Na rogu ulicy stał elegancko ubrany, blondwłosy mężczyzna. W dłoni trzymał jasną laskę, o którą opierał się ewidentnie na coś czekając.
Ciężko było określić, czego dokładnie wyczekiwał. Jednak, gdy tylko z dość dużym, jak na środek miasta, impetem podjechał czarny Bentley, było oczywiste na co tak czekał mężczyzna.
Aziraphale odsunął się od ściany, przy której do te pory stał i posłał ciepły uśmiech w kierunku mężczyzny w samochodzie.
Nosił on buty na wysokim obcasie, eleganckie czarne spodnie, równie czarną marynarkę i swobodnie rozpiętą przy szyi, grafitową koszul. A na tym ciemny płaszcz. Do tego w artystycznym nieładzie, ognisto rude włosy i okrągłe okulary przeciwsłoneczne.
- Crowley – blondwłosy mężczyzna rozłożył ręce, z chęciom uścisku na przywitanie. Jednak szybko, wraz z podejściem przyjaciela, zrezygnował z tego pomysłu.
Rudowłosy, gdy tylko znalazł się twarzą w twarz z Aziraphalem, chwycił jego dłoń i lekko ją ucałował.
- Witaj, aniele. – mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko – Dawno się nie widzieliśmy. Kiedy to było?
- Październik 1930 – odparł Aziraphale i oparł dłonie na swojej lasce. – Do twarzy ci z taką fryzurą.
- Ależ wiem. – demon uśmiechnął się po raz kolejny, nie śmiąc mu zaprzeczyć. – Niebo już nie zagląda ci przez ramie?
- Na razie nie miałem nowych zadań. -odparł, łapiąc Crowley'a w uścisk łokciowy. – Proszę, pozbądź się tych obcasów... praktycznie na tobie wiszę...
- Nie ma opcji. – mówiąc to spojrzał na anioła z góry. – Przez trzy lata w Niemczech mnie prześladowali za te buty. Trzeba to nadrobić.
- Co robiłeś w Niemczech?
- Wykonywałem zadania Piekła. – po tych słowach westchnął, zanim kontynuował. – Wysłali mnie do jakiegoś malarza.
- Malarza? – parsknął blondyn. – Od kiedy Piekło ciekawią takie przypadki?
- Skąd mam wiedzieć? Teraz jest, bodajże, kanclerzem. Ale nie ma mnie tam od ponad roku. Niemniej, coś się szykuje.
Para skręciła w jedną z ulic. Nagle usłyszeli jakieś odgłosy po prawej stronie. Należały one do grupy pijanych, młodych, osób. Kierujących się, niestety, w ich stronę. Po drodze krzyczeli i klnęli. W momencie kiedy zauważyli dwóch mężczyzn w nieprzychylnym uścisku, wyciągnęli szybki wniosek: homoseksualiści.
- Nie przejmuj się nimi, aniele. – mruknął rudowłosy i przyciągnął blondyna bliżej siebie
Ciepłe uczucie ogarnęło plecy Aziraphale'a, a dźwięki otaczające go zostały stłumione. A była to zasługa demona, który owinął go jednym ze swoich skrzydeł, niewidzialnych dla ludzkiego oka, ale z wystarczająco silną mocą, żeby wyczuć ich obecność.
- Nie przejmuje. – odpowiedział anioł i uśmiechnął się lekko, zaciskając dłoń na nadgarstku Crowley'a. – Martwią mnie tylko konsekwencje ich działań oraz to, że mogą nie zaznać wielkoduszności. Mam jednak nadzieję, że będą tego żałować.Crowley przewrócił oczami. Ten idiota był zdecydowanie za idealny. Może czasem zbyt naiwny, ale nadal.
- Ja już zadbam o to, aby się z nimi spotkać w piekle. – prychnął i przyśpieszył, zostawiając anioła dwa kroki z tyłu.
- Crowley!
- Tak?
Aziraphale przewrócił oczami. Jednak miał nadzieje, że rudowłosy tylko się z nim droczył... Nawet jeśli obiecałby, że da im spokój, to pewnie zaraz powiedziałby, że jest demonem i kłamał. Jak zwykle...
CZYTASZ
Ineffable Story [Good Omens Oneshot]
FanficNooo hello, jako że mam dużo pomysłów, ale nie na podobne książki. To będzie tu zbiór wszystkich oneshot'ów jakie tylko wymyślę. Mam nadzieję, że się spodoba, a jak nie to wasz problem. Miłego dnia/nocy, Ciao!