinformowałem ją, choć pewnie i tak już zdążyła zauważyć, że wstałem i skierowałem się w stronę wieszaka z moją kamizelką.

- Dobra... To do poniedziałku.

- Do poniedziałku?

- Tak. Do końca tygodnia pozwolę się jeszcze z tobą pomęczyć Sarze. Potem wrócę.

- Ale...

- Potrzebuję czasu, nie izolacji. - wyjaśniła spokojnie, tym swoim typowym spokojnym tonem znawcy podszytym stalową nutą nieznoszącą sprzeciwu. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak za nim tęskniłem.

- Dobrze więc, do poniedziałku. - odparłem i uśmiechnąłem się pod nosem wychodząc.

----------------------------------

960!

Jak tam moi mili?

Wiem, znów sobota, a miał być piątek, ale wczoraj byłam zajęta. Z resztą może dodam jeszcze jeden rozdział dziś lub jutro, bo się zaczęłam wkręcać.

Mam wrażenie, że ta rozmowa trochę mi nie wyszła, ale pozwalam wam to jeszcze ocenić.

No ale, nie mam takiego doświadczenia w rozmowach tego typu. Zapewne ją jeszcze poprawię, przy końcowej korekcie.

Miłego i wesołego!

+ Dla zainteresowanych, mamy już 150 stron!

Dziennik Dziwnej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz