Mijały kolejne dni i coraz bardziej nasze lekcje robiły się luźne. Co się dziwić? W końcu nawet szybciej nam się udało przerobić materiał, w przeciwieństwie do podstawówki. O Jezu nadal pamiętam jak na połowie przedmiotów w podstawówce nie kończyliśmy podstawy programowej na czas. To była istna komedia.
Jednak w końcu nadszedł koniec roku. Całe szczęście, że moja klasa nie musiała tego organizować, tak szczerze, nie chciałoby mi się tego robić. Klasa 1-sza matematyczna miała to organizować, czasami nawet nie mieliśmy wf-u przez to, że oni mieli tam te swoje śmieszne próby. Cóż lepiej dla nas, szczerze? Wolę ćwiczyć podczas zajęć nieobowiązkowych niż na normalnym wf. Nie jest aż tak źle, ale i tak czasami niektórzy się tak wydurniają, że po prostu się poddaję psychicznie.
Już tydzień przed zakończeniem roku prawie nikogo nie było na zajęciach, maksymalnie naliczyłam 10 osób. Niestety razem z Sukie musiałyśmy chodzić, bo mieszkamy w internacie i gdybyśmy miały nieobecność to od razu by nauczyciele przyszli sprawdzić gdzie jesteśmy. Przynajmniej nie mieliśmy lekcji o tyle dobrze. Na HiT'cie oglądaliśmy sobie jakieś filmy, gdy pan Derek sobie wypełniał jakieś dokumenty, na przykład, na takim angielskim także oglądaliśmy filmy, ale po angielsku, a na zajęciach z tenisa dowiedziałam się o tygodniowym obozie tenisowo-sportowym, który będzie w sierpniu. Udało mi się zapisać, bo moi rodzice się zgodzili! Kilka dni jeszcze przed zakończeniem już się spakowałyśmy, dlatego że na wakacje wracamy do swoich rodzin. Z jednej strony to fajnie, ale z drugiej, będę tęsknić za Sukie...
I w końcu przyszedł ten dzień, w którym w końcu kończyliśmy pierwszą klasę. Ubrałam po prostu jakąś białą koszulkę i czarne dżinsy, nic specjalnego. Zanim wyszłam to musiałam czekać na Sukie, bo prawie zaspała lol.
Zakończenie niestety było na dworze, a tam był taki skwar, że myślałam że się ugotuję. Stanęłyśmy na miejscu, które było wyznaczone dla naszej klasy. Oczywiście klasowe błazny się wygubiały i zachowywały jak dzieci. No cóż, dzisiaj przynajmniej nie przesadzali. Przekręciłam oczami i czekałam, aż oficjalny apel się rozpocznie.
Na początku wyszła dyrektorka na środek i zaczęła mówić bardzo długie przemówienie. Bla bla bla, gdyby nie to, że tak słońce smaliło to tym dawno zasnęła na stojąco. Potem wyszedł przewodniczący rady rodziców i też dał tak jebutnie długie przemówienie, że chciałam robić wszystko tylko nie stać tutaj. Stałam akurat obok Marthy i grałyśmy sobie w kamień, papier, nożyce przez prawie całe przemówienie, bo Sukie nie chciała, bo "skupiała się na słuchaniu przemówienia". Dziwię się, że jej się chciało. Następnie wychowawcy wychodzili na środek, dawali swojej klasie świadectwa z wyróżnieniem i później zwykłe świadectwa. Ja nie dostałam paska, bo po co, mi to do szczęścia nie potrzebne. Sukie akurat dostała wyróżnienie, w sumie się nie dziwię, bo ona zawsze dostaje dobre oceny, nawet gdy mówiła, że się nie uczy. To jest czarodziejka normalnie. Chyba chwaliłam ją dobre 5 minut jak wróciła do szeregu trzymając swoje świadectwo. No cóż, zasłużyła na to.
Musieliśmy czekać chyba przez pół godziny, aż rozdadzą wszystkie świadectwa. Jezu, ten czas mi się tak cholernie dłużył, a jeszcze wicedyrektor postanowił po tym także dać jakieś przemówienie. Całe szczęście po tym przemówieniu już ta cała szopka się skończyła.
Postanowiłyśmy razem z Marthą, Amandą, Martinem i Olivią na miasto na coś do jedzenia, aby uczcić skończenie się tego cyrku. Zaprosiliśmy jeszcze Carly i Abigail, żeby poszły z nami, ale niestety nie mogły, więc cóż, poszliśmy tylko w szóstkę.
Szukaliśmy jakiegoś lokalu z pustym miejscem, które pomieści naszą grupkę przez dobry kwadrans. Nawet już myśleliśmy, aby pójść do maka, ale uznaliśmy że pewnie tam też będą tłumy, a tak po za tym Amanda nie chciała tam iść, bo "niezdrowe jedzenie". Ostatecznie wybraliśmy jakąś pizzerie niedaleko centrum, Olivia była tam kiedyś i mówiła, że nawet dobra tam pizza jest. Usiedliśmy i zamówiliśmy 3 pizze, po jednej na dwie osoby. Udało mi się nawet namówić Sukie, żebyśmy wzięły pizzę dodatkiem kukurydzy i kurczaka.
Gdy zjedliśmy i mieliśmy już zapłacić to się okazało, że była zniżka jeśli się pokaże świadectwo. Wszyscy zaczęli szukać, ja niestety razem z Sukie zostawiłyśmy swoje w pokoju. Całe szczęście, Amanda miała swoje świadectwo i to z paskiem i pokazała i mieliśmy zniżkę!
Po tym zaczęliśmy sobie chodzić po mieście i niektóre osoby zaczęły już sobie iść. Ostatecznie zostałam sama z Martinem. Niestety nawet po Sukie szybciej przyszli rodzice. Na spokojnie sobie rozmawiałam z Martinem, aż po chwili obok nas zatrzymał się samochód jak szliśmy chodnikiem i zatrąbił. Szyba się uchyliła i tam siedziała za kierownicą starsza siostra Martina.
- Siema gnomie - powiedziała Violet - Gotowy do odjazdu?
Martin się tylko na nią spojrzał i kiwnął głową. Po chwili Violet zauważyła mnie i zaczęła patrzeć to na niego i to na mnie po kilka razy. Martin to zrozumiał i chrząknął.
- Uh... Skom, chcesz podwózke? - zapytał się mnie.
- Jeśli to nie będzie problemem, to chcę... - odpowiedziałam mu z kiwnięciem głową.
- W takim razie siadajcie z tyłu - Violet pokazała na tylne siedzenia.Martin otworzył mi drzwi i wsiadłam. Po chwili sam usiadł obok mnie. Gdy jego siostra upewniła się, że wszyscy są w środku to włączyła auto i zaczęła jechać.
- Gdzie zawieść? - zapytała się.
- Pod szkołę - odpowiedziałam jej.
- Mieszkasz tam w okolicy? - podniosła brew ze zdziwieniem.
- Uh, po prostu mieszkałam w internacie.
- Aaaa rozumiem.Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, ale jednak po momencie sobie coś przypomniałam co bardzo mnie zaciekawiło. Jak była ta wycieczka w góry to Violet normalnie rozmawiała, a nawet droczyła się z panem Derekiem. Zaczęłam się zastanawiać skąd się znają, niby wspomniała wtedy o jakiś "nielegalnych wyścigach", ale to nie był żaden konkret...
- Umm, przepraszam? - odezwałam się - Mogę się czegoś ciebie zapytać?
- Jasne, śmiało - odpowiedziała siostra Martina dalej skupiając się na drodze
- Uh.. Skąd znasz pana Dereka? - zapytałam zaciekawiona - Gdy przyjechałaś ostatnio po Martina to normalnie z nim rozmawiałaś...
- Ahhh Dereczek - zaśmiała się - Kiedyś, gdy z innymi moimi ziomkami byliśmy na wyścigach motocyklowych to okazało się, że organizatorzy odjebali niezłe szambo i nie mieli zgody na organizacje, i mieli powiązania z jakąś mafią, co wyjaśnia czemu tam było mnóstwo dilerów nielegalnych rzeczy.
- No cóż moja siostra jest kaskaderem - wyjaśnił Martin - Dlatego bierze udział w takich wyścigać.
- Bycie kaskaderem to zajebista robota - znowu się zaśmiała - No ale jak kiedyś brałam udział w nielegalnych wyścigach to to co było z tamtymi to już podobno było grubo. Musieliśmy razem z moją ekipką składać zeznania jako świadkowie, a Dereczek zajmował się tą sprawą jako detektyw. Jednak przyznaję, że gdy sprawa się toczyła, a mnie skończyli przesłuchiwać to udało mi się kilka razy zaprosić go na kawę, żeby poplotkować o tej sprawie - gdy powiedziała ostatnie zdanie to jej uśmiech się rozszerzył i zachichotała.
- Oh rozumiem - kiwnęłam głową.
- Jeśli odpowiednio do niego podejdziesz to potrafi stać się niezłą plotkarą - znowu zachichotała.I w końcu dojechaliśmy do celu. Podziękowałam za podwózkę i pożegnałam się z Martinem i jego siostrą. Weszłam do środka, poszłam do pokoju i musiałam czekać pół godziny na rodziców. W tym czasie oczywiście siedziałam i grałam na komputerze. Kiedy rodzice przyjechali to wzięłam moje rzeczy, tato mi pomógł to wszystko nieść do samochodu i odjechaliśmy do domu.
Pierwszy rok się skończył! Jakie są wasze opinie?
Najprawdopodobniej napiszę chociaż jeden rozdział wakacyjny, ale kto wie? Może będzie tego więcej?Do zobaczenia w następnym rozdziale!
CZYTASZ
Współlokatorki
FanfictionSkom postanowiła kontynuować naukę w jednej z lepszych szkół z internatem. W pokoju mieszka razem z pewną dziewczyną - Sukie. Czy dziewczyny się zaprzyjaznią, czy może z tego będzie coś więcej? Jeśli chcesz poznać odpowiedź na te pytanie śmiało zapr...