Gabriel Nicholson, najstarszy z braci i głowa rodziny, siedział w moim salonie. Zdecydowanie nie był tu przypadkowo, a jego obecność miała wyraźny cel. Pozbył się ochrony, a ja miałam tylko jedno pytanie: co się z nimi stało? Gdyby nie sytuacja, w której się znaleźliśmy, pewnie bym o to zapytała. Ale nie teraz.
– Pora sobie porozmawiać – powiedział głębokim, pewnym siebie głosem, który zawsze budził we mnie niepokój.
Stałam w miejscu, wpatrując się w jego twarz. Jego zimne, nieprzeniknione spojrzenie mówiło wszystko – nie przybył tu, by prowadzić miłą konwersację. Usiadłam na kanapie, czekając, aż zacznie, wiedząc, że nie odejdzie, dopóki nie wypowie tego, co musiał. Siedział wyprostowany, jego postawa była pełna dominacji. W jednej ręce trzymał kieliszek z alkoholem, w drugiej – pistolet.
– Długo mi zajęło dostanie się do ciebie. – Jego ton miał w sobie wyższość, jakby uważał mnie za coś, co można przejść, zdobyć bez trudu. – Nie było trudno cię znaleźć, ale zbliżyć się do ciebie to już inna sprawa.
Nie odpowiedziałam. Jego słowa brzmiały jak podtekst, jak wyzwanie, ale wiedziałam, że to nie jest czas na jakąkolwiek reakcję. Gabriel zawsze grał w swoją grę, ale ja nie zamierzałam dawać mu satysfakcji. Przestawiłam nogę na nogę, opierając się wygodnie, jakby to była normalna rozmowa, chociaż wiedziałam, że to, co się działo, nie miało nic wspólnego z normalnością.
– Czego ode mnie chcesz? – Wyparowałam chłodno, starając się zachować spokój, choć jego obecność miała we mnie wzbierać gniew.
Jego spojrzenie się zaostrzyło, jakby moje pytanie sprawiło mu dodatkowy zawód.
– Rodzice nie nauczyli cię szacunku do innych? – Jego ton był pełen pogardy, jakby każde słowo miało mnie upokorzyć. – Nie jesteś głupia, Elizabeth, wiesz, jak o siebie zadbać i jak przeżyć. Więc dla własnego dobra – zamilknij. – W sposób, w jaki wymawiał moje imię, poczułam, jakby chciał mnie zdominować każdą sylabą. Myślał, że ma nade mną kontrolę. I w tamtej chwili uznałam, że się myli.
Moje ciało napięło się, a w głowie pojawiła się chęć przypomnienia mu, kto tak naprawdę trzyma tu kontrolę. Przez chwilę zastanawiałam się, czy dać mu satysfakcję w postaci strachu, czy jednak zagrać swoją grę i nie dać się złamać.
Zdecydowałam, że nie dam mu tej przyjemności.
Oddychałam głęboko, czując, jak wszystko we mnie drży. Serce biło mi w piersi jak oszalałe, a dłonie zaciskały się w pięści. Moje ciało było gotowe do działania – wstać, przyłożyć mu broń do głowy i pozbyć się go. To byłaby chwila ulgi, moment, w którym miałabym pełną kontrolę nad sytuacją. Ale nie mogłam. Wiedziałam, że jeśli zrobię krok w tę stronę, wszystko pójdzie w cholerę. A on miał nade mną władzę. Prawie ją czułam, rozpościerając się wokół mnie jak sieć.
– Nie mam wielu wymagań, moja droga. – Gabriel mówił spokojnie, jakby nic się nie działo, a ja wiedziałam, że to nie jest tylko wyraz pewności siebie, ale też pogardy. – Nie wróciłem z rodziną do miasta, by się bawić. Mamy sprawę do załatwienia. Dla własnego dobra nie wchodź nam w drogę, bo mały Chase może ucierpieć.
Chase. Myślałam, że ten mały chłopak nigdy nie znajdzie się w moich myślach w tym kontekście. Ale jego słowa wybiły mnie z równowagi. Gabriel wiedział, jak trafić w mój najsłabszy punkt.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że to, co zaraz powiem, będzie miało ogromne konsekwencje, które mogą zadecydować o wszystkim. Nie poddam się. Muszę to wytrzymać.
Gabriel był pewny, że mnie złamał. Przekroczył linię, której nie powinien był przekraczać, ale teraz to ja miałam coś do powiedzenia. Wstałam z kanapy, powoli podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
![](https://img.wattpad.com/cover/371821640-288-k64944.jpg)
CZYTASZ
DEVILSHER | TOM I | ZAKOŃCZONE |
RomancePierwszy tom trylogii ,, Iluzji" W mieście, gdzie strach jest walutą, a lojalność jedynie grą pozorów, powrót czterech mężczyzn burzy kruchą równowagę. Rządząca żelazną ręką Svetlana Vood skrywa mroczne sekrety, które mogą przesądzić o losie miast...