Mrok

62 5 3
                                    

Zebranie śmierciożerców było wyjątkowo mało owocne. Należało do tych, które były zwoływane tylko po to, by nakarmić sadystyczne potrzeby członków. Żadne nowe plany nie zostały przedstawione i Severus czuł duży niedosyt wiedząc, że Dumbledore miał rację i tak długa cisza również o czymś świadczyła. 

Nie wyszedł jednak przed szereg wiedząc, że w ten sposób mógł naruszyć cienką linię zaufania, która utrzymywała go przy życiu. Teraz kiedy miał coś do stracenia nie był tak skory do podejmowania wszelkiego ryzyka. 

Zamiast tego robił dokładnie to, czego oczekiwał od niego dyrektor - obserwował Harry'ego. Przez niemalże tydzień zachowywał się jak jego cień, pojawiając się w miejscach, w których mógł natknąć się na młodzieńca. Starał się nie rzucać w oczy, ale Harry miał niesamowitą zdolność orientowania się niemalże natychmiast, że jest przez niego obserwowany.

Posyłał mu wtedy te swoje nieśmiałe, aczkolwiek nieco zadziorne uśmiechy, które doprowadzały go do pasji. Czasami pozwalał sobie na ten intymny moment spoglądania wprost w jego oczy, kiedy nikt nie zwracał na nich uwagi i ku własnemu utrapieniu mógł już stwierdzić, że najchętniej uwiązałby go u swojego boku. 

Czasami mijając się na korytarzu Potter wpadał na niego umyślnie, a on rzucał jakiś podły komentarz, pomimo, że jawnie przedłużał ich kontakt fizyczny. Niejednokrotnie został za to obdarzony soczystym rumieńcem, który przewracał jego wnętrzności do góry nogami. 

Wszystko wydawało się być jak należy, przynajmniej aż do czwartku, kiedy Potter wyglądał na śniadaniu jak cień samego siebie. Siedział pochylony nad talerzem, z którego nic nie znikało i nerwowo poruszał nogami pod stołem. Jego podkrążone oczy były świadectwem tego, że najwyraźniej miał za sobą ciężką noc i to był wystarczający znak by Snape wziął sprawy w swoje ręce. 

Kończąc własny posiłek składający się z kawy podniósł się od stołu i miarowym krokiem przeszedł do tego zajmowanego przez dom Gryffindoru. Zatrzymał się w miejscu, w którym siedział Harry ze swoimi przyjaciółmi. Wszelkie rozmowy nagle ucichły i jedynie Panna Granger spojrzała na niego w nieodgadniony sposób. Ściągnął lekko brwi na wyraz jej twarzy, ale nie dał sobie dużo czasu na zasępienie się nad tym tematem. W przyszłości miał zamiar obserwować jej zachowanie. 

- Panie Potter, nastąpiła zmiana planów w związku z wizytą ministra w szkole. Jutrzejsze zajęcia odbędą się dziś o 16:00. Bądź na czas jeśli nie chcesz utracić kolejnych punktów. 

Harry spoglądał na niego z czymś w rodzaju wdzięczności wymalowanej na twarzy. Dopiero z bliska można było zauważyć, że był wyjątkowo blady i wyglądał na strasznie zmęczonego i rozkojarzonego. Snape nie był nawet zaskoczony, że najwyraźniej nie próbował uzyskać u nikogo pomocy, nie po tym jak zobaczył jego wspomnienia. 

- Będę, sir. - Odpowiedział krótko, a napotykając karcące spojrzenie czarnych oczu zrozumiał aluzję i sięgnął po tosta. 

Dopiero kiedy ten zniknął całkowicie, Snape bez słowa ruszył przed siebie. Ron z Hermioną spojrzeli na siebie zdezorientowani całą sytuacją. 

- Czy Snape właśnie zatroszczył się żebyś zjadł śniadanie? - zapytała Hermiona na tyle cicho, by nikt inny tego nie usłyszał. 

- Odkąd uczy mnie Legilimencji nie jest taki najgorszy. Pewnie Dumbledore mu kazał. 

Harry wzruszył ramionami, nie mogąc spojrzeć w oczy Hermiony. Wiedział, że nie ma nikogo bystrzejszego niż ona i miał wrażenie, że wychwytywała każde ich spojrzenie, każdy bardzo ostrożny dotyk, albo po prostu doskonale go znała i widziała, że jego zainteresowanie jest ulokowane w tym wysokim, smukłym mężczyźnie. Nie miał teraz głowy by się tym przejmować. Nie po tym co zobaczył podczas snu, a może jednak wizji? 

PozoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz