RODZIAŁ ZAWIERA SCENY 18+
Pedri POV'S
Z rana na telefon Gavi'ego, do którego znałem kod przyszedł sms, że w przyszły poniedziałek ma się stawić w szpitalu na operacji. Przerażał mnie ten fakt, ale jednocześnie wiedziałem, że będzie mu lepiej.
Patrzyłem na niego kiedy spał zachwycając się tym jak słodki wtedy jest. Oddychał lekko i płynnie mając zrobiony z ust dziubek, jakby był dzieckiem.
Głaskałem delikatnie jego głowę myśląc o tym jak cholernie chciałbym zabrać od niego ten ból, którego teraz doświadcza. Przysięgałem, że zrobię wszystko aby czuł się lepiej, więc stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie rozweselenie go.
Gavi nie lubił ludzi. To nie tak, że był dla nich nie miły, tylko po prostu się ich bał. Na myśl, że miał gdzieś przemawiać czy być w większym gronie dostawał paniki. Jednak nie przeszkadzało mu, kiedy były przy nim bliskie osoby.
Niezapodziania dla Pablito
dodała/eś użytkownika Ferran Torres oraz 10 innych użytkowników.
Stworzyłem grupę na instagramie, aby zorganizować małą imprezę dla Gavi'ego, aby przestał myśleć chociaż przez chwilę o najgorszym.
pedri: Balde wiem, że się nie kochamy, ale musisz mi pomóc.
alejandrobalde: zależy w czym. jeśli mam konfrontować się z tobą to dziękuję.
pedri: musisz na przynajmniej półtorej godziny wyciągnąć gdzieś Gavi'ego a reszta ogarnia ze mną imprezę pocieszankę
ferrantorres: jaką niespodziankę? to jakaś młodzieżowa nazwa? matko czy ja jestem już boomerem?!
joaofelix: myślę, że to nazwa z gwary Gonzalez'a dzbanie
pedri: przyjedzcie kolo 19 pomóc mi ogarnąć dom. Gavi nie wstaje z łóżka i wygląda jak trup. Już nie mogę tego wytrzymać.
ferrantorres: tylko bez lornetek!
lamineyamal: co to znaczy?
pedri: nic takiego dzieciątko.
Gavi przebudził się dopiero koło czternastej próbując doczołgać się do kuchni.
—Wiesz, że możesz mnie prosić o pomoc? Jestem tutaj dla Ciebie.—powiedziałem idąc do niego aby mu pomóc.
—Pedri nie mogę cię wykorzystywać. Proszę Cię. Muszę to przeżyć i chodzić o własnych nogach. Nie chce się czuć jak kaleka.—odparł.
—Nie jesteś nią..—odparłem chcąc w jakikolwiek sposób wesprzeć go na duchu.
—Ale czuję, że mnie tak traktujecie. Jak niepełnosprawnego na całe życie. Czuję się z tym chujowo Gonzalez.—głos łamał mu się, a ja nie byłem w stanie dłużej tego słuchać.
—Pablo mi się jedynie o Ciebie martwimy. Nikt z nas nie ma złych intencji. Kochamy Cię.—próbowałem jakoś wytłumaczyć mu to, że naprawdę mi i jego kolegom na nim zależy.
—Dlatego pokażcie mi do cholery, że jestem w stanie wyzdrowieć i wszystko będzie ze mną dobrze, a nie latacie wokół mnie i robicie ze mnie conajmniej śmiertelnie chorego.—odrzekł krótko.
Przez resztę dnia leżał nie chcąc ze mną nawet dyskutować. Proponowałem mu film, spacer albo zabawę z Coco, ale ten stwierdził, że chce spać i nigdzie się nie rusza. Mój szczęśliwy Pablo po prostu zniknął. Nie było już tego wesołego chłopca, który śmiał się z każdego mojego żartu. Zniknął mi przed oczami.
CZYTASZ
I can't save you and me || Gavira x Gonzalez
FanfictionWSTRZYMANO Pierwsza część już na moim profilu! ,,Bad idea, good story" Pedri Gonzalez i Pablo Gavira są przygotowani na kolejny sezon w Barcelonie. Ich wakacje na Teneryfie kończą się i oboje wracają do domu. Gonzalez jednak przed wyjazdem otrzymu...