Dźwięk skrzypiec niósł się echem, odbijał się od ciemnych, zimnych ścian korytarza. Kusił, wabił, a on za nim szedł. To ona tak grała. Dla niego, jak zawsze. Przyzywała go. Mijał kolejne odnogi tunelu wciąż podążając za melodią wydawaną przez skrzypce. Dźwięk nie oddalał się, ani nie przybliżał, zupełnie jakby ona również kroczyła tymi korytarzami, wciąż o jeden załom do przodu, tuż za rogiem, nie pozwalając się dogonić.
Nagle w piękną muzykę wdarła się fałszywa nuta. Po niej następna. I kolejne, zupełnie jakby muzyk przestał panować nad instrumentem. Ale to przecież niemożliwe, ona doskonale grała na skrzypcach. A to było jak...
...brzęczyk interkomu wyrwał Patriarchę ze snu. Usiadł na łóżku, przez chwilę niepewny, gdzie się znajduje. Odruchowo spojrzał na zegarek. Był środek nocy. Westchnął i sięgnął ku urządzeniu.
– Panie... – Odezwał się dyżurny z wahaniem. Wartę zapewne trzymał jakiś młody rekrut, a teraz był zdezorientowany, bo Patriarcha włączył jedynie fonię, bez wizji.
Westchnął ponownie.
– Tak? – zapytał.
– Panie... Pojawił się pewien problem... Misja w Montségur zakończyła się niepowodzeniem...
Patriarcha zamknął oczy i policzył do trzech dla uspokojenia.
– Co się stało? – warknął, mocno zirytowany zarówno faktem, że wyrwano go ze snu, jak i samym brzmieniem głosu młodego żołnierza.
– N... Nie wiem – w głosie rekruta słychać było narastający z każdą chwilą strach. – Dostałem tylko rozkaz od pułkownika Tagersa, aby zawiadomić cię, panie. Chcą, abyś przyszedł do centrum dowodzenia. Panie.
– Przekaż, że zaraz tam będę.
– Tak j... – Patriarcha wyłączył interkom nie czekając na potwierdzenie młokosa.
Wyskoczył z łóżka, zapalając lampkę stojącą na szafce nocnej. Zmrużył oczy, gdy podrażniło je ostre światło. Nagłe tchnienie chłodu wywołało dreszcz na jego prawie zupełnie nagim ciele. Sypiał wyłącznie w bieliźnie, nie ważne czy było lato, czy zima i za oknami leżała gruba pokrywa śniegu.
Sprężystym krokiem ruszył do szafy. Mimo wieku wciąż był w niezłej formie, co było powodem jego dumy. Gdy zakładał białą szatę, blask lampy na moment wydobył białą bliznę na jego prawym ramieniu, powyżej bicepsa. Był to niewielki, prostokątny ślad po dawnym tatuażu, który Patriarcha usunął lata temu, nim jeszcze objął to stanowisko.
Przejrzał się w lustrze i uznawszy, że wszystko jest w porządku, przywołał prywatną windę, której szyb ukryty był w jednym z zewnętrznych filarów Katedry.
***
Dziesięć minut później Patriarcha wkroczył do centrum dowodzenia. W przestronnym, białym pomieszczeniu panował ruch i gwar jak w ulu. Oficerowie biegali pomiędzy konsoletami, wykrzykiwali polecenia innym żołnierzom, mówili coś do mikrofonów lub pilnie słuchali.
Patriarcha dojrzał pułkownika Tagersa pod ogromnym ekranem zajmującym całą ścianę naprzeciwko wejścia. Gejzer mówił coś do dwóch stojących obok oficerów żywo gestykulując. Patriarcha skierował się w jego stronę.
– Co się dzieje? – zapytał spoglądając na ekran, na którym wyświetlona była mapa Montségur i najbliższych okolic.
Dwaj oficerowie pospiesznie się wycofali.
– To była pułapka – powiedział pułkownik. – Montségur zostało opuszczone, a tunele pod zamkiem były zaminowane.
– Jesteście tego pewni?
CZYTASZ
Samemu Bogu chwała
מדע בדיוניPrzez Europę przetoczył się Dżihad, niszcząc wszystko na swojej drodze. Na gruzach starego świata powstał nowy, w którym władza przeszła w ręce Kościoła. W każdym większym mieście Europy powstała Katedra, z której władzę nad duszami zwykłych ludzi s...