Nadszedł ten dzień w którym muszę iść do pracy. Mam od groma papierkowej roboty, a nienawidzę wszystkiego zostawiać na ostatnią chwilę. Jest godzina 12, więc czas najwyższy by jechać przed wyjazdem pożegnałam się z dolarem i włączyłam kamerę by nadzorować czy nic nie zbroił. Od jednej sytuacji, gdy zdemolował mi prawie całe mieszkanie bo była w nim mysz zainstalowałam kamerę. Po drodze wpadłam do kawiarbi by kupić kawę dla siebie i przy okazji dla Klary.
- Cześć - przywitałam się z pracownikami.
- Dzień dobry szefowo.
- Klara jak zomówienia? Wszystkie się powiodły?
- Były małe komplikacje z bukietem dla pani Wilson ale sobie poradziliśmy a tak to zostało jescze jedno zamówienie dla Pana Evansa. Bukiet dla mamy.
- Dobrze. Jak skończę papierkową robotę zrobię ten bukiet, a wy będziecie mogli wcześniej wrócić do domu.
- Dziękujemy pani Smith.
- No dobrze biorę się do pracy.
Gdy weszłam do biura zastała mnie góra dokumentów.
- No to czeka mnie sporo pracy... Mogłam wcześniej wrócić.
Do gabinetu weszła Klara.
- Jak się czujesz? - spytała
- Całkiem okej.
- Powiedz prawdę...
- To do dupy... Nie mam siły na nic. Ale i tak jest lepiej niż było.
- To dobrze... Wzięłaś leki?
- Oczywiście, że tak bez nich się nie ruszam.
- Wiesz że się martwię?
- Wiem wiem... Ale jest lepiej.
- Cieszę się. Dobra już ci nie przeszkadzam w razie czego wołaj.
- Jasne.
I wyszła. Wróciłam do pracy... Po dwóch godzinach stwierdziła, że pójdę po kawę do pobliskiej kawiarenki.
- Idę po kawę i jakieś ciastko. Chcecie coś?
- Jak by oani mogła to poproszę Ice latte. - powiedziała Agnes jedna z pracownic.
- Ja mogę espresso. - tym razem powiedział Jacob.
- A ty klaro?
- To co zawsze.
- Okej. Za raz wracam.
Wychodząc z kawiaeni napotkałam się na małego pieska.
- A ty skąd się tu wziąłeś?...
Pies podszedł do mnie i o wąchał mnie dookoła. Po chwili podbiegł jakiś facet. Odruchowo odsunęłam się parę kroków.
- Diego... Tu jesteś. Oyymm. Dziękuję za znalezienie psa...
- N-nniema za co. Dowidzenia.
- Ale...
Szybko odeszłam od nich i pobiegłam czym prędzej do zakładu.
- O już jesteś. Szybko.
- Tak... Proszę wasze kawy. Idę dalej pracować.
Po kolejnych 2 godzinach kończyłam. Udałam się do stanowiska które było już uszykowane do pracy by stworzyć bukiet dla klienta. Spojrzałam w dane jaki ma być i z jakich kwiatów ma się składać. Bukiet miał się składać z różowej gipsówki oraz róż tego samego koloru. Klient miał być o 17 a była już 17:30. Nikogo nie było w zakładzie oprócz mnie więc wzięłam się za sprzątanie.
Zawsze gdy nie miałam co robić sprzątałam. To mnie uspokajało.Nagle usłyszałam dźwięk dzwoneczki powieszonego nad drzwiami by powiedział o tym, że klient przybył. Podeszłam do lady i zobaczyłam tego samego faceta co przed kawiarnią.
- Dzień dobry. Miałem zamówienie na 17.
- Tak... Pan Evans?
- Tak.
- Dobrze już panu podaje zamówienie. Płatność gotówką czy kartą?
- Yy gotówką.
- Mhm...
Gdy wkładał kartę do terminalu spojrzał się w moje oczy na co spiełam się jeszcze bardziej niż gdy wszedł.
- To ty byłaś przed kawiarnią?
-...
- Chyba mi nie odpowiesz... No dobrze. Dziękuję bardzo. Do zobaczenia.
- Miłego dnia.
Ufff nareszcie z tąd poszedł. Koniec pracy i do domu. Cały dzień na to czekałam. Teraz tylko wziąść leki wziąć ciepła kąpiel obejrzeć serial i mogę iść spać..
CZYTASZ
Dark Paradise
Teen FictionDziewczyna o imieniu Lara przechodzi trudny okres w swoim życiu. Po śmierci ukochanego nic nie jest już takie same... Zamyka się przed wszystkimi i nie pozwala nikomu złamać swojej bariery. Mogą pojawić się wulgaryzmy ❗W książce mogą pojawić się sc...