- Obiad! - zawołał z parteru Wiktor.
Santia, choć niechętnie, podniosła głowę z klatki piersiowej Borysa i spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Co tam? - zapytał.
- Byłam na dole jakieś dziesięć minut temu, a Zabor dopiero co wkładał coś do piekarnika. W dodatku miał z nim jakiś problem i poprosił Gracjana o pomoc. Niemożliwe, że jedzenie jest już gotowe. - wyjaśniła.
Santia podniosła się z łóżka i weszła do garderoby, lub raczej Borysowego Królestwa. Po chwili wyszła z ubraniami chłopaka przewieszonymi przez przedramię.
- Ubieraj się, a ja idę sprawdzić co odwalili na dole. - Borys posłusznie chwycił wybrane przez blondynkę ubrania i nie zdziwił się, widząc jej ulubioną beżową koszulę, należącą do skarbca Borysowego Królestwa.
Zamykając za sobą drzwi na chwilę zapomniała, że Emilka także była na górze i niemal podskoczyła ze strachu, gdy ją zobaczyła.
- Bobera, nie skradaj się tak - położyła rękę na sercu, jakby zaraz miało wypaść.
- Spokojnie, Santia. Tylko idę - zaśmiała się krotko Emilka. - Borys już wstał?
- Właśnie go obudziłam.
Obie zeszły do kuchni, znajdując w niej chłopaków nadal majstrujących przy piekarniku oraz Elizę nakrywającą do stołu. Dostrzegły także sześć miseczek nakrytych talerzami.
- Dziś na obiad zupki chińskie i dwa cymbały, które zepsuły piekarnik - oznajmiła przyjaciółkom, kładąc ostatnią podkładkę na stół.
- Dla mnie spoko - Emilka wzruszyła ramionami, po czym podeszła do blatu, na którym znajdowały się najróżniejsze rodzaje zupek chińskich, aby wybrać coś dla siebie.
Santia podążyła jej śladami i ostatecznie zdecydowała się na zupkę o smaku pomidorowej. Zajęła miejsce obok Emilki, a chwilę później po drugiej stronie Santii usadowiła się Eliza. Wiktor i Gracjan również dołączyli do wspólnego posiłku, zostawiając piekarnik w spokoju. Jako ostatni zjawił się Borys.
- Znowu ta pomidorowa - westchnął niezadowolony, widząc zawartość miski, która dla niego pozostała. - Zabor, weź się zamień.
- Nie ma szans, kolego - odparł.
- Co wy wszyscy macie do pomidorowej? - zapytała Santia z zarzutem.
- Do pomidorowej nic - wtrącił się Gracjan - ale zupka chińska stworzona na wzór pomidorowej to przestępstwo.
- Mówi to Gracek, który je zupkę na wzór rosołu - odpyskowała.
W czasie krótkiej sprzeczki Borys zdążył pogodzić się ze swoim losem i dosiąść się do stołu. Choć danie w misce nie za bardzo mu smakowało, wolał to niż surową zapiekankę, która nadal tkwiła w zepsutym piekarniku.
Po obiedzie, o ile w ogóle można było nazwać to obiadem, wszyscy wrócili do swoich zajęć.
Santia niechętnie zaczęła wygrzebywać z szafy wszystkie swoje bluzki, robiąc na podłodze wokół niej niezły bałagan. Stworzyła dwie proste kategorie: tak i nie.
Większość ubrań wylądowała w kategorii "nie", jednak znalazła kilka topów, które się nadawały. Doliczyła także koszulkę Teenz, którą zamierzała założyć pod pretekstem promowania ich sklepu.
Będąc w trakcie składania ostatniej już bluzki, usłyszała pukanie do drzwi. Dzięki samemu dźwiękowi z łatwością rozpoznała, kto krył się za drzwiami.
- Wchodź.
- Co robisz? - zapytał.
- Szukam czegoś, co zakryje mój obojczyk - wyjaśniła. - Choć tak naprawdę to ty powinieneś to robić w ramach kary.
Wtedy dziewczyna podniosła się z podłogi, chwyciła jeden ze stosików i wręczyła go Borysowi. Ten z kolei wkładał ubrania do szafy, zgodnie z poleceniami blondynki.
- Czy teraz moje grzechy zostały odpuszczone? - zapytał z lekkim usmieszkiem.
- Powiedzmy, że tak - po czym opadła plecami na swoje łóżko - Obiecaj mi, że już nigdy nie zrobisz mi czegoś takiego bez mojego pozwolenia.
- Czyli za pozwoleniem będę mógł? - zapytał entuzjastycznie.
- Czasami mam cię dość - choć jej słowa były nacechowane negatywnie, wypowiedziała je ze śmiechem w głosie. Borys także zaśmiał się widząc, że Santia się już rozpromieniła.
- Zmykam - oznajmił. - Widzimy się w nocy? - spytał, mimo iż doskonale znał odpowiedź.
Odpowiedziała twierdząco, po czym Borys opuścił jej pokój. Nadal leżąc na plecach patrzyła w sufit i rozmyślała, o czym będą rozmawiać tej nocy. Spotykali się sekretnie praktycznie codziennie, gdy tylko mieli pewność, że pozostali domownicy już spali. Ich ulubionym miejscem spotkań był pokój Borysa. Chłopak z oczywistych powodów czuł się w nim najbardziej komfortowo. Santia natomiast uwielbiała ten charakterystyczny zapach, panujący tylko w tym pomieszczeniu.
Przemyślenia przerwały jej głośne śmiechy dochodzące z parteru. Postanowiła dołączyć, aby zająć czymś myśli. Nie mogła przecież spędzać całych dni na wyobrażeniach dotyczących Borysa i ich dziwnej relacji, która znajdowała się gdzieś wyżej od przyjaciół, ale niżej od pary.
- Co tam? - zagadnęła, siadając razem z resztą na kanapie.
- Bo Wiktor... opowiedział nam... taką historię - próbowała wytłumaczyć Eliza, jednak szło jej to opornie ze względu na spowodowane napadem śmiechu przerwy w zdaniu.
- Jaką historię? - dopytała ciekawa Santia.
- Muszę iść, bo jeśli usłyszę to jeszcze raz to się chyba posikam - oznajmiła Eliza i pognała na górę.
Santia spojrzała na Wiktora oczekująco.
- Miałem wtedy jakieś dziesięć lat, więc nie byłem jakiś mądry - zaczął. - No i rodzice zostawili mnie na chwilę samego w domu, a ja zgłodniałem. Nie wiem dlaczego, ale zawsze miałem takie marzenie, żeby posmakować karmy dla kotów, więc wziąłem sobie jedną z lodówki i zjadłem całą puszkę.
- Fuj, Wiktor, to obrzydliwe - Santia zmarszczyła nos.
- Słuchaj dalej - wtrącił Gracjan, który wręcz zwijał się ze śmiechu.
- Gdy rodzice wrócili to zauważyli że zniknęła jedna puszka, więc zapytali mnie co się z nią stało. Nie chciałem się przyznawać, więc powiedziałem, że ktoś się do nas włamał i kazał mi zjeść tę karmę, bo inaczej mnie porwie.
Santia mimowolnie zaśmiała się pod nosem z wymysłów dziesięcioletniego Wiktora.
- Potem się okazało, że rzeczywiście zapomnieli zamknąć drzwi na klucz i mi uwierzyli, a plotka się rozniosła i całe osiedle bało się napadnięcia przez psychola zmuszającego dzieci do jedzenia kociego żarcia - dokończył opowieść, chowając twarz w dłoniach i próbując chociaż trochę zachować powagę.
- I oni wszyscy w to uwierzyli? - dopytała Santia, na co Wiktor jedynie kiwnął głową, nie mogąc dłużej powstrzymać śmiechu. - Nie wierzę.
- Nie ważne czy uwierzyli, czy nie, moją ulubioną częścią tej historii jest moment, w którym Wiktor miał całą lodówkę, a wybrał akurat jedzenie jego kota - rzekł Gracjan, zanosząc się nieustannym śmiechem.
- Dobra, już przestań - zaprotestował Wiktor.
CZYTASZ
sekretne uczucie | teenz | santia x borys
Humorw świecie, gdzie pod żadnym pozorem nie możesz dać się przyłapać. nawet najbliższym. pisze to dla beki