Rozdział 12

0 0 0
                                    

-Gdzie jest?- spytał Vlad kilka minut po dwudziestej. Od razu podałem mu adres.- Zbieraj się.

-Oszalałeś, idioto?- syknąłem.- To trzeba przemyśleć. Kitty nie umie się ruszyć. Pewnie jest gdzieś przywiązany, a...

-Mam plan, Mitia.

Zacisnąłem mięśnie szczęki.

-Kto się zajmie tym czymś?- zerknąłem na Miriam, która skakała po salonie.

-Mitia, proszę cię, to nie jest...

-Odpowiedz.

Vladimir westchnął ciężko i rzekł:

-Mama się nią zajmie.

-Mama? Mama?!- sarknąłem. Katarina? Przecież to dziecko będzie miało po niej traumę.- Pojebało cię?

-Nie ze wszystkimi jest taka, jaka była z tobą, Mitia, nic się nie stanie...

-Sam nie wiesz, o czym mówisz- warknąłem.- Masz wogóle pojęcie, jak oni mnie traktowali? Nie, nie wiesz- syknąłem, gdy odwrócił wzrok.- Właśnie. Nie masz, kurwa, pojęcia. Bo widziałeś tylko tą kolorową okładeczkę. Nie masz jebanego pojęcia o tym, jakie baty dostawałem. Ty myślisz, że czemu się tak szybko dogadałem z Kitty? Bo miałem, do kurwy nędzy, tak samo. Identycznie. Gdyby nie brak tolerancji w tamtych czasach, to też bym był dziwką.

-Skąd możesz wiedzieć, przecież...- zaczął mój brat, jednak przerwałem mu warcząc:

-Jurij sam mi to powiedział. Rozumiesz? Mało by brakowało, a miałbyś brata dziwkę. A jeszcze lepsze jest to, że Katarina nie miałaby nic przeciwko.

-Mitia...

-I jeszcze sama to zaproponowała! Zajebiście, nie? Masz pojęcie... Do kurwy nędzy...- jęknąłem i podciągnąłem bluzę, by pokazać mu moje pokryte różowymi I białymi bliznami plecy.

-Mitia...- szepnął zdumiony Vladimir i musnął moje plecy palcami.- Boże... Gdybym wiedział...

-To co byś zrobił? No? Powiedziałbyś Jurijowi, żeby się zlitował? Może posłuchałby swojego ukochanego Vowy...- zaszydziłem używając zdrobnienia, którym nazywał Vlada Jura.

-Przestań, Mitia, to nie moja wina...- syknął Vlad, już podenerwowany i blady. Nagle rozdzwonił się jego telefon. Zerknęliśmy zdziwieni na komórkę, a mój brat wziął ją do ręki i odebrał. Niemal od razu dał na tryb głośnomówiący.

-Vlad..?- wychrypiał jakiś słaby głos, a mi krew odpłynęła z twarzy, gdy zorientowałem się, iż jest to Kitty. Jednak jego głos był jakiś... Wysoki. Ale może była to sprawa nerwów bądź braku jedzenia i wody, który na pewno doskwierał mojemu... Nie, nie mojemu. Doskwierał Nikicie. I tyle.

-Niki? T-ty żyjesz... Dzięki Bogu...- wymamrotał Vladimir.

-V-vlad, ja... J-j-ja...- pisnął Nikita i nagle jęknął z bólu.

-Kitty?!- zawołałem, dosłownie przerażony.

-M-m-mitia... K-k-kocham cię- szepnął Niki.- Kocham cię, przepraszam, że wcześniej ci tego nie powiedziałem...- urwał i nagle krzyknął z bólu. Zbladłem i zamarłem, gdy to usłyszałem. Kochał mnie. Kochał mnie? Jakim cudem? A Lola? Cholera jasna... Zacisnąłem zęby, a moje palce bezwiednie uciekły do paska, za którym znajdował się pistolet.

-Ah, księżniczko...- syknął jakiś męski głos, a Nikita znów jęknął.- Nicolette... Niczego się nie nauczyłaś, moja droga...

-P-puść mnie!- wychrypiał Niki, a później znów jęknął. Połączenie zostało przerwane, a ja czym prędzej ruszyłem ku drzwiom. Wypadłem z klubu i czym prędzej wsiadłem do samochodu, a następnie odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku znanego mi adresu. Vlad jechał za mną. Kierowałem się w stronę domu, w którym, jak widziałem, znajdował się Niki. Gdy tylko się tam zatrzymałem, zamarłem, a krew odpłynęła z mojej twarzy. Budynek stał w płomieniach.

Nigdy cię nie zostawięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz