Rozdział Pierwszy

592 15 1
                                    

Pierwszym, co usłyszała po wybudzeniu ze snu był krzyk. Od razu rozpoznała, do kogo on należał i ukryła twarz w poduszce licząc na to, że Gracjan może wtedy zostawi ją w spokoju.

- Santia! Santia! - wykrzyczał przez drzwi, a następnie zapukał w nie wielokrotnie.

- Wchodź - oznajmiła wciąż zaspanym głosem. Oficjalnie się poddała i podniosła do siadu, przecierając przy tym oczy. - Co się stało?

- Dodali nowy smak bubble tea!

Santia szczerze nie wiedziała, jak zareagować na tę wiadomość. Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo Gracjan uwielbia napój z kuleczkami, ale to nie stanowiło wystarczającego usprawiedliwienia dla budzenia jej w tak brutalny sposób. A w dodatku w dzień wolny, pozbawiony nagrywania szalonych filmów, a poświęcony jedynie odpoczynkowi.

- Cieszę się, Gracjan, ale nie pojedziemy teraz na bubble tea. Jest trochę za wcześnie. - odparła, ponownie się kładąc i okrywając szczelnie kołdrą.

- Dwunasta to wczesna godzina? - zapytał z ironicznym wyrzutem. - Dziewczyno, coś ty wczoraj robiła, że jesteś taka padnięta?

Santia wiedziała, że słowa przyjaciela stanowiły jedynie żart, jednak gdy przypomniała sobie co zajęło jej znaczną część nocy, otworzyła gwałtownie oczy i zaczęła szukać w głowie sensownego kłamstwa.

- Miałam do dokończenia parę rzeczy do współprac. Wolałam zrobić to wszystko wczorajszej nocy i nie mieć nic na głowie w ten weekend - wytłumaczyła, wykorzystując fakt, że leżała w łóżku i nie musiała patrzeć Gracjanowi w oczy. Wiedziała, że one zdradziłyby kłamstwo.

Reakcją przyjaciela było głośne wciągnięcie powietrza, które u niego mogło oznaczać właściwie wszystko.

- Santia, mam pomysł - ekscytacja w jego głosie nie opuszczała go ani na sekundę. - Nawiążmy współpracę z bubble tea.

- Jestem za! - krzyknęła Emilka ze swojego pokoju.

Santia westchnęła przeciągle i ponownie przetarła zaspane oczy, postanawiając usunąć Gracjana ze swojego pokoju.

- Zaraz zejdę na dół. Daj mi chwilę - oznajmiła.

Gracjan posłusznie opuścił pokój przyjaciółki i zszedł po schodach na parter. Santia natomiast udała się do łazienki, gdzie przebrała się w dresy i luźną koszulkę. Następnie zabrała się za mycie zębów. Z braku ciekawszych zajęć miała w zwyczaju poświęcanie tych dwóch minut na najróżniejsze przemyślenia. Jednego dnia myślała o błahostkach, takich jak co wybrać na śniadanie, a drugiego dnia zamartwiała się natłokiem obowiązków.

Wtedy jednak na myśl przyszło jej wspomnienie z minionej nocy i mimowolnie zatrzymała szczotkowanie zębów. Szybko wypluła pastę, nie martwiąc się tym, czy jej oddech chociaż trochę się odświeżył. Zamiast tego naciągnęła koszulkę tak, aby przez otwór na głowę dostrzec w lustrze swój obojczyk.

Niemal pisnęła, gdy ujrzała sino różowy ślad, zostawiony na jej ciele przez Borysa. Miała szczęście, że wybrała tego dnia luźną koszulkę, bo gdyby założyła jeden ze swoich topów na ramiączka i jakimś cudem nie dostrzegła w lustrze malinki, mogłoby się to skończyć nieprzyjemnie.

Poczuła w brzuchu stado motyli, gdy przypomniała sobie ciepłe usta Borysa sunące po jej ramionach i obojczykach.

Pomyślała o tym też z drugiej strony. Borys wybrał te miejsca i specjalnie omijał szyję Santii, ponieważ wiedział, że jego pocałunki zostawią ślad.

Wychodząc z łazienki ledwo co się powstrzymała, aby nie trzasnąć drzwiami. Mimo iż teraz malinka była zakryta materiałem koszulki i nie musiała się bać, że ktoś ją zdemaskuje, to od poniedziałku znowu zaczynały się nagrywki na kanał. Gdyby każdego dnia nosiła ogromną koszulkę, reszta domowników na pewno zaczęłaby spiskować. W końcu Santia bez krótkich, odkrytych topów to nie Santia.

Postanowiła zejść na śniadanie, a zaraz po posiłku wyrzucić z szafy wszystkie ubrania w poszukiwaniu takich, które będą zakrywać to, co muszą zakryć i jednocześnie nie wzbudzą podejrzeń. Oczywiście pod pretekstem porządków w szafie.

- Hejka wszystkim - przywitała się z przyjaciółmi, zaskakując z ostatniego stopnia schodów.

Eliza i Gracjan siedzieli na kanapie i, jak to oni, prostu się wygłupiali. Wiktor kręcił się w kuchni. Marcel był w swoim własnym świecie, czyli na treningu. Emilka znajdowała się w swoim pokoju i była zajęta malowaniem obrazu. Pozostawał tylko jeden tajemniczy chłopak, który mógł teraz leżeć w łóżku i się lenić, a mógł także być obecnie w samolocie lecącym do Ameryki.

Santia otworzyła lodówkę i udawała, że czegoś poszukuje. Wprawdzie nie była nawet głodna.

- Gdzie jest Boryga? - zapytała Wiktora, nie odwracając wzroku od wnętrza lodówki. - Nie miał przypadkiem robić dzisiaj obiadu?

- Zamieniliśmy się - odparł Wiktor, siłując się z piekarnikiem. - Gracek, pomóż mi ustawić ten piec bo ja już nie mam siły.

- Znowu zepsułeś piekarnik? - zapytał równie niepocieszony sytuacją Gracjan.

- Ja mu nic nie zrobiłem - wykłócał się Wiktor.

Tak właśnie rozpoczęła się szalona dyskusja na temat tego, co jest nie tak z ich piekarnikiem. Santia tymczasem skorzystała z okazji i wymknęła się na piętro. Weszła do pokoju Borysa bez pukania, bo do tego pomieszczenia miała dostęp zawsze, a pukała jedynie wtedy, gdy któryś z pozostałych domowników był w pobliżu.

- Zabiję cię, Borys - zagroziła tuż po przekręceniu klucza w zamku.

- Miłe powitanie - odparł porannym głosem, który sprawiał, że Santii miękły nogi, lecz nie mogła wtedy tego pokazać.

Blondynka podeszła bliżej łóżka i pochyliła się nad nim, ukazując Borysowi malinkę.

- Zrobiłeś to specjalnie. Teraz wyjdę z tego pokoju, zabiorę ze sobą klucz i nie wypuszczę cię, dopóki nie zrozumiesz jak duży błąd popeł...

- Santia - przerwał jej przemowę, po czym przesunął się w bok, robiąc obok siebie miejsce. - Chodź tu.

Santia parsknęła prześmiewczo.

- Teraz zachciało ci się przytulanek? - mimo to usiadła na łóżku, plecami do Borysa. Nawet jeżeli była na niego zła jak jeszcze nigdy wcześniej, to i tak ciągnęło ją do niego zbyt mocno, by nie usadowiła się w jego pobliżu.

Borys niespodziewanie objął Santię i pociągnął ją za sobą na miękki materac. Dziewczyna wydała z siebie okrzyk, który szybko zamienił się w śmiech, gdy tylko zaczęli się siłować pośród poduszek i zwiniętej kołdry. Bitwę wygrał Borys, siadając na blondynce i przyciskając jej nadgarstki swoimi dłońmi.

- I co teraz? - zapytał prowokacyjnie.

Santia posłała mu przebiegły uśmieszek, po czym przysunęła swoją twarz do jego nadgarstka i ugryzła go mocno, ale tak, aby ból zniknął po chwili. Chłopak automatycznie puścił jej ręce i opadł na łóżko, zaraz obok niej.

- Żmija - skomentował, pocierając ugryzienie, podczas gdy Santia śmiała się w najlepsze z ich wygłupów.

- I kto to mówi? - spytała, nawiązując do malinki, która, według logiki Santii, w pewnym stopniu też była ugryzieniem.

sekretne uczucie | teenz | santia x borysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz