Rozdział 6

395 9 0
                                    

Ja i Borys wsiadaliśmy właśnie do pociągu, którym pojedziemy do mojego rodzinnego miasta i z dworcu zamówimy taksówkę, którą pojedziemy do mojego domu. Od rana chodziłam w skowronach, ponieważ świadomość, że jutro wieczorem wylatujemy sprawiała, że byłam najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Borys śmiał się ze mnie, gdy ze szczęścia tańczyłam na dworcu oraz nagrał kilka śmiesznych filmików z moim udziałem. Cieszyłam się, że to właśnie z nim pojadę do swojego domu i że to właśnie jego przedstawię swoim rodzicom.

- Ale ulga. - mruknął Boryga, gdy zajęliśmy swoje miejsce w przedziale i usiedliśmy na fotelach.

- Wzięłam dla nas jakieś przekąski. - wyjęłam z plecaka bułki z czekoladą oraz wodę.

- Boże, kobieto, ty to o wszystkim pomyślisz! - zaśmiał się i upił łyk wody.

- Co ty byś beze mnie zrobił, co? - prychnęłam, a on wzruszył ramionami.

- Pewnie wciąż nie miałbym kogoś tak cudownego, jak ty. - puścił mi oczko, a ja rzuciłam w niego woreczkiem od bułki, śmiejąc się - Jesteś okropna. - wywrócił oczami.

------------------------------

- Och, kochanie, jak dobrze cię widzieć! - przytuliłam się do mojej mamy, która przyjechała po nas na dworzec. Jest to wysoka brunetka o zielonych oczach i szczupłej sylwetce. Dzisiaj miała na sobie sukienkę w kwiatki, sięgającą jej do kostek - A to jest twój przyjaciel, jak się domyślam. - uśmiechnęła się miło do mojego towarzysza.

- Tak, to jest Borys, mój przyjaciel z projektu. - uśmiechnęłam się.

- Bardzo miło mi panią poznać.

- Jaka pani, aż tak staro wyglądam?! - burknęła z szerokim uśmiechem - Mówmy sobie na "ty", Kamila jestem!

- Borys. - uśmiechnął się szczerze, przytulając moją mamę, która prawie go dusiła.

Po chwili, zmierzaliśmy w stronę mojego domu. Widziałam, że Borys się stresuje, w końcu, musi poznać Szymona, mojego drugiego tatę, który jest sceptycznie nastawiony do chłopców, jakich przyprowadzam do domu, ale gdy już jakiegoś polubi, nie pozwoli mi go stracić.

- Szymonie, poznaj Borysa, przyjaciela Poli. - rzuciła moja rodzicielka, gdy tylko spotkaliśmy się z mężczyzną w wejściu.

- Miło mi, Borys. - chłopak podał tacie dłoń i uśmiechnął się nerwowo.

- Szymon, ojciec Poli. - mąż mojej mamy był... spięty. Tak jakby bał się, że Borys może mi coś zrobić.

- Dobrze, Polciu, pokaż koledze pokój gościnny, który zajmie i przedstaw mu także resztę domu. - skinęłam głową i biorąc walizki, weszliśmy na górę.

Boryga odetchnął z ulgą, na co się zaśmiałam. Zaprowadziłam chłopaka do jego tymczasowego pokoju i poinformowałam go, że mój pokój jest zaraz obok i gdyby czegoś potrzebował, może śmiało wejść. Potem, poszłam do swojego pokoju i przypomniałam sobie, jak płakałam tutaj, gdy pierwszy raz mama przyprowadziła Szymona do domu. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym mówić "tato" do innego mężczyzny.

Rozpakowałam się i gdy miałam już wychodzić, do mojego pokoju wszedł Borys, zamykając za sobą drzwi i siadając na moim łóżku.

- Cholera, nawet nie wiesz, jak stresowałem się poznać twojego ojca. - zaśmiał się nerwowo.

- Zauważyłam. - usiadłam obok niego z uśmiechem, a w jego oku pojawiła się jakaś iskierka, której wciąż nie rozumiałam - Nie masz czym się stresować, tata tylko wygląda strasznie, ale w środku jest miękki.

- "Tata"? - zapytał.

- Traktuję go jak swojego biologicznego tatę. To on był ze mną przez te wszystkie lata i to on pomagał pozbierać mi się po pierwszym zerwaniu, więc tak jakby, jest to mój tata. W dodatku, ożenił się z moją mamą. - skinął głową.

- Masz spoko mamę. - pokręciłam głową i prychnęłam, a on się zaśmiał - No co?

- Musimy rozmawiać akurat o rodzicach? - bąknęłam.

- Nie, wcale nie musimy rozmawiać... - mruknął i zbliżył swoją twarz do mojej z lekkim uśmiechem, gdy nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły i stanęła w nich rozpromieniona mama.

- Kochanie, pomóż mi w przygotowaniu kolacji! - powiedziała uśmiechnięta - Borys, mój mąż chciałby cię lepiej poznać, czeka w salonie. - chłopak skinął nerwowo głową i uśmiechnął się lekko. Moja rodzicielka puściła mi oczko i wyszła, zostawiając drzwi otwarte.

- Więc ten... powodzenia. - mruknęłam z lekkim uśmiechem.

- Dzięki.

Okazało się, że Szymon chciałby spędzić z Borygom czas na oglądaniu meczu, a wiedziałam, że chłopak znał się na tym bardzo dobrze, gdyż sam kiedyś grał, więc byłam spokojna o to, że się nie zbłaźni i że mój tata go nie znienawidzi. Za to ja i mama przyrządzałyśmy spaghetti, które wszyscy wspólnie zjemy.

Cieszyłam się, iż wszyscy możemy spędzić razem czas. Poczułam się tak, jakbym pierwszy raz czekała na osobę, którą chce przedstawić mi mama, i którą był Szymon. Wtedy także gotowałyśmy spaghetti. Śmiałam się, gdy mama była tak nerwowa, że dosypała za dużo pieprzu do sosu, a potem nie mogła znaleźć nigdzie mleka. Potem płakałam w swoim pokoju, gdy dowiedziałam się, że chcą się pobrać. Znienawidziłam go, ale gdy na weselu z nim porozmawiałam, okazał się naprawdę fajnym człowiekiem. Pamiętam też dzień, w którym pierwszy raz nazwałam go "tatą" i dzień, w którym pierwszy raz nazwał nas "rodziną". Po kilku latach, pokochałam go jak prawdziwego ojca i zapomniałam o tym biologicznym, który nas porzucił. Szczerze go nienawidziłam, a Szymona kochałam za to, że traktował moją mamę jak prawdziwą królową, a mnie jak własną córkę.

- Wszystko w porządku? - zapytał tata, siadając przy stole. Dopiero potem zorientowałam się, że jedzenie jest już gotowe, a ja stoję przy wyspie kuchennej z łyżką w dłoni.

- Tak, smacznego wszystkim. - uśmiechnęłam się ciepło i zajęłam miejsce przy Borysie, który był w cholerę zestresowany, dlatego żeby trochę go uspokoić, złapałam go za dłoń pod stołem i zaczęłam zajadać się kolacją.

- Cieszymy się, że do nas przyjechaliście. - powiedział mąż mojej rodzicielki, uśmiechając się ciepło - Musisz przedstawić nam resztę swoich przyjaciół, bo jeśli są tak samo niesamowici jak Skała, to muszę ich poznać.

- Skała? - prychnęła mama.

- Ryskała, tak ma na nazwisko, stąd ta ksywka. - wytłumaczył.

- Mam na nazwisko Ryskala. - bąknął Boryga, a ja zachichotałam.

- Aj tam, ksywka i tak zostaje. - machnął dłonią Szymon.

-------------------

Po zrobieniu wieczornej rutyny, położyłam się do łóżka z zamiarem pójścia spać, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich Boryga. Posłałam mu pytające spojrzenie, a ten pokręcił głową i prychnął.

- Ja... nie podziękowałem ci za dzisiaj. Naprawdę dobrze się tutaj bawiłem i Szymon wcale nie okazał się taki straszny, jaki się wydawał.

- A nie mówiłam?

- Mówiłaś, dlatego chciałem podziękować. - skinęłam głową i miałam już coś powiedzieć, gdy ten mi przerwał - Dobranoc, królewno. - i wyszedł.

- Dobranoc, Borys. - mruknęłam do siebie i po chwili, odpłynęłam w głęboki sen.

Jeden projekt//Borys Ryskala - TeenzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz