Rozdział 4

0 0 0
                                    

-N-niki?- odezwała się Loluś siedząc przy stole i mieszając łyżką w swoich płatkach.

-Tak, skarbie?- zerknąłem na nią znad scenariusza.

-Muszę iść d-do szkoły?

-Tak, maleństwo. Musisz nauczyć się czytać, pisać...

-U-u-umiem!- rzekła i wzięła mój scenariusz do ręki.- O, z-zobacz... Ehm...- zmieszała się widząc nazwy poszczególnych figur, które będę musiał wykonać podczas numeru w następnej inscenizacji.- J-ja z-zaklęć nie czytam- mruknęła i oddała mi plik kartek.

-Ah tak?- zaśmiałem się i wziąłem do ręki łyżkę ze stołu.- Drętwota!

-P-protego!- zawołała zataczając szybki krąg swoją łyżką.

-Na mnie będziesz zaklęcia rzucać?- spytałem i wycelowałem w Lolę z łyżki.- Avada kedavra!

-E-expelliarmus!- pisnęła odskakując pod stół. Zaśmiałem się i schyliłem patrząc pod stół, ale Lola zdążyła już zniknąć. Wyprostowałem się, a wtedy Loluś wskoczyła mi na plecy i przycisnęła mi łyżkę do szyi szepcząc:- L-lovius C-c-claros.

-Nie przypominam sobie takiego zaklęcia- rzekłem wykręcając głowę i patrząc Loli w oczy.

-Właśnie je w-wymyśliłam- odrzekła Loluś wspinając się na szarfę.

-O, nie. Złaź z tej szarfy, zaraz zrobisz sobie krzywdę- rzekłem zdejmując ją i odstawiając na podłogę.- I co oznacza to zaklęcie?- spytałem obejmując ją i przyciągając do siebie.

-T-t-to zaklęcie m-miłosne- stwierdziła z dumą i położyła dłonie na moich piersiach.- Sprawia, że o-osoba, na k-którą się je rzuciło, k-kocha bez zapamiętania o-o-osobę, k-która je rzuciła- wyjaśniła i zachichotała, gdy rzuciłem ją na sofę w kwiaty i zacząłem całować jej policzki.- P-p-puuuuść! P-puuść! Zaraz muszę się z-zbierać d-d-do szkoły!- zawyła wijąc się na kwiecistym materacu.

-Ah tak? Przed chwilą nie chciałaś iść- przypomniałem jej.

-T-taaak, ale A-a-abby t-też b-będzie, no i...- urwała, gdy ucałowałem jej wargi.- Aaah! Nie rób t-taaaak!- pisnęła zawstydzona.

-Wybacz, perełko, nie mogłem się powstrzymać. Leć się ubrać, zaraz będzie wpół do- pogoniłem ją, gdy już zjadła. Poleciała na górę, a po chwili wróciła w swoim nowym mundurku. Granatowa spódniczka nad kolano, biała bluzeczka, na to sweterek bez rękawów oraz szarobrązowa marynarka. Pod kołnierzykiem bluzki miała czerwoną wstążkę, ale niezawiązaną.

-Z-zawiążesz mi wstążkę?- poprosiła nieśmiało.

-Jasne, chodź, kruszynko- przywołałem ją gestem. Podeszła do mnie, a ja przyklęknąłem na jedno kolano i zawiązałem jej wstążkę na kokardkę.- Pamiętasz, co masz zrobić?

-Mhm- pokiwała główką.- N-najpierw p-p-pójdę do sali, gdzie będzie rozpoczęcie roku. P-pójdę z A-abby do ławki od naszej k-klasy, a t-ty b-będziesz w stadninie. P-potem p-p-pójdę d-do mojej wychowawczyni i d-dam jej tą k-kartkę. A p-potem t-ty p-p-podjedziesz d-do mnie i wrócimy do d-domu, ale najpierw p-pójdziemy na ciastko, p-prawdaaaaa?- miauknęła uwieszając się na moim ramieniu. Przytaknąłem.

-Świetnie- pochwaliłem ją.- Mądra dziewczynka- dodałem głaszcząc ją po włosach.- Idź po jeszcze jedną wstążkę, zwiążę ci włosy.

Loluś przyniosła dwie wstążki, białe, a ja zawiązałem je na blond włoskach szynszylki wiążąc je w kucyki.

-Ślicznie wyglądasz, maleństwo- szepnąłem I ucałowałem jej alabastrowe czółko. Zaczerwieniła się, ale już nie odskoczyła, tylko przytuliła się do mnie mrucząc.

Nigdy cię nie zostawięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz