6. Ona i ja się nienawidzimy

98 4 1
                                    

Podczas codziennej pracy zauważyłem jak Daphne patrzy się na mnie z Johnem i tylko o czymś rozmawiają, sądząc po ich wzroku i wyrazach twarzy że o mnie oczywiście, nie rozmawiam z nią teraz to będzie o mnie gadać z innymi, ciekawe czy to on wtedy powiedział jej fałszywe informacje na mój temat, plotkarz jeden, wkurzyłem się bardzo, emocje mnie za bardzo poniosły, postanowiłem iż jak najszybciej podejść pod nich.
Gally - O co wam chodzi?!? To wkurza, a ty John przestaniesz gadać o mnie w końcu głupoty czy mam ci pomóc? - Pokazałem mu pięści - John zrobił się blady jak ściana.
Daphne - O ci chodzi człowieku? Miałeś się do mnie nie odzywać!
Gally - W końcu widzę kto rozpowiada na mnie fałszywe informacje to przyszedłem to załatwić - Zacząłem się zbliżać w stronę Johna, Daphne szybko stanęła przed nim.
Daphne - Gally przestań to nie on! Nie rozumiesz?!? Nikt nic o tobie nie gada, nie śmiałby raczej! Sama sobie wymyśliłam te plotki, wzbudziłeś we mnie dziwne uczucia to się chciałam cię pozbyć, jasne?!? - Gdy mi to powiedziała, sam już nie wiedziałem co ze sobą zrobić, za dużo informacji na raz, gdy się ocknąłem z natłogu myśli i zrozumiałem co się właśnie stało zacząłem działać.
Gally - Jesteś okropna, nienawidzę cię! - odeszłem wkurzony w stronę roboty waląc pieściami w ścianę nowo zbudowanej budki z wkurzenia, co ona sobie do cholery myślała? Teraz to ja miałem ochotę się subtelnie zemścić...

Podczas południa gdy każdy był zajęty swoją robotą nagle usłyszeliśmy głośny pisk i większość udała się w miejsce z którego wydobywał się głośny dźwięk, okazało się że dochodził z domu a gdy do niego weszliśmy było mnóstwo dymu a na korytarzu nawet płomień ognia którego szybko udało się zgasić bez większych szkód oprócz urządzenia które się spaliło, radio a nad nim stojąca smutna Daphne.
Allby - Co się stało?
Daphne - chciałam sobie normalnie odpalić muzykę jak to zwykle podczas pracy a radio po włączeniu zaczęło się palić, chciałam po prostu wyjść z domu z muzyką.
Po sprawdzeniu co z nim okazało się że zaszło zwarcie i po włączeniu tak wyszło. Każdy wrócił spowrotem do swojej pracy, jedyna Daphne trochę z opuźnieniem ale musiała opłakać stratę, na co dostała pozwolenie.

W czasie pracy przez moją małą nieuwagę kawałek drewna uderzył mnie w twarz, od razu zaczęła mi lecieć krew z nosa, zabrali mnie do pokoju nazywanego również naszym szpitalem i tam mnie opatrzyli, siedziałem już w miarę dobrze się czując, przynajmniej będę miał dziś wolne, jakiś jeden pozytyw z tej bolesnej sytuacji, siedziałem już sam w naszym szpitalnym pomieszczeniu gdy usłyszałem czyjeś kroki zbliżające się w stronę pokoju w którym się znajdowałem, zza drzwi wyłoniła się Daphne, stanęła w progu i zaczęła się na mnie patrzyć z pogardą.
Daphne - Posłuchaj, nie połamie ci za to nosa który i tak się ledwo trzyma ale powiedz mi prawdę, to ty popsułeś mi radio tak aby się spaliło?
Gally - Miałaś tam tylko 5 piosenek, czym się przejmujesz niby?
Daphne - Miałeś tylko 5 par spodni więc dlaczego postanowiłeś porzyczyć od Albiego spodnie gdy ci je zniszczyłam ?
Gally - To już inna sytuacja.
Daphne - Oj nie sądzę, wiesz jak to radio było dla mnie ważne?
Gally -  A wiesz jak dla mnie były ważne ubrania moje jedyne które tu ze sobą przywiozłem? Może to jedyna rzecz która mi została po tym jak tu trafiłem a ty postanowiłaś je pociąć! - Popatrzyła ze spokojem na mnie i wyszła z pomieszczenia, chyba dotarło do niej że niszczenie sobie nawzajem ważnych rzeczy nie ma sensu ponieważ wtedy każdy cierpi.
Potem już jej praktycznie do wieczora nie widziałem, pracowała a ja odpoczywałem, gdy mnie już przestała boleć głowa postanowiłem wyjść i się przewietrzyć na świeżym powietrzu, zrobiłem sobie spacer rozmawiając z chłopakami których mijałem po drodze a oprócz chłopaków również minołem się z dziewczyną.
Daphne - podły człowiek! - krzyknęła na mój widok.
Gally - Jeszcze podlejszy człowiek! - odpowiedziałem jej, brzmiało to jak kłótnia dzieci ale nie mogłem przejść obok tego obojętnie, zadarła nie z tym facetem co trzeba, może inny po takim czymś dał by sobie spokój ale ja raczej do tych nie należałem, należałem do tych którzy zawsze są źli gdy ktoś ich źle traktuje i próbują dorównać aby druga strona też miała problem, sam wyznaczam im złą karmę, jeśli Daphne znowu zrobi coś złego ja jej też, proste, jeśli chciałem przeżyć w tym świecie w którym czycha pełno niebezpieczeństwa musiałem grać podobnie jak moi wrodzy aby nie zostać pokonanym, nawet jeśli tym wrogiem była Kobieta ale obiecuję sobie że po tych wszystkich nienawiściach ona mnie pokocha, prędzej czy pózniej, a ja wtedy może jeszcze bardziej będę ją nienawidzić albo kochać, kto wie ale wolę zdecydowanie kochać...

Ona jest moja | Gally Więzień LabiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz