Nadzieja i obawa

82 6 4
                                    

Od wydarzeń w Ministerstwie Magii minęło kilka godzin. Zakon Feniksa, Hogwart, większość świata czarodziejów z niepokojem czekała na rozwój sytuacji w kwestii zdrowia Harry'ego. Oczywiście nikt poza zaufanym gronem nie mógł mieć pojęcia o nagłym wybuchu morderczej magii. Oficjalną wersją było, że Złoty Chłopiec ucierpiał podczas heroicznej walki ze Śmierciożercami i obecnie zwalczał skutki paskudnego zaklęcia o niewiadomym pochodzeniu. 

Dumbledore początkowo podzielił się szczegółami tylko z dwójką przyjaciół swojego podopiecznego wiedząc, że ci na nią zasługują i pozostaną przy jego łóżku dzień w dzień, a co ważniejsze będą w stanie do niego dotrzeć gdy ten się obudzi. Wsparcie mogło być kluczowe. 

W następnej kolejności był Zakon Feniksa. Kiedy chłopak leżał już bezpiecznie w skrzydle szpitalnym pod bacznym okiem Pani Pomfrey i niemalże pewnym było, że jego życie nie jest zagrożone dyrektor zwołał nadzwyczajne spotkanie w siedzibie przy Grimmauld Place. 

W salonie toczyły się żwawe rozmowy, które ucichły na widok Albusa, który wyglądał jeszcze gorzej niż w ostatnich miesiącach. Wszyscy byli świadkami śmierci Syriusza, wszyscy widzieli rozpacz Harry'ego, ale to co mężczyzna miał im do powiedzenia sprawiło, że kiedy skończył wszyscy spoglądali na siebie z niedowierzaniem. 

- Co z Potterem? 

Niski ton głosu przerwał ciężką ciszę i wszystkie oczy skierowały się w jego kierunku. Nie było to nic nowego, bo choć Snape był członkiem Zakonu od lat, to wciąż budził niepewność u większości. Nie dziwił się temu jednak wiedząc, że doskonale zdają sobie sprawę, że wciąż grał swoją rolę Śmierciożercy. Mężczyzna spojrzał po nich obojętnie, zatrzymując się na Lupinie, który przyglądał mu się aż nazbyt uważnie. 

- Jest stabilny, choć nagłe stężenie magii wyczerpało jego organizm. Nigdy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia, więc nieoczywistym jest jak to leczyć. - odpowiedział Dumbledore, w zamyśleniu przeczesując swoją brodę. 

Czarne oczy Severusa spoczęły na jego własnych butach, kiedy poczuł ukłucie troski w swoich trzewiach. Podczas gdy cała reszta zastanawiała się jak to możliwe, że chłopak miał w sobie tyle mocy on zastanawiał się czy nie marnuje tu czasu i czy nie powinien powrócić do Hogwartu, by rozpocząć przygotowywanie wszystkich eliksirów i lekarstw, jakie przychodziły mu do głowy. 

- Albusie, widziałem ciało Bellatrix. Skręcony kark, zmiażdżona krtań, rozpadające się ciało. Nikt z nas nie widział czegoś takiego. - odezwał się Kingsley, ze zmarszczką zmartwienia pomiędzy brwiami. 

- Tak. Harry wykazał się mocą, która pod nieodpowiednim nadzorem mogłaby wyrządzić straszliwe szkody. Śmiem twierdzić zaś, że pod tym prawidłowym, zyskałby ogromną przewagę nad Lordem Voldemortem. - odpowiedział starszy czarodziej.

- Nie zapominajmy, że to tylko chłopiec - wtrącił się Lupin - w dodatku stracił właśnie najbardziej zbliżoną do rodziny osobę. Po obudzeniu się będzie skołowany, przestraszony i niestabilny. Jako najbliższy przyjaciel Syriusza chciałbym podjąć się tego zadania, dyrektorze. Gdy będzie już gotowy zaczniemy nauki. 

- Nie masz pojęcia o magii bezróżdżkowej, Lupin. - prychnął Snape - w dodatku sam co pełnię tracisz nad sobą panowanie. Niezbyt idealny wzór do naśladowania. 

Remus spojrzał na mężczyznę odzianego w czerń z niedowierzaniem, a następnie przeniósł wzrok na dyrektora, ale ten wydawał się niewzruszenie czekać na rozwój sytuacji. 

- Za to Ty byłbyś idealnym wzorem do naśladowania? Już widzę jak pod Twoim skrzydłem Harry uczy się czegokolwiek poza Czarną Magią. Zresztą o czym my mówimy, chłopak Cię nie znosi.

PozoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz